Awans jest w naszym zasięgu - rozmowa z Lucyną Zygmunt, trenerką drużyny MKS Olimpia/Beskid Nowy Sącz

Do rozpoczęcia rozgrywek w pierwszej lidze kobiet zostało już niewiele czasu. Sporo emocji w ostatnich dniach wzbudził projekt połączenia zespołów MKS Beskid oraz UKS Olimpia, którego inicjatorem były władze Nowego Sącza. Występująca pod nazwą MKS Olimpia/Beskid/Gór-Stal Nowy Sącz drużyna jest dużą niewiadomą przed rozgrywkami nowego sezonu. Większość wątpliwości związanych ze sportowym potencjałem tego zespołu wiąże się z faktem ekspresowego przeprowadzenia tej fuzji na niespełna trzy tygodnie przed startem rozgrywek. Na pytania mogące pomóc w rozwianiu niektórych wątpliwości zgodziła się odpowiedzieć Pani Lucyna Zygmunt - trenerka sądeckiego zespołu.

Michał Śmierciak: Zawodniczki nowego klubu w zeszłym sezonie grały przeciwko sobie a jeszcze niedawno przygotowywały się do rywalizacji ze sobą w meczach derbowych, teraz niespodziewanie występują w jednej drużynie. Jak zatem wygląda atmosfera w zespole?

Lucyna Zygmunt: Myślę że wbrew wszelkim negatywnym oczekiwaniom co do tego, że atmosfera w nowym zespole będzie bardzo trudna, okazało się że naprawę, właściwie od pierwszego treningu jest taka jak powinna być wśród zawodniczek grających na tym poziomie. Dziewczyny starają się wzajemnie sobie pomagać na treningach, nie dostrzegam tutaj żadnych animozji wynikających z tego, że któraś zawodniczka przyszła z jednego zespołu a inna z drugiego. Te dziewczyny wzajemnie ze sobą współpracują i każdy kto przyjdzie na trening może to samemu ocenić, tych animozji w ogóle tutaj nie widać. Nerwowa atmosfera wokół zespołu powoli przycicha, górę bierze normalna i ciężka praca na treningach a z czasem będzie coraz lepiej, początki zazwyczaj nie są łatwe.

A ze sportowego punktu widzenia? W jednej drużynie mamy dwa zespoły, z których każdy miał inny okres przygotowawczy do sezonu oraz inną taktykę przygotowaną na najbliższe rozgrywki. Jak prezentują się zawodniczki grając wspólnie?

- Jeżeli chodzi o taktykę to realizujemy to co zostało opracowane w Olimpii, w takim momencie trudno było wymyślać jakieś nowe elementy, właściwie zostało nam 10 dni do pierwszego meczu ligowego. Sposób gry, który był przygotowany po części znany był również dziewczynom z Beskidu, nie ukrywam że na naszych treningach bardzo szybko udało się wprowadzić wzajemną nic porozumienia na parkiecie. Rozmawiałam z dziewczynami na temat wprowadzenia nowych zagrań taktycznych ale wspólnie stwierdziłyśmy, że to wystarczy. Natomiast zbyt dużo nowości na tym etapie wprowadziłoby niepotrzebny chaos oraz zamieszanie. Oczywiście cały czas ćwiczymy i omawiamy różne nowe warianty, którymi z czasem będziemy urozmaicać naszą grę.

Jakim sposobem udało się stworzyć tą wstępną nić porozumienia podczas gry?

- Niestety nie było absolutnie czasu aby pomyśleć nad zgrupowaniami bo wiele dziewczyn z zespołu na co dzień pracuje, co wykluczało możliwość nawet krótkiego obozu. Nie było też możliwości aby zagrać sparingi ale mamy tak dużą ilość zawodniczek, dlatego postanowiliśmy bardzo dużo grać między sobą, ćwiczymy w ten sposób zagrywki jak i stałe elementy gry. Do znudzenia powtarzamy ćwiczenia aby wszystkie dziewczyny, bez wyjątku znały je na pamięć, rozumiały się podczas meczu. Te treningi, kiedy mamy zawodniczki w komplecie poświęcamy głównie na grę, zgrywanie się oraz oswajanie z taktyką. Ponadto poza ćwiczeniem elementów gry, stawiamy na rozwój możliwości indywidualnych oraz technicznych a także stawiamy na dodatkowe zajęcia, przygotowanie indywidualne.

W kadrze zespołu wymieniono 24 zawodniczki, jest to spora liczba zważywszy na to, że przed każdym meczem będzie musiała pani kilka z nich posłać na trybuny. Jaki ma pani sposób aby tę sprawę rozwiązać?

- Rzeczywiście mamy w drużynie 24 zawodniczki, z tym że trzy są obecnie kontuzjowane, przechodzą rehabilitację. Jak widać zawsze w zespole zdarzają się jakieś urazy, czasem zawodniczki muszą z tego powodu opuścić trening lub mecz. Ta liczba 24 to wcale nie jest tak dużo jak się wydaje, prześledziłam składy drużyn grających w Superlidze i nieraz jest więcej niż 24 zawodniczki, jak chociażby w Chorzowie czy Lublinie. To nie jest tak dużo jeśli myślimy o perspektywie Superligi. Każda z tych zawodniczek ma szanse zagrać w meczach ligowych oraz pucharowych, wszystko zależy od ich dyspozycji. Miejmy nadzieję, że nie przytrafią nam się poważne kontuzje ale one się w sporcie pojawiają i z tego zespołu pewnie zawsze ktoś nie będzie mógł wystąpić ze względów zdrowotnych. Ponadto zawodniczki nie zawsze będą prezentować najwyższą formę, jest je kim zastąpić i mnie to cieszy a nie przeraza. Każda z dziewczyn jest dla nas cenna i akurat ta grupa tak się rozłożyła, że mamy po 2-3, czasem nawet 4 zawodniczki na jedną pozycje i to jest świetne dla mnie jako trenera. Mogę dokonywać wyboru składu przed każdym spotkaniem, jest to dobre ze względu na ustalanie taktyki oraz zawodniczek na danego przeciwnika.

Czyli zapowiada nam się duża rotacja składem przed każdym meczem?

- Nie do końca. Oczywiście ta pierwsza siódemka będzie raczej stała, z drobnymi zmianami ale pozostałe zawodniczki będą dobierane w zależności od potrzeb meczu oraz zespołu. Każda z nich ma jakieś indywidualne cechy i umiejętności, którymi się wyróżnia i za ich sprawą dobierana będzie do taktyki i zespołu z jakim w danej chwili mamy się zmierzyć.

Wspomniała pani o trzech kontuzjowanych zawodniczkach, jak wygląda sprawa ich urazów, kiedy będą w pełni zdolne do tego aby grać i pomagać drużynie, chodzi tutaj przecież o ważne ogniwa tego zespołu?

- Kontuzjowane są Kasia Łakomska, Joasia Gadzina oraz Mirela Kaczyńska. Jeśli chodzi o Katarzynę to jej kontuzja palca owszem wyglądała groźnie ale na szczęście okazała się mniej poważna niż sądziliśmy. Mam nadzieję, że w krótkim czasie wróci do grania i już podczas pierwszego meczu będziemy mogli skorzystać z jej umiejętności. Co do Aśki to lekarz powiedział, iż jest to kwestia około czterech miesięcy kiedy będzie mogła już grać ale znając jej zapał i ambicje, będzie garnąć się na boisko już sporo wcześniej. Mirela natomiast dochodzi do siebie po operacji, rehabilitacja przebiega sprawnie zatem mam nadzieję, że będzie mogła nam pomóc już za około miesiąc, może nieco później.

A co z inną kontuzjowaną zawodniczką, która nie tak dawno wymieniana była przez media jako duże wzmocnienie Olimpii a w składzie nowego zespołu już jej nie ma, chodzi o Agnieszkę Dąbrowską?

- Agnieszka jest na chwilę obecną kontuzjowana, przechodzi rehabilitację i wstępne prognozy mówią, że do gry zdolna będzie około stycznia przyszłego roku. Jest w Nowym Sączu, przeprowadziliśmy z nią kilka rozmów i na pewno dojdziemy do porozumienia. Problemem jest jednak to, że kontrakt Agnieszki w Piotrcovii skończył się w czerwcu ale pomimo tego ma z klubem jeszcze prywatne sprawy do rozwiązania. Gdybyśmy teraz wykupili jej kartę to niewyjaśnione sprawy z przeszłości mogłyby się utrudnić, dlatego spokojnie czekamy na podpisanie kontraktu do stycznia kiedy to będzie wolną zawodniczką i miejmy nadzieję wyjaśni wszystkie swoje osobiste sprawy z poprzednim klubem.

Podczas konferencji prasowej, która odbyła się przed kilkoma dniami, prezes klubu oficjalnie stwierdził, że celem na nowy sezon jest awans do Superligi. Przy nowym sposobie rozgrywek, zwycięstwo w swojej grupie to jedno natomiast awans to już inna sprawa. Jak pani jako trener ocenia szanse na realizację tego zadania?

- Trudno w tym momencie mówić jaka jest moja ocena tego wszystkiego, oczywiście z pozycji faworyta gra się bardzo trudno ale myślę że rzeczywiście jest na to realna szansa. Uważam, że konkretniejsza odpowiedź może być podana po dwóch czy trzech kolejkach ligowych. Nie znamy wszystkich zespołów z którymi przyjdzie nam się mierzyć w lidze, dlatego na ocenę potencjału każdego z nich należy poczekać do momentu aż zobaczymy co zaprezentują na boisku. Wiem, że awans jest w naszym zasięgu, jeśli zawodniczki naszej drużyny pokażą to na co naprawdę je stać to jesteśmy w stanie wywalczyć ten upragniony awans. Widzę na treningach, że niektóre dziewczyny nie pokazują w pełni tego co potrafią. Wiem że każda z nich ma spore umiejętności i pracujemy nad tym aby mogły w pełni zaprezentować swoje możliwości podczas zmagań jakie czekają nas w tym sezonie.

Nowa sądecka drużyna, jak sama pani powiedziała, typowana jest jako faworyt do zwycięstwa w tych rozgrywkach. Czy w drużynie da się odczuć, że na zawodniczkach ciąży presja awansu, powodzenia tego nowego projektu?

- Uważam, że nie jest to presja a raczej pozytywna motywacja. Mimo tego zaobserwowałam i mam lekkie obawy, że niektórym zawodniczkom awans wydaje się łatwym zadaniem, co przecież nie jest prawdą. Wszyscy wokół o tym mówią, nazywają nas faworytem i część zawodniczek sobie nie wyobrażają że może być inaczej. Nie chcę aby myślały, że wystarczy wyjść na parkiet a sukces przyjdzie sam, bo jesteśmy faworytem. Jednak myślę, że rozmowy które prowadzimy ze sobą oraz odprawy przedmeczowe, sprawią że dziewczyny w awans będą wierzyły ale zrozumieją, że on nie przyjdzie sam a trzeba go wywalczyć na boisku, trudem i zaangażowaniem.

Zmagania ligowe i walka o awans do Superligi to jeden front na którym zespół będzie musiał pokazać co potrafi ale jest jeszcze Puchar Polski. Jak pani będzie traktować te rozgrywki, jest to poligon doświadczalny dla tego zespołu czy przyświeca temu jakaś inna idea?

- Uważam, że wszystkie pojedynki jakie rozegramy w Pucharze Polski będą dodatkowym przygotowaniem do gry o cele jakie postawiliśmy sobie przed tym sezonem. Z jednej strony będą dobrym przetarciem przed rywalizacją w barażach, innym aspektem natomiast jest konfrontacja i poznanie jak naprawdę wygląda piłka ręczna na poziomie Superligi. Jest to podwójna korzyść bo sporo możemy się w tych rozgrywkach nauczyć ale co ważne, zobaczymy także w którym punkcie jesteśmy i nad czym musimy jeszcze pracować w kontekście gry w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Jest pani pierwszym trenerem tego zespołu, pomocą w prowadzeniu drużyny służył będzie pan Marian Gawęda, dlaczego wybór padł akurat na tego trenera?

- Współpracowałam z Marianem w Olimpii i to wspólne działanie dobrze nam się układało. Myślę, że dziewczyny zauważają to, iż nasza współpraca wygląda prawidłowo, jest wzajemna życzliwość a to ważne aby zawodniczki czuły współpracę w sztabie szkoleniowym, dążenie do celu przy wzajemnym wsparciu i pomocy. Ja zajmuje się przygotowaniem taktycznym zespołu oraz wytrzymałościowo-siłowym, Marian natomiast trenuje z bramkarkami oraz zajmuje się ćwiczeniami ogólnorozwojowymi. Oczywiście dużo rozmawiamy, wymieniamy się spostrzeżeniami i wspólnie dajemy sobie wskazówki w naszej pracy z zespołem. Jeden trener nie jest w stanie zauważyć wszystkiego co dzieje się podczas treningu i skupić odpowiedniej uwagi na każdym elemencie treningu. Wprowadzamy do naszych treningów różne urozmaicenia, dużo czasu poświęcamy zajęciom gimnastycznym i funkcjonuje to sprawnie z korzyścią dla drużyny.

Pierwszy mecz już w najbliższą sobotę, wielu sympatyków piłki ręcznej w Nowym Sączu zastanawia się jak to wszystko będzie wyglądało ze strony organizacyjnej czy rzeczywiście jest to jeden klub reprezentujący miasto czy też jakiś prowizoryczny twór?

- Jest to zupełnie nowy zespół, startujący z pułapu jednej i solidnej reprezentacji naszego miasta bez rozbijania tego na dwie drużyny. Oparty jest jednak na historii i tradycji dwóch połączonych klubów, dlatego też w wizerunku tego zespołu widocznych będzie sporo aspektów nawiązujących do miasta oraz obu klubów. Dresy w jakich nasze zawodniczki zaprezentują się przed meczem są w kolorach biało-zielonych, czyli nawiązujących do kolorystyki miasta, widocznej chociażby w herbie Nowego Sącza. Pierwszy mecz ligowy rozegramy w czerwono-czarnych strojach, co nawiązuje do kolorystyki Beskidu, drugi komplet strojów będzie w białej kolorystyce co wiąże się ze strojami w jakich grała Olimpia. Kibice zobaczą na boisku poważną i profesjonalną reprezentację swojego miasta a na strojach zawodniczek będzie oficjalne logo promujące miasto Nowy Sącz.

Zarówno Beskid jak i Olimpia miały w mieście swoich sympatyków. Dało się to szczególnie odczuć podczas zmagań derbowych kiedy oba obozy przekrzykiwały się w dopingu dla swoich drużyn, wypełniając szczelnie nowosądecką halę sportową. Spodziewa się pani, że podczas sobotniego meczu wszyscy kibice zgodnie będą dopingować nowy zespół?

- Trudno powiedzieć, pierwszy mecz to dla nas wszystkich jest zagadka i nie wiemy co drzemie obecnie w sercach kibiców. Jeśli dziewczyny zaprezentują wspólnie wysoki poziom, będzie dobra gra i emocje na boisku, to kibiców wspierających ten zespół z czasem powinno być coraz więcej. Od wielu lat w Nowym Sączu piłka ręczna miała fantastycznych kibiców co niejednokrotnie udowodnili na meczach zarówno rozgrywanych u siebie jak i na wyjazdach. Liczymy na to, że i tym razem będą nas wspierać, kibicować swojemu miastu i jakoś wspólnie zadbamy o to aby atmosfera tego sportu była jak najlepsza.

Komentarze (0)