Jest mi po ludzku przykro - rozmowa z Dariuszem Molskim, byłym szkoleniowcem Nielby Wągrowiec

Po sobotniej porażce z Siódemką Miedzią Legnica z funkcji pierwszego szkoleniowca drużyny piłki ręcznej Nielby Wągrowiec zrezygnował Dariusz Molski. Co skłoniło trenera do odejścia z drużyny?

Piotr Werda: Co było powodem, że tak nagle zrezygnował pan z prowadzenia drużyny?

Dariusz Molski: Powód był niezwykle prosty. Nie było wyników, więc coś trzeba było zmienić. Dla dobra zespołu najlepiej jest, jeśli odejdzie szkoleniowiec...

Jaką rolę będzie miał pański następca?

- Ten, który poprowadzi teraz zespół, swoimi spostrzeżeniami, swoją wizją poukłada porozsypywane klocki z powrotem w jedną całość.

Po raz ostatni Nielba Wągrowiec odniosła zwycięstwo podczas listopadowego spotkania z Jurandem Ciechanów. Dlaczego drużyna kierowana przez pana, po kilku zwycięstwach na początku, potem nie potrafiła przerwać długiej serii porażek?

- Ta drużyna na pewno nie zasługiwała na taki ciąg porażek, który ją spotkał. Na nasze przegrane złożyło się kilka mniej i bardziej istotnych rzeczy, także organizacyjnych. Każdy drobiazg miał wpływ na wynik. Same szkolenie jest bardzo ważne, może i najważniejsze, ale nie tylko i wyłącznie. Mamy do dyspozycji ograniczony skład. Już wcześniej podkreślałem, że Nielba, oprócz gołej siódemki, nie posiada zmienników. Nie chcę się jednak usprawiedliwiać. Trzeba było to jednak głośno powiedzieć na samym początku. Jeśli jednak dysponując takim, a nie innym składem, jakoś nam się układało, nie mogę teraz wywlekać tego argumentu.

Co było więc przyczyną tychże porażek?

- Tak naprawdę, na obecną chwilę nie wiem, co było przyczyną naszych niepowodzeń. Wiem jednak, że drużyna jest słaba psychicznie. Najważniejszą rzeczą, z jaką trzeba się teraz zmierzyć, jest to, aby pozbierać ją psychicznie i odbić od dna. Do jakiegoś czasu ta sztuka mi się udawała. W spotkaniu z Miedzią Legnica kompletnie zawiodła.

Kto zawiódł w sobotnim meczu z Miedzią Legnica?

- W sobotę zawiedli niestety liderzy zespołu. Nie sądzę jednak, aby drużyna grała przeciwko mnie. Żegnając się z zawodnikami odbierałem wyrazy sympatii oraz doświadczyłem więzi, która powstała między nami. Tworzyliśmy w miarę zgrany kolektyw. Jestem przekonany, że nie w tej materii leży przyczyna porażek. A więc gdzie? Jeszcze jest za wcześnie, aby odpowiedzieć na to pytanie.

Czy wina za porażki może więc leżeć po pana stronie?

- Ze strony szkoleniowej zawsze byłem rzetelny i bardzo dobrze przygotowany do zajęć. Wiedziałem, co robię i co należy poprawić. Jeżeli popełniłem błąd, to muszę go znaleźć, aby - w swojej dalszej pracy trenerskiej tej pomyłki nie popełnić. Sądziłem, że złapałem Pana Boga za nogi. Myślałem, że udało mi się z Nielby wycisnąć coś, co wydawało się niemożliwe. Wszystko szło w dobrym kierunku i nagle się zawaliło. Związałem się dość mocno z wągrowieckim środowiskiem - z zawodnikami, z najbliższymi działaczami. Jest mi po ludzku przykro.

W jakich nastrojach rozstaje się pan z Nielbą Wągrowiec?

- Będę na pewno utrzymywał kontakty z zawodnikami. Będę próbował mieć kontakt z działaczami - Eugeniuszem Kotowskim, Jerzym Kasprzakiem oraz Pawłem Matłoką. Te trzy osoby, które wymieniłem, oddają swoje serce, czas oraz pieniądze klubowi. W dużej mierze dzięki nim Wągrowiec posiada piłkę ręczną na tak wysokim poziomie. Nielba to wizytówka Wągrowca. Myślę, że nic nie zrobi lepszej reklamy temu miastu, jak piłka ręczna oraz szczypiorniści. Sądzę, że na świecie jest coraz mniej takich ludzi, jak ci panowie. Może, nie wszystko im się udaje. Nie ma jednak ludzi nieomylnych i wszystkowiedzących. Ja jestem tego przykładem. Wydawało mi się, że wszystko jest już poukładane i nagle zostałem bardzo mocno sprowadzony na ziemię.

Jak będzie wyglądało teraz pana życie? Czy wróci pan do piłki ręcznej?

- Jestem pasjonatem szczypiorniaka. Nie ukrywam, że piłka ręczna jest ważną częścią mego życia. Temu zajęciu się właśnie poświęcam całym sercem. Chciałbym wrócić do zawodu trenera jak najszybciej. Przyda mi się jednak kilka dni odpoczynku, aby spojrzeć na wszystko z innej perspektywy, ażeby wyciągnąć właściwe wnioski na przyszłość. Nie potrafię przesiadywać w domu na kanapie. Przez najbliższe parę dni odpocznę jednak podczas codziennych czynności domowych. To będzie dla mnie najlepszy relaks. Dużo czasu poświęcać też będę żonie. Podczas kilku miesięcy spędzonych w Wągrowcu widywałem się z nią tylko późnym wieczorem, rankiem już się żegnaliśmy. Muszę znaleźć sobie nowe zajęcie, które związane będzie ze sportem.

Komentarze (1)
avatar
ADIXYZ
16.03.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Molski to szołmeen nie trener Kibice mu pamietaja jak spakowal sie i uciekl w nocy bedac trenerem jednego z klubów Wstyd panie Molski .Kończ waśc wstydu oszczedz