- My się nastawiliśmy tak jak w każdym meczu - na walkę. Jest to jednak piąty mecz z rzędu, w którym przegrywamy ostatnie 15-20 minut. Ja nie chcę mówić o braku sił i tak dalej, natomiast pewne rzeczy na pewno wychodzą, np. to ile razy w tygodniu trenujemy. To wszystko jest tutaj odzwierciedleniem. Szczecin trenuje 5-7 razy w tygodniu. Pewne różnice muszą wyjść, my nie jesteśmy w stanie jednym składem dograć całego sezonu – starał się wytłumaczyć wydarzenia na parkiecie w drugiej połowie trener Sokoła Igor Stankiewicz, którą jego drużyna przegrała bardzo wyraźnie.
O słabszą postawę Sokoła zapytany został również rozgrywający Michał Janusiewicz. - Po pierwszej rundzie byliśmy liderem. Nikt się tego nie spodziewał. A nowy rok zaczęliśmy po prostu fatalnie. Piąta porażka z rzędu. Chłopaki z Sokoła mówili, że tak złej passy nie mieli chyba nigdy. Gdybyśmy wiedzieli co należy zmienić, to może tego dnia lub w minionym tygodniu byśmy wygrali. Teraz pozostaje nam tylko wziąć się do pracy, cały czas robić swoje i oczekiwać następnego meczu.
Swój pogląd na temat fatalnej serii wyraził również bramkarz ekipy przyjezdnej Grzegorz Sibiga. - Na te porażki złożyło się parę składników. Jesteśmy zespołem typowo amatorskim. Trenujemy 3 razy w tygodniu, do południa pracujemy zawodowo. Każdy traktuje to jako wspaniałe zajęcie i jako rekreację, jeśli można tak powiedzieć. Niestety brakuje zdrowia, bo do pewnego momentu gramy jak równy z równym, a potem brakuje nam właśnie tego zdrowia, świeżości i przeciwnik ucieka.
Trzeba jednak przyznać, że po pierwszych 30 minutach lider ze Szczecina nie miał łatwego zadania. Czy to są jednak pierwsze symptomy poprawy w grze? Z pewnością pozytywne wnioski starał się wysunąć szkoleniowiec kościerzynian. - Ja bym powiedział tak, poprawę było widać na pewno, chociażby porównując ten mecz do tego rozegranego z Gorzowem. Mamy teraz dwutygodniową przerwę. Za dwa tygodnie gramy z Lesznem i postaramy się do tego jak najlepiej przygotować.
Janusiewicz z kolei zapytany, co według niego zdecydowało o kolejnej przegranej odpowiedział. - Skuteczność. Zdecydowanie w drugiej połowie zdecydowała nasza skuteczność. Gospodarze zmienili bramkarza. Myśmy tego bramkarza wcześniej nie widzieli. Nie grał w pierwszej rundzie w meczu na naszym terenie. To była taka niespodzianka dla nas. Wiedzieliśmy, że ma bardzo duży zasięg ramion, ale to on chyba pociągnął, że tak powiem Pogoń do tego, żeby nas jedenastoma bramkami pokonała - dodał były już zawodnik Nielby Wągrowiec.
Bardzo pozytywnie wyróżnił się w tych zawodach wspomniany wcześniej Sibiga, którego postawa zwłaszcza w pierwszej połowie miała ogromny wpływ na to, że Sokół nie stracił dystansu do Gaz-System Pogoni i przegrywał raptem jedną bramką. Sam zawodnik jednak nie uznał siebie jako jednego z bohaterów tego meczu. - Nie wiem czy broniłem aż tak dobrze. Koledzy z pewnością mi pomogli. Poza tym znamy się z chłopakami ze Szczecina. Gramy między sobą już któryś sezon. Każdy z nas zna swoje słabsze i mocniejsze strony. Wtedy też się przyjemnie gra.
Sibiga miał okazję również zmierzyć się w pojedynku z byłym kolegą z drużyny Jackiem Wardzińskim. Lepszy z linii 7 metrów okazywał się jednak skrzydłowy portowej siódemki. - Wiem mniej więcej gdzie Jacek rzuca. Udało mu się, zdobył te bramki z karnych i cóż. Spotkamy się w Gdańsku i będzie przyjemnie porozmawiać o meczu.
Gokliper Vetrexu zapytany na koniec kto według niego może powalczyć w barażach oprócz szczecinian, bo ci mogą być już prawie pewni gry o awans stwierdził bez kozery. - Powinien się znaleźć Zepter Warszawa, ale z tego co obserwujemy też tę drugą grupę, to Gaz-System jest bezapelacyjnym faworytem i życzę mu, żeby awansował do ekstraklasy, bo im się to należy.
Fatalna seria Vetrex Sokoła Kościerzyna. Przerwa pomoże w odbudowaniu się?
Nie będą miło wspominać ostatnich meczów szczypiorniści z Kościerzyny. W Szczecinie z liderem doznali już piątej porażki z rzędu i osunęli się z pierwszej pozycji, jaką zajmowali po pierwszej rundzie na szóste miejsce po sześciu kolejnych meczach rozegranych bieżącym roku.
Źródło artykułu: