- Działacze, którzy podjęli decyzję o ponownym rozegraniu decydującego meczu nie zdają sobie chyba sprawy z konsekwencji, jakie niesie ona za sobą - przyznaje Adam Wolański. - Nie chodzi tu tylko o kwestie finansowe, pokrycie kosztów spotkania, ale chociażby o przełożone i zaburzone cykle przygotowań do półfinałów. Wróciliśmy po świętach z krótkich urlopów i we wtorek rozpoczęliśmy przygotowania do najważniejszej fazy rozgrywek, w której interesuje nas trzecie miejsce. Do tego dochodzi mnóstwo innych mniej lub bardziej istotnych rzeczy powiązanych nie tylko ze Stalą, ale z całą ligą. Do góry nogami zostanie wywrócony przecież cały kalendarz - dodaje zasłużony zawodnik olsztyńskiej Warmii, w której występował cztery sezony.
Adam Wolański w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl przyznaje także, iż przynajmniej w jego oczach prezes Warmii Andrzej Dowigałło stracił wszelkie dobre cechy. - Przez parę dobrych lat grałem w Olsztynie. Prezesa miałem za człowieka poważnego i darzyłem go wielkim szacunkiem. W oświadczeniu do mediów zaznaczył, że jego celem nie była chęć powtórzenia spotkania i odebrania nam awansu, a dojście do prawdy odnośnie poziomu sędziowania. A tu proszę, szykują się na powtórkę - dodaje. - Jeszcze chyba nigdy w historii piłki ręcznej na całym świecie nie było takiej sytuacji. Związek wespół z Warmią zafundował nam prawdziwy kabaret. Czy wyjedziemy jutro na boisko? Nie wiem. - kończy doświadczony bramkarz BRW Stali Mielec.