Michał Gałęzewski: Dlaczego wybrałaś właśnie klub TuS Weibern 1920?
Patrycja Mikszto: Jest to beniaminek najwyższej klasy rozgrywkowej w Niemczech, więc idealny klub dla zawodniczki, która chciałaby spróbować swoich sił na wysokim poziomie.
Nie obawiasz się gry w Bundeslidze? Nie będzie to zbyt duży przeskok?
- Oczywiście, że będzie to ogromny przeskok i w mojej głowie kłębi się kilka przeróżnych myśli, w tym także mała niepewność. Należę jednak raczej do ambitnych osób i nie boję się wyzwań.
Jak wygląda obsada bramki w TuS Weibern? Obawiasz się rywalizacji?
- Nigdy nie obawiałam się rywalizacji! Zawsze powtarzam, że zdrowa rywalizacja podwyższa poziom umiejętności i pomaga w dalszym rozwoju. Jest tam bramkarka parę lat młodsza ode mnie, która jak to trenerka Weibern mówiła, radziła sobie dobrze w 2. Bundeslidze. Ja zostałam jednak zakontraktowana po to, żeby pomóc dziewczynom w utrzymaniu się w lidze. Jadę więc do Weibern jako bramkarka numer jeden i to jest bardzo pozytywna wiadomość, bo chcę grać jak najwięcej.
Czy gra w tak silnej lidze powinna pomóc ci w rozwoju kariery?
- Jak najbardziej tak. Z takim założeniem wyjeżdżam, bo bardzo lubię się uczyć i rozwijać. Mam nadzieję, że uda mi się podołać temu wyzwaniu.
Zastanawiałaś się nad grą w innym polskim lub zagranicznym klubie?
- Tak, rozpatrywałam różne propozycje - zarówno z Polski jak i z innych państw. Moim marzeniem od zawsze było jednak spróbowanie swoich sił poza granicami naszego kraju. W końcu marzenia są po to, by je spełniać.
Przez długie lata grałaś w Trójmieście, jak oceniasz ten czas?
- Kocham Trójmiasto (śmiech, dop. red.). Spędziłam tu wspaniały czas i poznałam mnóstwo cudownych ludzi! To właśnie z nimi będzie mi się najciężej pożegnać, ale na tym polega niestety życie sportowca. Grałam nad morzem w sumie przez pięć lat. Zdobyłam dwa brązowe medale, jedno srebro i oczywiście moje wymarzone złoto! Występowałam też w europejskich pucharach. Był to chyba najlepszy okres w mojej dotychczasowej karierze sportowej! Z tym większym smutkiem odchodzę…
W minionym sezonie zostałaś wreszcie mistrzynią Polski. Jakie to uczucie?
- To uczucie jest nie do opisania! Marzenia naprawdę się spełniają i ja jestem tego żywym przykładem, chociaż nie było łatwo o nie zawalczyć! Jedyny niedosyt jaki pozostał, to brak możliwości zagrania w finale. Jak wiadomo gra się przez cały sezon i myślę, że swoją cegiełkę dołożyłam.
Dlaczego nie zostałaś w drużynie z Gdyni?
- Po prostu klub z Gdyni podziękował mi za współpracę. Korzystając jednak z okazji, chciałam serdecznie pozdrowić i podziękować wszystkim kibicom, którzy tak bardzo mnie wspierali przez cały okres gry w Gdyni. Byli pomocni zwłaszcza w ostatnich miesiącach, gdy zdecydowałam się na grę z kontuzją w półfinale. Właśnie dla takich chwil warto grać w piłkę ręczną. Dziękuję!
Co sądzisz o poziomie polskiej ligi? Czy on się rokrocznie podwyższa, czy wręcz odwrotnie?
- Uważam, że poziom z roku na rok spada. Jest coraz więcej zawodniczek wyjeżdżających zagranicę i uważam, że dobrze robią. Jak chcą się rozwijać to najlepsze wyjście!
Czy gdyby jeszcze więcej zawodniczek wyjeżdżało do silniejszych lig, byłaby szansa na rozwój kadry i w konsekwencji kobiecej piłki ręcznej?
- Zdecydowanie tak. Skandynawia, Niemcy, czy Francja to kraje, w których piłka ręczna stoi na wysokim poziomie. To bardzo dobry wybór. Tylko i wyłącznie dzięki temu nasza kadra może się rozwinąć.