Trener reprezentacji na mnie liczy - rozmowa z Aleksandrem Bushkovem, skrzydłowym NMC Powen Zabrze

Aleksandr Bushkov do NMC Powen Zabrze dołączył do NMC Powen Zabrze w sezonie 2009/2010. O Białoruskim rozgrywającym kibice wiedzieli bardzo mało, a pierwszy sezon w barwach zabrzańskiej ekipy nie przyniósł Białorusinowi pochwał z ich strony. Sasha dostał jednak szansę, którą wykorzystał, stając się jednym z najlepszych zawodników, by w bieżących rozgrywkach awansować do miana lidera zespołu. Klasę, przemianowanego na prawoskrzydłowego, gracza docenił niedawno również selekcjoner reprezentacji Białorusi.

Alicja Chrabańska: Niedawno wróciłeś ze zgrupowania kadry narodowej. Jak wrażenia?

Aleksandr Bushkov: Było bardzo dobrze. W drużynie panowała wspaniała atmosfera. Pierwszy raz byłem na takiej dużej imprezie, gdzie grały jedne z najlepszych drużyn świata, czyli Polska i Rosja. Austria to także niezły zespół. To było dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie.

Wspomniałeś o Turnieju o Puchar Gdyni. Jak ocenisz występ reprezentacji Białorusi w tej imprezie?

- W pierwszym meczu zagraliśmy bardzo słabo i to głównie w ataku. Rywale rzucili nam sporo bramek z kontry, po naszych błędach. Przeglądaliśmy potem statystyki i popełniliśmy chyba ponad 20 błędów, to za dużo jak na reprezentację, ba nawet na ligowe rozgrywki. Można powiedzieć, że ten pojedynek przegraliśmy w ataku, a nie w obronie. Dwa następne mecze, z Polską i z Austrią, przegraliśmy w końcówkach. W spotkaniu z Polakami od 47. minuty nie rzuciliśmy żadnej bramki, w tym nie wykorzystaliśmy dwóch karnych. Z Austriakami było podobnie. Dostaliśmy kilka głupich kar i w 53. minucie rywale odskoczyli nam na trzy bramki. Zabrakło nam czasu, żeby to odrobić. Ale warto wspomnieć, że nasza reprezentacja nie grała w pełnym składzie. Brakowało trzech zawodników z drugiej linii. Ja również miałem problemy, bo w kadrze gram na rozegraniu, w klubie i to od dwóch lat jestem skrzydłowym. Trudno było mi się przestawić. Nie znam też wszystkich zagrywek i zapoznanie się z nimi zajmie mi trochę czasu. Dostałem od trenera rozpiskę, co mam ćwiczyć i mam nadzieję, że kiedy pojadę na następny obóz będzie już lepiej. Mam nadzieję, że dostanę więcej szans na granie i je wykorzystam.

Masz zatem sporą szansę zagościć w kadrze na stałe?

- Myślę, że nie jestem gorszy od pozostałych kadrowiczów. Na treningach nie wyglądało to źle. Rozmawiałem po turnieju z trenerem, który powiedział, że na mnie liczy. Mówił mi, żebym się nie stresował, tylko robił to co mam robić. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.

Wróćmy teraz na nasze ligowe podwórko. Pierwsza faza rundy zasadniczej już niemal dobiegła końca. Jak ocenisz ją w wykonaniu NMC Powen Zabrze?

- Nasza gra wygląda coraz lepiej. Wygraliśmy trzy ostatnie mecze. Co prawda dwa z pierwszoligowcami (sparing z Olimpią Piekary Śląskie i pucharowy mecz z Czuwajem Przemyśl - przyp. red), ale to też w jakiś sposób nam pomogło. Może właśnie brakowało nam tych wygranych. Być może teraz nasza forma jeszcze pójdzie w górę. Przed nami mecz z Vive Targami Kielce, będzie ciężko, ale nie jest powiedziane, że przegramy to spotkanie. Pojedynek z Orlen Wisłą Płock pokazał, że możemy powalczyć nawet z mistrzami. Możemy zdobyć punkty na wyjeździe i to z tak dobrymi klubami. Ale właśnie w takich meczach trzeba się uczyć i wyciągać z nich korzyści.

Nie da się nie zauważyć, że dla Ciebie bieżący sezon jest znakomity…

- Kilka meczów mi nie wyszło. Nie robię na parkiecie żadnych cudów, ale tylko wykorzystuję to co robi dla mnie zespół. Koledzy dogrywają mi piłki na skrzydło, podają na kontrę albo rzucam karne i tyle mojej pracy.

Twój pierwszy sezon w barwach NMC Powen Zabrze był dość słaby, następny już znacznie lepszy. Mówi się, że obcokrajowiec zawsze po przyjeździe do nowej ligi potrzebuje sezonu na aklimatyzację. Zgodzisz się z tym?

- W moim przypadku na pewno tak było. W pierwszym sezonie było mi bardzo ciężko, szczególnie jeśli chodzi o kontakt z chłopakami, bo słabo znałem polski. Niewiele umiałem powiedzieć i stresowałem się. Musiałem się chyba wkomponować w zespół. Trudno jest grać kiedy nie ma się kontaktu z drużyną. Kiedy umiesz się komunikować, rozumiesz co inni mówią dużo łatwiej się funkcjonuje w zespole i gra.

Z językiem polskim nie masz już problemów. Czy myślisz o tym, żeby w Polsce zadomowić się na dłużej?

- Nie widzę przeszkód, żeby zostać w Polsce, a szczególnie w Zabrzu. Jeśli nadal będę potrzebny w NMC Powen to chętnie zostanę i będę grał dalej. Myślę, że jednak zostanę w Polsce na dłużej.

Ten sezon, oprócz powołania do kadry i świetnych występów w lidze jest dla Ciebie wyjątkowy jeszcze pod jednym względem…

- Owszem, już niebawem zostanę tatą. Jeśli wszystko ułoży się planowo to mój syn urodzi się w styczniu. Ogromnie się z tego cieszę. Chociaż jest jeden problem. Moja żona wróciła na Białoruś i zostanie tam przez jakiś czas. Jestem tutaj sam i jest trochę przykro. Ale mam nadzieję, że nie będzie mi to przeszkadzać w grze. Będę daleko od żony i syna, ale musimy się z tym pogodzić.

Komentarze (0)