Do przerwy wągrowieccy piłkarze ręczni prowadzili 15:7. Po zmianie stron Nielba nie zwolniła tempa. Różnica bramkowa dzieląca obie ekipy cały czas się powiększała. Paweł Galus - trener Nielby dał pograć wszystkim swoim zawodnikom. W ostatnich minutach trafienia zaliczyli też młodzi wychowankowie wągrowieckiego klubu: Bartosz Biniewski oraz Dariusz Widziński.
Według Łukasza Gieraka zawodnicy Gwardii - podobnie jak w pierwszym starciu, na początku spotkania starali się indywidualnie kryć Dawida Przysieka oraz jego. Na dłuższą metę nie mogli jednak tego utrzymać. - Gwardziści na pewno walczyli. Nie można było im odmówić wielkiego serca do walki. O zwycięstwie zadecydowały jednak nasze większe umiejętności, doświadczenie oraz atut własnego boiska. Graliśmy konsekwentnie oraz długo w ataku. Byliśmy chyba bardziej skoncentrowani niż rywale. Przypomnę, że tylko trzem ekipom udało się wygrać w Wągrowcu. Mam nadzieję, że w przyszłym sezonie będzie podobnie. Liczę też, że poprawimy naszą grę na wyjazdach. Wtedy powinno być o wiele łatwiej o utrzymanie - wyjaśniał po meczu wągrowiecki rozgrywający.
Z kolei zdaniem Pawła Galusa, jak na warunki pierwszoligowe, Opole posiada solidną drużynę. - Bardzo poważnie podeszliśmy do spotkania rewanżowego. Nasi zawodnicy walczyli jak tygrysy, rzucając się na każdą piłkę. Dobrze, że nikt nie nabawił się z tego powodu kontuzji. Pomimo wysokiego prowadzenia, chłopcy starali się jeszcze powiększyć przewagę. Mamy trzeci rok ekstraklasy. Trzeba się z tego cieszyć - tłumaczył rozentuzjazmowany trener Nielby.