Klęska jest nawozem sukcesu- rozmowa z Arkadiuszem Bosy, kołowym TSV Hannover-Anderten

Po zakończeniu zeszłego sezonu PGNiG Superligi Arkadiusz Bosy po blisko siedmioletniej przygodzie z gorzowską siódemką zdecydował się na rozstanie z klubem, w którym stawiał pierwsze poważne kroki i przenosiny do niemieckiego trzecioligowca z Hanoweru. Zapraszamy do lektury rozmowy portalu SportoweFakty.pl z popularnym "Alvaro".

Łukasz Luciński
Łukasz Luciński
Łukasz Luciński: Jak rozpoczęła się twoja przygoda z handballem? Arkadiusz Bosy: - Wszystko zaczęło się od gimnazjalnych zawodów międzyszkolnych, choć był to jedynie epizod, ponieważ w tamtym czasie zajmowałem się głównie lekką atletyką. Regularne treningi rozpocząłem dopiero w pierwszej klasie liceum, kiedy to zacząłem uczęszczać do sekcji szczypiorniaka Zewu Świebodzin, nie rezygnując jednocześnie z uprawiania lekkiej atletyki. Na poważnie zająłem się jednak piłką ręczna dopiero gdy pani Jola Kozielska, którą chciałbym w tym miejscu serdecznie pozdrowić, zaproponowała mi przenosiny do Gorzowa, by tam kontynuować swoją edukację i trenować. Można więc powiedzieć, że moja kariera rozpoczęła się dopiero w drugiej klasie liceum, a więc stosunkowo późno patrząc na większość moich kolegów po fachu. Skąd wziął się twój boiskowy pseudonim? - Jeszcze za czasów juniorskich pojechaliśmy na obóz do Świeradowa Zdroju, gdzie zostałem zakwaterowany w pokoju wraz z kolegami, którzy uwielbiali brazylijskie wyciskacze łez pokroju "Luz Palomy" czy "Zbuntowanego Anioła". W jednej ze scen padły słowa "que passa porque Alvaro" ("to dlatego, że Alvaro" -redakcja). W tamtym czasie posiadałem na głowie bujną czuprynę, którą pielęgnowałem żelem. Kolega spojrzał wtedy na mnie i stwierdził, że ta sentencja pasuje do mnie jak pięść do twarzy (śmiech). Ten pseudonim utrzymał się do dziś, choć w Gorzowie przez pewien okres nazywali mnie "bułgarskim sztangistą", lecz ta ksywka jakoś się nie przyjęła (śmiech). Czemu zostałeś kołowym? - Przez długi czas z racji postury, silnego rzutu oraz posuchy wśród leworęcznych zawodników występowałem na pozycji prawego rozgrywającego. Dopiero po naszym awansie do I Ligi zacząłem być powoli przestawiany na pozycję kołowego. Patrząc teraz z perspektywy czasu, żałuję tylko, że nastąpiło to tak późno, gdyż na kole gram zaledwie od niemal 4 lat!
Arkadiusz Bosy był w ostatnich latach jedną z wiodących postaci gorzowskiej drużyny
Powszechnie utartą tezą jest, że kołowi są najsłabiej wyszkoleni technicznie, a swoją grę opierają jedynie na sile fizycznej. Czy zgodziłbyś się z tą opinią? - Raczej nie, wystarczy przecież spojrzeć chociażby na zawodnika Vive Targów Kielce Rastko Stojkovicia, który jest bardzo dobrze wyszkolony technicznie, co widać chociażby po tym, co potrafi zrobić z piłką podczas rzutów z koła czy przy egzekwowaniu rzutów karnych. Dysponuje on naprawdę bogatym warsztatem rzutów. Faktem oczywiście jest, że na tej pozycji występują gracze, którzy tężyzną fizyczną znacznie przewyższają pozostałych zawodników na boisku, ale i od tej zasady są wyjątki, bo kołowy wcale nie musi wyglądać jak zapaśnik- wystarczy chociażby spojrzeć na Torstena Laena z Fuchse Belin, czy Bernarda Gille’a z Hamburga. Siła jest bardzo przydatna, by nie dać się przepchnąć i podzielić strefę, ale równie ważne są zwinność i szybkość. Po blisko siedmioletnim pobycie w Gorzowie zdecydowałeś się zmienić barwy klubowe. Skąd ta decyzja? - Cóż, na tę decyzję złożyło się kilka czynników. Po pierwsze spadliśmy z PGNiG Superligi, a po drugie chciałem zmienić otoczenie, by spróbować czegoś nowego i poszukać nowych wyzwań póki jestem jeszcze młody. Wydaje mi się, że dla dobrego dalszego rozwoju warto czasem zmienić barwy i tak też uczyniłem, a czas spędzony w Gorzowie będę wspominał bardzo dobrze, gdyż dał mi on naprawdę dużo… Miałeś ponoć konkretną ofertę ze Stali Mielec. Dlaczego zdecydowałeś się więc na wyjazd do trzecioligowego Hannoveru? - Już wcześniej myślałem o tym, by spróbować sił poza granicami kraju, lecz miałem ważny kontrakt w Gorzowie, a poza tym chciałem najpierw skończyć studia. Faktycznie pojawiła się bardzo konkretna oferta z Mielca, przez którą nie przespałem kilka nocy bijąc się z myślami. Zdecydowałem się jednak na grę w Niemczech i nie żałuję tego wyboru. Nie paliłem za sobą mostów, dlatego też mam nadzieję, że w przyszłości będę jeszcze miał okazję zagrać w PGNiG Superlidze. Jak pokrótce scharakteryzowałbyś swój nowy zespół? - Jesteśmy młodą, ambitną i waleczną ekipą, w której panuje wspaniała atmosfera. Czy przenosiny do Niemiec nie są dla Ciebie degradacją? W Polsce występowałeś wszakże w najwyższej klasie rozgrywkowej… - W żadnym wypadku! Gram w każdym meczu po 60 minut w ataku i obronie przez co cały czas podnoszę swoje umiejętności, a poza tym grają tu byli reprezentanci wielu krajów. W grupie jest 16 zespołów, więc grania jest sporo. Niedługo dobiegnie końca pierwsza runda rozgrywek i śmiało mogę pokusić się o stwierdzenie, że zespoły z czołówki mogłby bić się w naszej rodzimej PGNiG Superlidze co najmniej o utrzymanie. Poziom jest wysoki, do czego przyczyniła się przedsezonowa reorganizacja rozgrywek- z dwóch grup II Ligi utworzono jedną, dlatego też wielu drugoligowców zostało zdegradowany do trzeciej kasy rozgrywkowej. W niedalekiej przyszłości chciałbym zagrać w wyższej lidze, więc robię wszystko, by to osiągnąć. Jak podoba Ci się kraj naszych zachodnich sąsiadów? - Podoba mi się tu bardzo, ludzie są bardzo mili i uśmiechnięci, a o drogach chyba wspominać nie muszę (śmiech). Mieszkam w bardzo ładnej okolicy, skąd mam bardzo blisko cyz to na halę, siłownię, market czy metro, a pod samym nosem rozciąga się bardzo duży park.
Popularny "Alvaro" reprezentuje obecnie barwy TSV Hannover-Anderten
Śledzisz wyniki gorzowskiej drużyny? Jestem na bieżąco śledząc wyniki i informacje dotyczące gorzowskiej drużyny w Internecie, równie często kontaktuję się też z chłopakami poprzez Skype’a czy portale społecznościowe. Poza tym, gdy tylko pojawia się okazja to z ogromną chęcią udaję się do Gorzowa i biorę udział w treningach wraz z dawnymi kolegami. Jakie są twoje plany na najbliższą przyszłość? - Chcę mocno trenować i grać jak najlepiej, by spełnić swoje cele i marzenia. Oby tylko zdrowie dopisało! Poza tym chciałbym się w końcu ożenić (śmiech). Jak spędzasz czas wolny od treningów? - W czasie wolnym, oprócz regularnego uczęszczania na siłownię, staram się przynajmniej raz w tygodniu grać w squasha z managerem naszego klubu. Poza tym trzy razy w tygodniu biorę udział w kursie języka niemieckiego, tak więc na nudę i brak zajęć nie narzekam (śmiech). Czy masz jakiś sportowy wzór, bądź receptę dla młodych adeptów handballa? - Nie mam jako takiego wzoru, lecz mogę powiedzieć, że piłka ręczna to nie tylko hala, treningi i mecze, ale przede wszystkim wspaniali ludzie, których spotykasz na swojej drodze, miejsca, które odwiedzasz i niezwykłe przygody, które przeżywasz. Warto również pamiętać, że nawet jeśli na początku napotykamy na swej drodze niepowodzenia, to nie warto się poddawać, bo każda klęska jest nawozem sukcesu!
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×