Orlen Wisła Płock do przerwy dzielnie stawiała opór THW Kiel. Po zmianie stron mistrzowie Polski mieli jednak spore problemy ze zdobywaniem bramek. - Spodziewaliśmy się obrony 5-1 i 3-2-1 ze strony THW Kiel. Przez pierwsze 15-20 minut realizowaliśmy przedmeczowe założenia w 100 procentach, w zasadzie wszystko to wyglądało jak powinno. Nasze problemy ze zdobywaniem bramek zaczęły się w momencie, kiedy Kilonia przeszła na obronę 6-0. Nie funkcjonowała druga linia, do tego doszedł świetnie interweniujący Andreas Palicka - powiedział Lars Walther.
Wicemistrzowie Niemiec bezlitośnie wykorzystywali najmniejszy błąd Nafciarzy. Popis gry dali zawodnicy z drugiej linii, raz po raz skutecznie bombardując płocką bramkę. - Rywale dysponują zawodnikami, którzy potrafią rzucić z drugiej linii. To jest zasadnicza różnicą między Wisłą a THW Kiel. Wymiar kary jest nieco za wysoki, bardziej sprawiedliwy byłby wynik różnicą 7-8 trafień - dodał duński szkoleniowiec mistrzów Polski.
Podobnego zdania jest Bostjan Kavas, który w obliczu kontuzji Pawła Paczkowskiego był zmuszony grać bez zmiennika. - Mecz w zasadzie rozstrzygnął się w drugiej części meczu. Kiel zaczęło grać swój handball, wyprowadził sporo kontrataków, czyli to co potrafią najlepiej. Też mieliśmy swoje szanse, jednak nie udało się ich wykorzystać. Ciężko jest mówić o jakichkolwiek nadziejach na rewanż.