- Ostrzegałem wszystkich, że to nie będzie spacer i moje przewidywania się potwierdziły - oceniał na gorąco Krzysztof Mistak, trener ŚKPR Świdnica tuż po pierwszym meczu barażowym pomiędzy jego podopiecznymi, a wicemistrzem pierwszej grupy II ligi, Szczypiornem Kalisz. W najstarszym mieście w Polsce pierwszoligowiec musiał uznać wyższość pretendenta do występów na zapleczu ekstraklasy. Po 60 minutach walki tablica świetlna wskazywała wynik 29:27 na korzyść Wielkopolan. - Niewielka zaliczka przed rewanżem, co wcale nie oznacza, że kaliszanie nie mogą jej utrzymać. My graliśmy w pierwszej lidze, oni w drugiej, a postawili nam trudne warunki - dodał opiekun świdniczan. - Cieszy to, że twierdza Kalisz nie została zdobyta, a przed rewanżem mamy jednak minimalną korzyść - stwierdził Bruno Budrewicz, ale w jego głosie próżno było szukać entuzjazmu.
Trener kaliszan nie mógł być zadowolony, bowiem jego podopieczni prezentowali się lepiej od rywali przez cały mecz, prowadząc nawet pięcioma trafieniami. - Z przebiegu gry, wydaje mi się, że byliśmy o klasę lepsi i przewaga w granicach 5-6 bramek była możliwa. Parę nierozsądnych akcji w ataku pozycyjnym i wyprowadzeniu kontry, zadowolony jestem tylko z obrony i postawy Błażeja Potockiego - dodał. - Nie miałem argumentów do gry. Nie oszukujmy się, nasi bramkarze nie obili tutaj nic - próbował odpowiadać Mistak, który podkreślał, że rezultat osiągnięty przez jego team jest dobry przed rewanżem na własnym parkiecie. Nieco więcej optymizmu od swojego trenera wykazywał rozgrywający MKS, Marcin Stefański. - To są takie mecze, w których każdy wynik jest ważny. To nie druga liga, w której można wygrywać mecze 10-15 bramkami - stwierdził popularny "Stefan".
Jak podkreśla szkoleniowiec ŚKPR, barażowi rywale zostali dobrze rozpracowani, a w ich grze nie było szczególnych fajerwerków. - Niczym nas nie zaskoczyli. Oglądałem razem z zawodnikami poprzednie mecze i mogę powiedzieć, że grali tak samo. To jednak moja drużyna nie wyciągnęła wniosków. Uparcie rzucali dołem, gdzie bramkarz wszystko wyłapywał, zamiast próbować górą - wylicza błędy swoich zawodników.
Szybkie Szczypiorno zostało zatrzymane przez skonsolidowaną obronę pierwszoligowca. - Waliliśmy głową w mur. Słyniemy z szybkiej gry i tak będzie dalej, bo taki styl preferuję. Jednak to tego potrzebny jest wewnętrzny spokój. Szybko nie znaczy po 2-3 podaniach. Tego brakowało. Brakowało spokoju, dłuższej gry piłką, zmęczenia obrońców, byłby efekt… - twierdzi Budrewicz. Po chwili rozmowy rzuca jeszcze, że jego ekipa zagrała słaby mecz i wygrała. Lepszy ma być w Świdnicy.
Faworytami niedzielnej potyczki będą aktualni pierwszoligowcy, który będą posiadać atut własnej hali. - To ciężki teren. Specyficzna hala, atmosfera, dużo kibiców - mówi Stefański. W kaliskim obozie doskonale zdają sobie sprawę z realiów meczów szczypiorniaka w Świdnicy, gdzie grali jeszcze w zeszłym sezonie, na poziomie drugiej ligi. Mecze zawsze były wyrównane, ale z dwóch punktów cieszyli się gospodarze. - Musimy wznieść się na wyżyny. Przed zakończeniem barażów nie chcę ujawniać kulisów, ale mamy w drużynie małe kłopoty zdrowotne. Mieliśmy tydzień, żeby zregenerować swoje siły, teraz jedziemy walczyć. Nie spuścimy głowy, po wygranym meczu - kończy trener Szczypiorna, dodając bardzo odważną tezę: - Świdnica nie jest najlepiej przygotowanym zespołem do sezonu, dlatego musimy z nimi więcej biegać…
Mecz w hali ŚOSiR "Zawiszów" przy ul. Galla Anonima 1a w Świdnicy rozpocznie się w niedzielę o godzinie 20:00.
Czekam na ostateczne rozstrzygnięcie w drugiej połowie.