Kamil Kołsut: Spotykamy się w Gdańsku. Ciągnie pana na stare śmieci?
- Przede wszystkim dotarłem tu ze względu na mecz Polaków z Niemcami, chciałem obejrzeć chłopaków w akcji. Mam też do załatwienia pewne sprawy rodzinne, a co do Gdańska... Mam na przyszłość różne plany, oczywiście związane ze sportem, ale raczej nie dotyczą one tutejsze drużyny.
Gdzie w takim razie zamierza w najbliższym czasie zakotwiczyć Artur Siódmiak? Chyba najwyższy czas wracać do kraju.
- Na pewno nie będę już dłużej grał, ale chciałbym zostać przy piłce ręcznej w nieco innej roli. Co to będzie dokładnie i gdzie, nie chciałbym na razie ujawniać. Sytuacja powoli się klaruje, wszystko okaże się w ciągu kilku najbliższych miesięcy.
Kole jeszcze w serduchu na widok chłopaków grających z orzełkiem na piersi, czy pogodził się pan już z tym, że pewien etap został w karierze zamknięty?
- W życiu każdego zawodnika przychodzi taki moment, że trzeba przejść na sportową emeryturę i zacząć oglądać kolegów z wysokości trybun. Na pewno nie jest to łatwe. Niekiedy sportowca eliminuje kontuzja, w moim przypadku była to chyba pokoleniowa zmiana, choć zdrowie też już nie to. Muszę przyznać, że siedząc przed telewizorem człowiek denerwuje się bardziej, niż na parkiecie, to jest fakt.
W najbliższy weekend kadra Bogdana Wenty zagra w Alicante o awans do Igrzysk Olimpijskich. Przed kolejne dreszczowce.
- Dobrze, że w ogóle mamy możliwość wystąpienia w tym turnieju, bo ma mistrzostwach Europy było naprawdę ciężko, a wynik był daleki od ideału. Myślę, że mamy duże szanse na sukces. Faworytem wydaje się być ekipa Hiszpanii i w tym wypadku przychylę się do opinii ekspertów, którzy tak właśnie sądzą. Na pewno jednak i oni, i Serbia, i Algieria są w naszym zasięgu. Jeśli będziemy dobrze przygotowani i nie będziemy mieli takich przestojów w sferze mentalne jak podczas styczniowych mistrzostw, to powinniśmy awansować.
Wszystko wskazuje na to, że kluczowy będzie drugi mecz. Mamy szansę odegrać się na Serbach.
- Są w naszym zasięgu, bo nie będą grali w domu, zabraknie tej otoczki i pomocy własnych kibiców. Nie można jednak także lekceważyć Algierii, to przecież mistrz Afryki, który też potrafi grać w piłkę ręczną. Na pewno zaprezentują bardzo wysoką i agresywną obronę, co niekoniecznie nam leży, nie potrafimy grać przeciwko takim defensywom.
Presja nie spęta nóg? W przypadku klęski dla wielu chłopaków może to być ostatni poważny mecz w kadrze.
- W sporcie nie można niczego gwarantować i możemy sobie tylko życzyć sukcesu. Ja jestem jednak przekonany, że moi koledzy zrobią wszystko, by awansować do tego olimpijskiego turnieju.
Przed towarzyskim starciem Polaków z Niemcami swój mecz rozegrał zespół Spójni Wybrzeże Gdańsk. Podopieczni Daniela Waszkiewicza wygrali zasłużenie i w tabeli pierwszej ligi są na trzeciej lokacie. Coś się rusza w tym trójmiejskim handballu.
- Samego meczu niestety nie miałem okazji zbyt dokładnie śledzić, ale wyglądało na to, że poziom jest wysoki. Liczę, że drużyna z Gdańska wkrótce zagra w ekstraklasie, będę trzymał za to mocno kciuki. To wszystko nie jest jednak łatwe, bo w piłce ręcznej nie chodzi tylko o ludzi, do sukcesu niezbędne jest zaplecze finansowe i strukturalne. Jeśli chodzi o młodych, ambitnych zawodników spełniających kryteria niezbędne do gry w najwyższej klasie rozgrywkowej, to na pewno można tu takich znaleźć, a też paru dokupić, ale na wszystko potrzebne są pieniądze.
Bilety na mecz biało-czerwonych rozeszły się jak świeże bułeczki, choć w sprzedaży było ich ponad dziesięć tysięcy. To pokazuje, że Trójmiasto wciąż potrzebuje szczypiorniaka na wysokim poziomie.
- W Gdańsku zawsze tak to wyglądało, kiedyś były tu przecież dwie silne drużyny z tradycjami. Ludzie kochają tutaj piłkę ręczną i ekstraklasa jest niezbędna.
Odbudowuje się Gdańsk, powoli dźwigają się Warszawa i Wrocław. Już niebawem handball na wysokim poziomie może wrócić do dużych ośrodków.
- Wiadomo, że Kielce i Płock funkcjonują bardzo dobrze. Cieszy też to, że Wrocław czy Gdańsk zaczynają od podstaw i myślę, że to wszystko idzie w dobrym kierunku. Oczywiście, panuje finansowy kryzys, co w pewnym sensie hamuje rozwój szczypiorniaka, ale jeśli chodzi o wspomniane ośrodki to wydaje mi się, że tam pieniądze powinny się znaleźć, przy odpowiednim biznesplanie można wszystko dopiąć. A przecież reklama poprzez sport to najlepsza forma reklamy.
Pamiętam jak 10-15 lat temu w naszej lidze o medale czy też o tytuł walczyło 6 wyrównanych drużyn: Iskra, Wisła (wtedy Petrochemi Czytaj całość