Krzysztof Podliński: Porażka ze Stalą Mielec była dla was czwartą z rzędu i siódmą w sezonie. To musi deprymować.
Mateusz Jankowski: To jest bardzo deprymujące, tym bardziej, że przez większość meczu prowadziliśmy i w końcówce oddaliśmy inicjatywę. Nasza postawa mogła się podobać przez około 45 minut. Później wkradł się chaos i zaczęły pojawiać się niewymuszone błędy.
Trzeba przyznać, że zatrzymał was Adam Wolański.
- Bramkarz mieleckiej siódemki zamurował bramkę w końcówce spotkania. Jednak sami jesteśmy sobie winni, ponieważ nie wykorzystaliśmy trzech z pięciu rzutów karnych. Mieliśmy też inne dogodne sytuacje, których nie potrafiliśmy zamienić na bramki. Punkty były nam bardzo potrzebne, niestety nie udało się ich zdobyć.
Po ośmiu kolejkach Warmia jest czerwoną latarnią rozgrywek. Zdaniem trenera Tłuczyńskiego stoicie pod ścianą. Jak wyjść z dołka w takiej sytuacji, mając przed sobą dwa mecze wyjazdowe?
- Zdajemy sobie sprawę z naszej obecnej sytuacji. Nie jest ona do pozazdroszczenia. Mamy swoje problemy, ale nikt nie da nam taryfy ulgowej, wręcz przeciwnie, każdy będzie chciał to wykorzystać. Recepta jest prosta, trzeba zacząć wygrywać. Nie ważne gdzie teraz gramy i z kim. Musimy walczyć o każdy metr boiska, wystrzegać się niepotrzebnych błędów, a przede wszystkim uwierzyć w siebie i w to, że jesteśmy w stanie zagrać dobre spotkanie i rozstrzygnąć je na swoją korzyść.
Kibice zadają sobie pytanie, dlaczego Warmia gra tak słabo? Znajdujesz odpowiedź na to pytanie?
- Ma na to wpływ plaga kontuzji, jaka nas dotknęła. Gramy bez lewego rozegrania, a ostatnie pięć spotkań bez środkowego rozgrywającego. Odpadł nam do końca sezonu Mateusz Kopyciński, ale na szczęście został on zastąpiony Piotrkiem Swatem. Gorzej wygląda druga linia. Doszedł do nas Jacek Zyśk, który bardzo się stara, ale widać u niego braki w treningach. Siła rzutu i dynamika na pewno byłaby większa, gdyby był w ciągłym treningu i przeszedłby okres przygotowawczy. Na środku rozegrania grał Marcin Malewski, nominalny skrzydłowy. W jednym meczu mogliśmy tym kogoś zaskoczyć, ale każdy analizuje i widzi, co się dzieje. Przeciwnicy wiedząc, że jesteśmy pozbawieni drugiej linii, stają płasko w obronie, zacieśniają koło i domykają nam skrzydła, zabierając tym samym nasze pozostałe atuty. Mimo tego, byliśmy bliscy zwycięstwa w Legnicy i u siebie ze Stalą. Zabrakło nam jednak trochę skuteczności z czystych pozycji, może szczęścia, zimnej głowy, sami do końca nie wiemy. Jeżeli taka sytuacja dotknęłaby, jakiś inny zespół podejrzewam, że wyglądałoby to podobnie jak u nas. Mimo to staramy się walczyć i nie poddawać, ale jest nam coraz ciężej.
Warmiacy nie potrafią wyjść z marazmu i wciąż okupują ostatnie miejsce w lidze
Jestem zdania, że Warmia nawet przy wspomnianych osłabieniach powinna grać lepiej. Zgodzisz się ze mną?
- Walczymy w każdym spotkaniu, jednak pewnych rzeczy nie jesteśmy w stanie przeskoczyć. Nie możemy stworzyć sobie warunków meczowych w treningu. Jest nas po prostu mało.
Play-off wymyka wam się z rąk. Zagracie w tym sezonie o utrzymanie?
- Nikt nie dopuszcza do siebie takich myśli. Mam nadzieję, że już niedługo nasz skład się wzmocni o kontuzjowanych chłopaków i pokażemy swoje prawdziwe oblicze.
Jaka atmosfera panuje w szatni? Presja jest przecież ogromna, a psychiczny balast coraz cięższy.
- Staramy się skupić na treningach i meczach. Zajmowanie sobie głowy rzeczami, które są dookoła nas na pewno sprawy nie polepszy. Jeżeli każdy zawodnik zejdzie z treningu zadowolony z pracy, jaką wykonał to będzie budujące. Jednak jeśli nie skupi się na treningu, a będzie myślał o tym, co jest dookoła to po prostu nie złapie pewności siebie oraz wiary w zwycięstwo.
Według Ciebie wyjściem z sytuacji może być zmiana trenera?
- Absolutnie nie. Trener Tłuczyński to bardzo dobry fachowiec, a jego zwolnienie byłoby najgorszym posunięciem, wręcz gwoździem do trumny.
Zarząd klubu postawił przed wami ultimatum punktowe?
- Nie.