Bartosz Krysztofiak: Jesteś wychowankiem klubu z Leszna. Z drużyną Arot-u masz do czynienia praktycznie od najmłodszych lat. Jak ocenisz rozwój klubu patrząc na minione lata?
Maciej Wierucki: Z drużyną Arotu, wcześniej Tęczy Leszno jestem od samego początku. Moja przygoda z piłką ręczną rozpoczęła się w klasie czwartej szkoły podstawowej. Byłem uczniem klasy sportowej. Pierwszym trenerem był Ryszard Kmiecik i tak zostało do dnia dzisiejszego. Na początku była to forma zabawy jednak z czasem przekształciło się to w coś ważniejszego. Jeśli chodzi o rozwój klubu od początku istnienia do dziś to myślę, że praca, którą wykonują zarówno trener Ryszard Kmiecik jak i inni trenerzy w klubie idzie w dobrym kierunku. Praca z młodzieżą w klasach sportowych owocuje tym, że dziś w zespole który awansował do pierwszej ligi znajdują się wychowankowie klubu z Leszna. Jedynym zawodnikiem który do nas trafił jest Edek Madaliński. Droga obrana przez klub wydaję mi się że jest bardzo dobra. Trzeba tu zaznaczyć, że kilku wychowanków występuję w klubach ekstra ligowych, jak i klubach pierwszej ligi.
W tym sezonie trapiły Ciebie kontuzje. Jak ocenisz grę swoich kolegów bez Ciebie czyli "motoru napędowego" leszczyńskiej drużyny?
- To prawda miałem problemy zdrowotne, które pojawiły się w pierwszej części sezonu. Związane one były z kontuzją kolana, której nabawiłem się dwa sezony wcześniej podczas meczu w Zielonej Górze. Naderwałem więzadła krzyżowe w kolanie, jednak zdołałem się wyleczyć i teraz nie mam problemów z tym związanych. Jeśli chodzi o grę moich kolegów to oceniam ją bardzo wysoko. Stanęli na wysokości zadania w najważniejszych meczach zagrali naprawdę bardzo dobrze. Miło słyszeć, że jestem "motorem napędowym", jednak nikt nie jest niezastąpiony i gdyby nie moi koledzy z boiska to nie byłoby również mnie, także uważam że wszyscy jesteśmy tak samo ważni.
Kibice Arot-u okrągłe 10 lat czekali na awans do pierwszej ligi. Czy wraz z wejściem na wyższy poziom zwiększy się popyt na piłkę ręczną w mieście, w którym króluje żużel?
- Nie tylko kibice, a także my zawodnicy czekaliśmy na ten sukces 10 lat. Jest to dla nas, dla środowiska piłki ręcznej w Lesznie wielkie wydarzenie mając na uwadze fakt, że osiągnęliśmy to w oparciu o swoich wychowanków. Z drugiej strony uważam, że gdyby udało się zatrzymać w Lesznie tych chłopaków którzy odeszli wcześniej do innych klubów to z awansu cieszylibyśmy się o wiele wcześniej, jednak jak wiadomo w sporcie jest to naturalne, że zawodnicy zmieniają kluby, taka jest kolej rzeczy. Czy popularność piłki ręcznej w Lesznie wzrośnie po awansie? Mam nadzieję, że tak chociaż raczej trudno konkurować z historią polskiego żużla, z wypracowanymi przez lata wynikami zawodników Unii Leszno. Jednak mam nadzieję, że nawet ci zagorzali kibice wpadną do nas na halę, żeby nas wesprzeć w nadchodzącym sezonie. O stałych kibiców, których mamy się nie martwię, byli z nami przez te ostatnie lata i pewnie będą z nami również w następnym sezonie.
Trener Ryszard Kmiecik stawia w drużynie na wychowanków. Jak ocenisz jego pracę przez minioną dekadę? Czy jest on właściwym człowiekiem na właściwym miejscu?
- Tak to prawda trener stawia na swoich wychowanków. Skoro do dziś to wychodzi i daje efekty to twierdzę, że praca którą wykonuje trener Ryszard Kmiecik jest bardzo dobra. Myślę, że trener zdaję sobie sprawę, że bez swoich wychowanków i pracy z najmłodszymi trudno utrzymać drużynę seniorów, chociażby na poziomie drugiej ligi. Według mnie jest to właściwy człowiek na właściwym miejscu.
Patrząc na opinie kibiców nie wszyscy stoją murem za trenerem Kmiecikiem. Czy w nadchodzącym sezonie pozostanie na ławce trenerskiej, czy też jako twórca leszczyńskiego szczypiorniaka będzie zajmował się innymi sprawami w zespole? Bo jak wiadomo pełni on zarówno funkcję prezesa jak i trenera.
- Z tego co mi wiadomo to trener Kmiecik będzie z nami w nowym sezonie, będzie naszym trenerem. Czy będzie się zajmował innymi sprawami to bardziej pytanie do Niego niż do mnie. Jeśli chodzi o kibiców, to też naturalna kolej rzeczy, że niektórym pewne sprawy nie odpowiadają i będą szukać dziury w całym, natomiast inni będą wspierać pracę trenera Kmiecika. Myślę, że nie możemy tak do końca opierać się na każdej opinii kibiców czy to pozytywnej, czy negatywnej.
W pierwszej lidze poziom gry jest już zupełnie inny niż na parkietach drugoligowych. Czy w Arocie planowane są wzmocnienia na następny sezon?
- Wszyscy sobie zdajemy sprawę, że nadchodzący sezon będzie o wiele trudniejszy. Po pierwsze będziemy beniaminkiem, którego każdy będzie chciał pokonać, po drugie o wiele więcej będziemy musieli dać od siebie, żeby się utrzymać. Czy planowane są wzmocnienia w Arocie? Trudno mi się wypowiadać w tym temacie, ponieważ nie jestem osobą, która o tym decyduję.
Wydaję się, że awans na wyższy szczebel powinien sam przyciągnąć sponsorów. Czy sądzisz, że Leszno gotowe jest m.in. pod względem finansowym na grę w pierwszej lidze?
- My jako zawodnicy zrobiliśmy wszystko, żeby awansować, natomiast reszta należy już do działaczy, do władz miasta, czy też prywatnych sponsorów. Mam nadzieję, że ten nasz "mały" sukces zwrócił uwagę sponsorów i, że nas chętnie wspomogą w nowym sezonie, bo jak wiadomo gra w pierwszej lidze wiążę się z większymi wydatkami.
Ufam, że skoro awansowaliśmy to stać nas będzie na to żeby wystartować w nowym sezonie w pierwszej lidze.
Czym Arot Astromal zaskoczy od pierwszego spotkania nowego sezonu? Czy będzie chciał powtórzyć wyczyn niedawnego rywala z II ligi, Wolsztyniaka Wolsztyn, który w pierwszej lidze spisuje się bardzo przyzwoicie?
- Na pewno będziemy się starać zrobić jak najlepsze wrażenie już w pierwszych meczach, punktów jest dużo do zdobycia, ale także dużo do stracenia. Najważniejsze jest to żeby się utrzymać. Wolsztyn pokazał, że można po walce zając dobre miejsce w środku tabeli, oczywiście każdy zespół jest inny, ale myślę, że sobie poradzimy. Głównym celem będzie utrzymanie, jeśli uda się ugrać coś więcej to będzie to dla nas sukces.
Do rozegrania została ostatnia kolejka w obecnym sezonie, i będzie to wyjazd do Dzierżoniowa. Jak podejdziecie do tego spotkania wiedząc, że macie już zapewniony awans?
- Tak to prawda pojedziemy do Dzierżoniowa już jako pierwszoligowcy. Jest to ostatnia kolejka sezonu, pojedziemy tam zatem z nastawieniem żeby wygrać, jednak podejdziemy do tego meczu na spokojnie. Mamy przecież w głowach przyszły sezon i raczej nikt nie chciałby wrócić stamtąd z kontuzją.
Powiedz czego najbardziej brakuje Arot-owi by w następnym sezonie grać jeszcze lepiej?
- Nie chciałbym mówić o tym czego nam brakuję, mogę powiedzieć, że na pewno nie poddamy się i będziemy walczyć do końca sezonu o jak najlepszy wynik.
Czego można życzyć Tobie oraz Twojej drużynie w ostatnim spotkaniu tego sezonu oraz następnym sezonie na parkietach pierwszej ligi?
- W ostatnim meczu tego sezonu życzyłbym nam spokoju i szczęśliwego powrotu do domu. Natomiast w nadchodzącym sezonie przede wszystkim zdrowia, żeby omijały nas kontuzje i oczywiście jak największej zdobyczy punktowej. Jeśli chodzi o mnie to zdrowia i jeszcze raz zdrowia.