Adam Piekarczyk: Walczymy do końca

Pechowa dla MTS-u Chrzanów okazała się 13. kolejka spotkań I ligi. Szczypiorniści z Małopolski w dramatycznych okolicznościach ulegli Viretowi CMC Zawiercie 19:20 (10:8). Sytuacja w tabeli MTS-u staje się coraz trudniejsza.

Sławomir Bromboszcz
Sławomir Bromboszcz

Powodów do radości po ostatnim gwizdu sędziego nie mieli piłkarze ręczni MTS-u Chrzanów. Podopieczni Adama Piekarczyka przegrali wygrany mecz. Chrzanowianie przez niemal całe spotkanie prowadzili, jednak brak skuteczności w ataku w ostatnich minutach spotkania oraz proste błędy w obronie zaprzepaściły nadzieje MTS-u na zwycięstwo.

- O wyniku zadecydowały niewykorzystane sytuacje w końcówce, gdyby udało się wykorzystać przynajmniej dwie, to byśmy tego meczu nie przegrali. Stworzyliśmy dobre sytuacje z sześciu metrów. Brak skuteczności się mści. Błędy popełniliśmy również w obronie. Krzysztof Kurełek nas załatwił, rzucił dwie decydujące bramki, był cwańszy. Uczulałem zawodników jak mają zachować się w obronie, jednak w końcówce zapomnieli o tym - powiedział po spotkaniu Adam Piekarczyk.

Chrzanowianie, pomimo porażki, rozegrali dobry mecz w obronie. W tym sezonie MTS w meczu traci średnio ponad 33 bramki. To najgorszy wynik w lidze. 20 bramek straconych z Viretem CMC Zawiercie to zatem naprawdę rewelacyjne osiągnięcie. Nie pozwoliło to jednak szczypiornistom z Małopolski na zainkasowanie punktów.

- Do pewnego momentu było dobrze. W końcówce jednak każdy rzut rywali kończył się praktycznie bramką. Nasz bramkarz przez prawie cały mecz bronił przyzwoicie, nawet powiedziałbym powyżej przeciętnej, jednak w końcówce nie odbił ważnych piłek. Szkoda, cały mecz prowadziliśmy - podkreślił szkoleniowiec chrzanowian.

Po tak pechowym spotkaniu, trener nie wyróżnił zbyt wielu zawodników. - Myślę, że Michał Bednarczyk pokazał się z dobrej strony, rzucił kilka razy zaskakująco. Na pewno wypadł pozytywnie, nie grał co prawda w obronie. Pozostali natomiast popełnili raczej więcej błędów niż mieli pozytywnych zagrań - dodał trener.

MTS Chrzanów doznał dziesiątej porażki w sezonie MTS Chrzanów doznał dziesiątej porażki w sezonie
Chrzanowskich kibiców rozczarowała postawa Marcina Skoczylasa, lidera zespołu. W sobotnim meczu, pomimo wielu prób, rozgrywający bardzo rzadko trafiał do bramki rywali. - Trzeba grać wtedy dla zespołu. Dwa-trzy raz bym zawodnika usprawiedliwił, rzucał "na czasie". Wiele jednak rzutów było nieskutecznych, nie analizowaliśmy jeszcze dokładnie statystyk. Dziś skuteczności nie miał rewelacyjnej, powiedziałbym nawet, że kiepską - ocenił Adam Piekarczyk.

MTS Chrzanów stracił kolejną świetną okazję na podreperowanie swojego skromnego dorobku punktowego. Rywale nie zasypiają gruszek w popiele i systematycznie kolekcjonują punkty. Widmo II ligi coraz mocniej zagląda w oczy chrzanowianom. - Szanse na utrzymanie są coraz mniejsze. Każdy zespół będzie walczyć o utrzymanie. Nie można się pocieszać, że ktoś tam ma kłopoty finansowe, jeden czy drugi zespół. Kłopoty zazwyczaj mobilizują do jeszcze większej walki. Zawodnicy, którzy zostaną w tych klubach zapewne będą walczyć, jeśli oczywiście drużyny nie wycofają się z ligi. Nie można oczywiście na taki układ liczyć. My walczymy do końca - podkreślił szkoleniowiec.

Trener nie miał pretensji do sędziów, podkreślając, iż to chrzanowski zespół na własne życzenie sam pozbawił się zwycięstwa. - Przekazałem w szatni zawodnikom swoje uwagi. Wszyscy zawsze szukają dziury w całym, jakieś pretensje do sędziów. Może było parę kontrowersyjnych sytuacji, ale oglądając mistrzostwa Europy, też tam w niektórych sytuacjach można się nie zgadzać z decyzjami sędziów. Taka jest piłka ręczna i to każdy przyzna, że nie ma bezbłędnych arbitrów. Sędziowie dzisiaj super nie gwizdali, mogę mieć do ich pracy parę uwag, ale to nie zmienia faktu, że to my przegraliśmy ten mecz - zakończył Adam Piekarczyk.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×