Francuzi przystąpili do wtorkowego sparingu praktycznie w najsilniejszym zestawieniu - do drużyny po problemach zdrowotnych powrócili bowiem William Accambray oraz Michel Guigou. Zdecydowanie trudniejsze zadanie ze skompletowaniem składu miał selekcjoner norweskiego zespołu, Robert Hedin. W ekipie popularnych Wikingów z powodu kontuzji zabrakło rozgrywających Kristian Kjellinga oraz Kjetila Stranda, z występów w kadrze zrezygnował ponadto Steinar Ege.
Spotkanie rozgrywane przy komplecie publiczności w Toulousie (4 000 widzów) lepiej rozpoczęli Skandynawowie, którzy objęli dwubramkowe prowadzenie (6:4). "Eksperci", jak nazywani są przez rodzime media szczypiorniści reprezentacji Francji, szybko zdołali doprowadzić do wyrównania, a za sprawą znakomitej gry skrzydłowego Atletico Madryt Luca Abalo, niespełna osiem minut później wygrywali już 14:8. Tuż przed przerwą przewaga gospodarzy wzrosła do ośmiu trafień (21:13).
W drugiej połowie spotkania selekcjoner francuskiej reprezentacji, Claude Onesta, dał szansę gry zawodnikom rezerwowym, którzy zdołali dowieźć bezpieczną przewagę do końcowego gwizdka pomimo znakomitej dyspozycji rozgrywającego Norwegów Erlenda Mamelunda (8 trafień).
Obie drużyny spotkają się ponownie w czwartek, a pojedynek rozegrany zostanie przy komplecie publiczności w mogącej pomieścić czternaście tysięcy widzów hali w Paryżu.
Francja - Norwegia 35:29 (21:13)
Francja:
Omeyer, Karaboué - Abalo 7, Karabatic 7, Bingo 4, Fernandez 4, B. Gille 4, Joli 3 (2/2), Barachet 2, Narcisse 2, Guigou 1, Nyokas 1, Accambray, Detrez, Dinart, G. Gille.
Norwegia: Medhus, Dahl, Erevik - Mamelund 8, Koren 4, Paulsen 3, Rambo 3, Tvedten 3 (3/3), Jøndal 2, Lund 2, Myrhol 2, Samdahl 2, Bjørnsen, Hansen, Hippe, Jensen, Klev, Tønnesen.
Coś czuję, że Francja znowu będzie najlepsza.