Od kilku spotkań jesteśmy prawdziwą drużyną - rozmowa z Sebastianem Michalczukiem, bramkarzem AZS AWF Biała Podlaska

Bialscy Akademicy to jedenasta drużyna pierwszoligowej tabeli. Zespół przez niemal cały sezon nie miał powodów do zadowolenia i dopiero w drugiej rundzie odniósł pierwsze zwycięstwa. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl bramkarz Akademików, Sebastian Michalczuk opowiada o aktualnej sytuacji bialczan, ich ostatnich meczach i przyszłości klubu.

Joanna Dobranowska: W ostatnim meczu pokonaliście ekipę z Zawiercia. Co było kluczem do zwycięstwa w tym spotkaniu?

Sebastian Michalczuk: Kluczem do zwycięstwa był kolektyw i teamspirit. Na dobrą sprawę, dopiero od kilku spotkań jesteśmy prawdziwą drużyną. Kawał dobrej roboty wykonał Andrzej Chmielewski, który wlał w nasze głowy swoją filozofię piłki ręcznej, a także odbudował w znacznej części nasze morale. Teraz gra i trening sprawiają nam ogromną przyjemność. Imponująco w tym meczu wyglądała nasza formacja defensywna i kontratak. Pokazaliśmy, że potrafimy grać w piłkę ręczna i że nie zasługujemy na spadek do niższej ligi.

Spodziewaliście się, że w konfrontacji z wyżej notowanym rywalem pójdzie Wam tak łatwo? Wygraliście przecież różnicą 9 bramek, a co więcej nie otrzymaliście w tym meczu ani jednego wykluczenia…

- Na mecz wyszliśmy bardzo mocno zmotywowani i pewni swoich umiejętności, zostawiając sprawy organizacyjne klubu w szatni. Naszym zadaniem było zwycięstwo jak najwyższą ilością bramek - plan zrealizowaliśmy w stu procentach. Nie dziwi mnie rezultat tego spotkania - każdy z zawodników dołożył swoją cegiełkę do tego wyniku. Osobiście chciałbym pochwalić swojego kolegę z bramki, "Sławka" Adamiuka, który bardzo ciężko pracuje na treningach i w końcu dostał szansę zaprezentowania swoich umiejętności.

Wygrana z pewnością cieszy, ale szansę na ugranie satysfakcjonującej lokaty w tabeli straciliście wcześniej – w meczu z ówczesnym liderem – ekipą z Przemyśla. Zwycięstwo uciekło wam wtedy sprzed nosa w ostatnich minutach. Jakiego elementu zabrakło by odnieść końcowy sukces?

- Meczu z Przemyślem nie dało się wygrać. Wynik nie odzwierciedla przebiegu spotkania. Faktem jednak jest to, że przegraliśmy. W naszej drużynie znaczniej lepiej powinna wyglądać gra moja i Maćka Pieńczewskiego, a także w wyższej formie powinni być sędziowie.

Po ostatnio rozegranej kolejce Czuwaj stracił pozycję lidera na korzyść ekipy z Piotrkowa, ale i Gwardia nie składa broni. Jak myślisz, które z tych ekip zajmą dwie pierwsze lokaty na koniec sezonu?

- Chciałbym aby w końcowym rozrachunku pierwsze miejsca zajęły zespoły z Piotrkowa i Opola, z jednego prostego względu - grają tam moi koledzy z drużyny z Bochni - Szymon Woynowski, Marek Daćko (MKS Piotrowianin - przyp. red.) i Jakub Kłoda (Gwardia Opole - przyp. red.). Jednakże Przemyśl to bardzo ciekawa drużyna, dlatego im również kibicuje.

A jak będzie wyglądał przeciwległy biegun tabeli? Zdołacie utrzymać jedenastą pozycję?

- Jestem pewny, że utrzymamy tę pozycję. Jesteśmy to winni naszym kibicom, a także sobie. Chcemy udowodnić wszystkim, że potrafimy grać efektowną piłkę ręczną, która przynosi punkty. Z każdym kolejnym meczem nasza gra wygląda znaczniej lepiej. Przed nami mecze z Końskimi i z ASPR-em - cel jest jeden - 4 punkty.

Po zakończeniu sezonu 2010/2011 ekipa z Białej uzyskała możliwość walki o pierwszą ligę dzięki rezygnacji z gry Twojej ówczesnej drużyny BKS Stalprodukt Bochnia. Zakładając, że utrzymacie jedenaste miejsce, tym razem także nie pozostanie Wam nic innego jak tylko liczyć na kłopoty innych. Wierzycie, że los okaże się dla Was łaskawy?

- Nie życzę źle żadnej z drużyn, ale liczę na to, że kolejny raz uda się Białej Podlaskiej uciec przed grą w niższej klasie rozgrywkowej. Wiem, że każda z drużyn występujących w naszej lidze włożyła mnóstwo pracy w dorobek punktowy, ale wierzę że zagramy w barażach kosztem jednej z nich. Strasznie mi zależy na tym, aby AZS utrzymał się w tej lidze, ponieważ widać że pod wodzą nowego trenera idziemy - w końcu - w dobrym kierunku. Jeśli się utrzymamy, to jestem pewny że chłopaki sporo namieszają w lidze w przyszłym sezonie.

Wróciłeś do Białej Podlaskiej po rocznym rozbracie z miejscową drużyną. Patrząc teraz z perspektywy kończącego się sezonu, jak mógłbyś ocenić swą decyzję?

- Jestem zadowolony z drugiej części sezonu, a o pierwszej chciałbym jak najszybciej zapomnieć. Był moment, że żałowałem swojej decyzji. Pomijam tu fakt związany ze zdobyczą punktową. W tym momencie czuję, że gram w drużynie, a nie w "zlepku kilku zawodników". Na pewno dużo pomógł w tym trener, a i warto podkreślić rolę jaką odegrał Waldemar Prokopiuk. Atmosfera w tym momencie jest fantastyczna i cieszę się, że jestem częścią tej drużyny.

A jak będzie wyglądała drużyna AZS-u w przyszłym sezonie - czy zobaczymy w niej Sebastiana Michalczuka?

- Ciężko powiedzieć jak będzie wyglądał kolejny sezon. Na razie wolałbym skupić się na dokończeniu obecnych rozgrywek. W następnym sezonie prawdopodobnie nie będę występował w bialskim AZS-ie, ponieważ podjąłem pracę w stolicy i na tym chciałbym się skupić. Pogodzenie obowiązków zawodowych z grą w Białej Podlaskiej jest niemożliwe. Odległość między Warszawą a moim rodzinnym miastem jest zbyt duża. Jednak chciałbym kontynuować swoją przygodę z piłką ręczną - zapału i chęci do treningu na pewno mi nie zabraknie.

Przed wami jeszcze tylko dwa spotkania. Ostatni mecz rozegracie u siebie z ASPR-em Zawadzkie, ale najpierw zmierzycie się na wyjeździe z KSSPR-em Końskie. Czego możemy się spodziewać po bialskich Akademikach w tych spotkaniach?

- Przed nami dwa bardzo ciężkie spotkania, w których zamierzamy zgarnąć komplet punktów. KSSPR to jedna z najmocniejszych ekip w tej lidze, dodatkowo ten mecz rozegramy na ich terenie, gdzie o punkty zawsze jest bardzo trudno, ze względu na fantastyczny doping miejscowych kibiców, który niesie konecką drużynę. W meczu z ASPR-em zagramy już przed własna publicznością. Zdaję sobie sprawę z tego, że będzie to ciężka przeprawa, ale jeśli zagramy tak jak w meczach z Przemyślem, czy też z Viretem, to pożegnamy się z naszymi kibicami zwycięstwem. Czego się będzie można po nas spodziewać? Na pewno walki do upadłego o każdy metr kwadratowy parkietu. Te dwa mecze będą moimi ostatnimi w AZS-ie, więc nie chciałbym ich przegrać.

Źródło artykułu: