Zydroń na parkiecie pojawił się w ósmej minucie i od razu podszedł do rzutu karnego. Powrót na boisko udany jednak nie był, piłkę efektownie odbił bowiem dobrze tego dnia dysponowany Sebastian Sokołowski. W dalszej części meczu bramkarz przyjezdnych jeszcze dwukrotnie zatrzymywał rzuty Zydronia ze skrzydła, dając się doświadczonemu zawodnikowi Azotów pokonać tylko dwukrotnie - po próbie z koła i w sytuacji sam na sam wynikłej z dobrze wyprowadzonego kontrataku.
- Cieszy powrót Wojtka do grania po tak długiej przerwie. Myślę, że zaprezentował się naprawdę przyzwoicie - mówi trener Azotów, Marcin Kurowski. Zydroń dobrze grał przede wszystkim w obronie, pod bramką przeciwnika było już jednak zdecydowanie słabiej, a po najskuteczniejszym w ostatnich latach zawodniku Azotów wyraźnie widać, że brakuje mu kontaktów z piłką i by dojść do najwyższej formy, potrzebuje czasu. Sobotni występ, obok dwóch trafień, okrasił także dwuminutowym wykluczeniem.
- Wiadomo, że brakuje mi pewności siebie, z piłką trenuję dopiero od dwóch tygodni, więc na pewno potrzebuję ogrania i warunków meczowych - nie ma wątpliwości Zydroń, pytany przez SportoweFakty.pl o ocenę swojego sobotniego występu. Starcie z Warmią było dla niego pierwszym występem od blisko czterech miesięcy. - Sądzę, że wszystko powinno szybko wrócić do normy. Bardzo ważne jest zgranie z resztą zespołu, a pięć treningów to tak naprawdę tyle, co jeden mecz - wyjaśnia doświadczony zawodnik.
Pod jego nieobecność kuleją puławskie skrzydła. W trzech pierwszych meczach Michał Bałwas, Dmitrij Afanasjev i Sebastian Płaczkowski rzadko dochodzili do sytuacji rzutowych, a ciężar zdobywania bramek spadł na zawodników z drugiej linii. - Na razie rzucają rozgrywający, zobaczymy, jak to będzie dalej wyglądać w tym sezonie. Ja nie kieruję grą, więc nie mnie należy o to pytać - mówi Zydroń, proszony o wyjaśnienie zaistniałego stanu rzeczy i przyczyn oparcia ofensywy na rzutach z dystansu.
Azoty powrót Zydronia naznaczyły zwycięstwem, gra - szczególnie do przodu - wyglądała jednak przeciętnie. - Jakoś te rozwiązania w ataku nie były takie, jak byśmy chcieli, nie bardzo to wychodziło. Cieszy mnie jednak, że graliśmy solidną i mocną obronę, Maciek Stęczniewski odbił dużo ważnych piłek i stąd ten wynik. Nad ofensywną musimy jednak jeszcze pracować. Z czego to wynikało? Ciężko mi się wypowiadać na ten temat. Musimy przeanalizować ten mecz na spokojnie i wtedy wyciągniemy wnioski.