Szczypiorniści z Zawadzkiego mogą sobie pluć w brodę, ponieważ jeszcze w 55. min prowadzili różnicą czterech bramek. Przewagę roztrwonili na własne życzenie. Andrzej Kryński nie wykorzystał rzutu karnego ani nie trafił z dogodnej pozycji, z kolei Mateusz Stupiński zmarnował kontrę. Skuteczniejsi byli goście, którzy po trafieniach Romana Baturina i Wiktora Kubały doprowadzili na minutę przed końcem do wyrównania. Obie drużyny mogły przesądzić szalę na swoją korzyść, lecz w prosty sposób zgubiły piłkę. - Bardzo chcieliśmy, a gdy się bardzo chce, to nie wszystko wychodzi - tłumaczył podłamany Kryński. - Przed meczem punkt z wyżej notowanym rywalem bralibyśmy w ciemno, ale teraz odczuwamy duży niedosyt. Remis przybliża nas do utrzymania, jednak zdecyduje potyczka w przyszłą sobotę ze Świdnicą.
Kibice w Zawadzkiem znów przeżyli spore emocje. Przed trzema tygodniami ich pupile w dramatycznych okolicznościach pokonali Czuwaja Przemyśl, tym razem byli bliscy pokonania innego faworyta. Mecz przypominał huśtawkę nastrojów. Oba zespoły grały falami i zdobywały bramki seriami. Pierwsze minuty dwóch części należały do przyjezdnych. Miejscowi odrabiali straty i równie szybko osiągali przewagę, co tracili ją. Z końcowego wyniku mogli cieszyć się jedynie zawodnicy z Końskich. - Choć przyjechaliśmy po zwycięstwo, to możemy być zadowoleni z jednego punktu - uważał trener KSSPR-u Rafał Przybylski. - Gdy w 51. min otrzymaliśmy podwójną karę dwóch minut i przegrywaliśmy 23:26, trudno było wierzyć w sukces. Musieliśmy się zawziąć i mocno zmobilizować. Udało się zremisować i niewiele zabrakło do wygranej. Nierówna gra wynikała z naszej wąskiej ławki. Dysponowałem zaledwie trzynastoma piłkarzami, z czego nie wszyscy, z racji nikłego doświadczenia, nie było gotowych do występu. Drugie miejsce jest już mało realne. Strat do wyprzedzających nas ekip raczej nie odrobimy.
Gospodarzom po końcowej syrenie humory nie dopisywały, mimo że zostali nagrodzeni przez swoich kibiców brawami. - Może się okazać, że to punkt na wagę utrzymania, choć trudno o satysfakcję, patrząc przez pryzmat przebiegu wydarzeń - komentował Mariusz Kalisz, który po świetnej pierwszej połowie, w drugiej zatracił skuteczność. - Mieliśmy rywala w garści, tymczasem pozwoliliśmy mu wrócić do gry i podarowaliśmy punkt. Zachowaliśmy się jak frajerzy. Zwycięstwo niemal zapewniałoby nam pierwszoligowy byt, a tak musimy walczyć dalej. Układ spotkań mamy jednak korzystny.
Nagrodę od sponsora dla najlepszego szczypiornisty ASPR-u zdobył Tomasz Wasilewicz, który po raz kolejny zagrał bardzo dobrze, udanymi obronami dając sygnał do ataku. - Wyróżnienie osładza gorzki smak remisu - mówił Wasilewicz. - Radość była pełna w przypadku triumfu. Taki rezultat jest dla nas jak porażka, ponieważ nie zwyciężyliśmy tylko na własne życzenie. Chwała Bogu, że nie przegraliśmy. Zastanawiające, dlaczego na swoim parkiecie znów wypruwamy sobie żyły, podczas gdy na wyjeździe nie nawiązujemy walki. Niestety, szwankuje skuteczność.
ASPR Zawadzkie - KSSPR Końskie 29:29 (13:12)
ASPR: Wasilewicz, Łuczyński - Krzyżanowski 5, Pawlak 2, Kryński 4, Stupiński 1, Giebel 3, Skowroński 3, Morzyk, Kalisz 5, Tatz 1, Płonka 5. Trener Janusz Bykowski.
KSSPR: Witkowski - Dobrowolski, Kornecki 3, Napierała 2, Baturin 7, Słonicki, Bodasiński 3, Kubała 11, Bąk 3. Trener Rafał Przybylski.
Sędziowie: Krzysztof Jac i Marcin Wrona (obaj Tarnów).
Kary: ASPR - 6 min., KSSPR - 8 min.
Widzów: 200.