Kolejne marzenia pogrzebane - relacja z meczu Szczypiorno Kalisz - MKS Poznań

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Remisem zakończyły się kolejne derby Wielkopolski w drugiej lidze piłkarzy ręcznych. Hala Kalisz Arena w przeciągu kilku dni ponownie była świadkiem ciekawego widowiska. Ekipom Szczypiorna i MKS Poznań nie można odmówić ambicji i woli walki. Wynik nie skrzywdził żadnej ze stron.

Bardzo szybko przyszło rywalizować wielkopolskim szczypiornistom w drugoligowych rozgrywkach. W związku z półfinałami akademickich mistrzostw Polski mecz pomiędzy Szczypiornem a MKS-em rozegrany został już w czwartkowy wieczór w kaliskiej Arenie. Zespół gości musiał pogodzić się z takim rozwiązaniem, które oznaczało dla nich poważne osłabienia kadrowe. - Spotkania rozgrywane o tej porze, w środku tygodnia nie są najlepsze dla graczy pracujących i uczących się - skwitował Doman Leitgeber, opiekun graczy ze stolicy województwa, któremu brakowało aż ośmiu graczy. Mniej zmartwień miał Walenty Winokurow, jednak brak kontuzjowanego Łukasza Kobusińskiego można uznać za poważne osłabienie.

Przyjezdni nic nie robili sobie ze swoich kłopotów i bardzo skoncentrowani wyszli na pierwsze akcje meczu. - Z gry z pewnością mogę być zadowolony - stwierdził po meczu poznański trener. W pierwszych akcjach meczu walczący o awans do baraży szczypiorniści z Poznania kompletnie zdominowali gospodarzy. Jeszcze przed upływem pięciu minut na tablicy świetlnej widniał wynik 1:5. Ten fakt bardzo zezłościł impulsywnego, ukraińskiego szkoleniowca kaliszan.

Z biegiem czasu wszystko udało mu się poukładać na nowo. W końcu dobrze spisywała się obrona, a przeprowadzane podwójne zmiany do obrony i ataku były już wykonywane prawidłowo, co nie stwarzało groźnych sytuacji pod bramką Szczypiorna. Tam bardzo dobrze radził sobie Piotr Matuszczak, który tego dnia nie mógł liczyć na chwilę wytchnienia, bowiem był jedynym bramkarzem w kadrze zespołu z południa Wielkopolski.

Po raz kolejny z bardzo dobrej strony zaprezentowało się trio Tomasz Klara - Łukasz Stachowiak - Piotr Bielec, które było siłą napędową ofensywnych akcji gospodarzy. W głównej mierze dzięki nim udało się odrobić straty z początkowych fragmentów gry i wyjść na prowadzenie. Poznaniacy zatrzymali się na liczbie 12 trafień i stracili skuteczność na dobre pięć minut. W tym czasie Szczypiorno zdołało wypracować sobie bezpieczną przewagę, którą dowiozło do końca pierwszych trzydziestu minut. Do szatni ekipy schodziły przy stanie 18:14.

Po zmianie stron wiele zmieniło się również w podejściu do gry obu drużyn. Coraz więcej do powiedzenia miał MKS, a kaliszanie coraz częściej gubili się w ataku. Brakowało skuteczności z pierwszej połowy. Drugą sprawą była znakomita postawa Mariusza Pedy. Doświadczony bramkarz dał swoim kolegom sygnał do walki, broniąc kilka groźnych rzutów z gry, a także "siódemek" wykonywanych przez Stachowiaka i Klarę.

Z każdą minutą podopieczni Domana Leitgebera byli coraz bliżej wyrównania, ale za każdym razem czegoś brakowało. Za jednym razem dobrymi interwencjami popisywał się Matuszczak, a następnie celowniki przyjezdnych były mocno rozregulowane. Swojego dopięli dopiero na osiem minut przed końcem, kiedy piłkę w kaliskiej bramce umieścił Piotr Rafalski.

Od tego momentu na parkiecie było jeszcze więcej starć i kontaktów między zawodnikami. Kibice oglądali kawałek twardej i solidnej piłki ręcznej, która nie obfitowała w gole. Większość z nich padała po dobrze egzekwowanych rzutach karnych. Drużyny trzymały w nerwach swoich fanów aż do końca. Minimalne prowadzenie MKS w ostatniej minucie zniwelował Klara. Do końca meczu pozostało jeszcze 17 sekund i wszystko leżało w rękach poznaniaków. Jednak wycofanie bramkarza nie pomogło i starcie zakończyło się remisem.

Taki wynik można uznać za sprawiedliwy, bowiem swoim zaangażowaniem i ambicją oba zespoły udowodniły, że kolejne oczko z pewnością się im należało. Taki rozwój wypadków nie do końca satysfakcjonuje MKS, który niemal jednoznacznie żegna się z marzeniami o barażach. - To nie był nasz cel. Z naszych ust nigdy nie padło stwierdzenie, że gramy o awans - broni się trener Leitgeber.

Na koniec kilka słów należy poświęcić sędziom, którzy byli najsłabszymi uczestnikami widowiska. Niejednokrotnie swoimi decyzjami zaskakiwali ławki trenerskie, zawodników oraz kibiców, którzy swoją dezaprobatę wyrażali dość głośno. Po meczu żadna ze stron nie chciała odnieść się do ich pracy.

PWSZ Szczypiorno Kalisz - MKS Poznań 28:28 (18:14)

Szczypiorno: Matuszczak - Klara 6, Jedwabny, Piekarski, Stachowiak 7, Kubisiak, Stefański, Nowicki 2, Latajka 3, Sawicki 1, Bielec 9, Machel, Hoffmann.

MKS: Peda, Kopczyński - Komisarek 8, Jankowski 1, Leder 1, Więcław 6, J. Kasperczak 2, Przedpełski 2, Pochopień, Rafalski 7, Pietrzak.

Sędziowali: Wołowicz, Pisarek.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)