W drodze do perfekcji… - rozmowa z Patrycją Mikszto, bramkarką Vistalu Łączpolu Gdynia

Kobieca reprezentacja narodowa pod wodzą Kima Rasmussena zajęła podczas turnieju London Handball Cup drugie miejsce, przegrywając nieznacznie w finale z Austriaczkami. Turniej w Wielkiej Brytanii był jednym z tematów rozmowy serwisu SportoweFakty.pl z etatową kadrowiczką Patrycją Mikszto.

Łukasz Luciński
Łukasz Luciński
Łukasz Luciński: Jak oceniłabyś postawę naszej reprezentacji podczas turnieju w Londynie? Patrycja Mikszto: - Myślę, że dałyśmy z siebie wszystko i nikt nie może zarzucić nam braku walki czy zaangażowania. Zagrałyśmy dobry turniej, szczególnie możemy się cieszyć z gry w defensywie. Wszystko zmierza w dobrym kierunku choć potrzebujemy jeszcze czasu, by stać się mocniejszą drużyną, bo takie buduje się latami! Czy któraś z was zasłużyła na szczególne uznanie? - Każda z nas miała swój udział w poszczególnych meczach, a ciężar gry rozłożył się na cały zespół, który tworzy naprawdę fajny kolektyw! Londyński turniej był dla organizatorów generalnym testem przed przyszłorocznymi Igrzyskami Olimpijskimi. Jak oceniasz stan przygotowań Brytyjczyków? - Czułam się bardzo dobrze grając w tej wspaniałej hali, a na każdym kroku mogliśmy liczyć na pomoc Brytyjczyków, którzy byli niezwykle sympatyczni. Wprawdzie wiele obiektów nie jest jeszcze ukończonych, ale o organizacji naszego turnieju mogę wypowiadać się w samych superlatywach.
W finale londyńskiego turnieju Polki nieznacznie uległy Austriaczkom
W półfinale zmierzyłyście się z dość egzotycznym rywalem… - To prawda, gdyż Angola to zupełnie inna piłka ręczna! Afrykanki występujące w tej reprezentacji to niezwykle szybkie, zwinne i skoczne dziewczyny. Niejednokrotnie oddawały swoje niezwykle precyzyjne i mocne rzuty nawet z jedenastu metrów. Ich postawa była godna uwagi! Czego zabrakło do zwycięstwa w finale? - Myślę, że o wyniku spotkania z Austrią zadecydowała skuteczność rzutowa. Dodatkowo strzegąca austriackiej bramki Petra Blazek miała wtedy tak zwany dzień konia i wychodziło jej dosłownie wszystko! Nie dość, że broniła na blisko pięćdziesięcioprocentowej skuteczności, to jeszcze miała dużo szczęścia i z pomocą przychodziły jej słupki i poprzeczka. Nie możemy za to narzekać na naszą postawę w defensywie, bo mimo zmęczenia dziewczyny niesamowicie pracowały w obronie! A jak oceniasz swoją postawę w London Handball Cup? - Najbardziej zadowolona byłam po meczu ze Słowacją, lecz zawsze staram się dostrzegać w swojej grze mankamenty i tak też było podczas turnieju w Londynie. W kolejnych spotkaniach staram się wykluczać te błędy i stając się coraz lepszą bramkarką dążyć do perfekcji… Z Londynu przeniosłyście się prosto do Cetniewa. Dostałyście czas na regenerację? - Nie ma odpuszczania! Trenowałyśmy tak jak zawsze dwa razy dziennie na siłowni i w hali. W nadmorskim ośrodku dołączyło do was 6 zawodniczek. Czy z ich pomocą miałybyście w Londynie większą szansę na zwycięstwo? - Jasne, że dziewczyny bardzo by nam się przydały. Niestety Kinia Byzdra narzekała na lekki ból kolana, a i Iwo Niedźwiedź-Cecotka miała pewne problemy ze zdrowiem. Natomiast Karolina Siódmiak z pewnością byłaby dla nas wielkim wsparciem! Jak oceniasz początek sezonu w wykonaniu twojej drużyny klubowej? - No cóż, przez długi okres byłyśmy niepokonane, lecz z żalem muszę przyznać, że rozczarowały mnie nasze dwa ostatnie mecze przed przerwą reprezentacyjną. Nie spuszczamy jednak głów, bo do póki piłka w grze zawsze jest szansa na poprawę! Jednak ostatnie dwa mecze to pewne cztery punkty i przekonywujące zwycięstwa… - Z całym szacunkiem dla zespołów, z którymi przyszło nam się zmierzyć, ale jeśli chcemy grać o najwyższe cele i reprezentować kraj w europejskich pucharach to z takimi przeciwnikami musimy nie tylko wygrywać, ale muszą to być przekonywujące zwycięstwa.
Patrycja Mikszto wierzy, że jej zespół jest w stanie włączyć się w walkę o Mistrzostwo Polski
Spotkania z Pogonią chyba nie będziesz wspominała zbyt miło? - No cóż spotkała mnie dość nieprzyjemna sytuacja, która przytrafiła mi się w mojej karierze po raz pierwszy. Po mocnym rzucie z linii siedmiu metrów egzekwowanym przez Agatę Cebulę została trafiona piłką prosto w twarz. Na szczęście skończyło się to jednak na spory bólu i opuchlizną, ale takie sytuacje są wpisane w moje ryzyko zawodowe, więc muszę być na to przygotowana. Było to już drugie takie uderzenie w ostatnim czasie, gdyż podczas London Handball Cup również zostałam trafiona piłką w twarz, z tą jednak różnicą, że Słowaczka oddawała rzut z gry, jeśli się nie mylę to z szóstego metra… Zawodniczka Pogoni została w myśl przepisów ukarana czerwonym kartonikiem. Czy uważasz, że istnienie tego przepisu jest zasadne? - Bezwzględnie! Uważam, że jest to bardzo dobry przepis i należy karać zawodników rzucających w ten sposób, nawet jeśli bramkarz zrobi minimalny ruch. Większość zawodniczek egzekwujących rzuty karne posyła piłkę w kierunku bramki z ogromną siłą i można w ten sposób zrobić bramkarzowi ogromną krzywdę. Poza tym rzuty "na łeb" trzeba umieć rzucać, by "uczesać" bramkarza i zdobyć bramkę. Wielkimi krokami zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. Jak spędzisz ten wyjątkowy okres? - Cóż, nie będę oryginalna w tym co powiem. Ten piękny czas spędzę w rodzinnym gronie oraz z najbliższymi przyjaciółmi! Napisałaś już list do Świętego Mikołaja? - Nie, ale co roku mam to samo marzenie (śmiech). Zdrowie dla moich bliskich i dla mnie, bym mogła robić to, co kocham najbardziej czyli grać w piłkę ręczną i czerpać z tego radość, a osoby mnie otaczające miały siłę, by mnie wspierać… Następnie przyjdzie czas na szampańską zabawę w sylwestrową noc. Zaplanowałaś już w jakich okolicznościach przywitasz Nowy Rok? - Oczywiście, że tak! Sylwestra spędzę wraz z moimi przyjaciółmi w domku na Kaszubach!
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×