Daj Boże zdrowie, to może dotrwam do Euro 2016 - rozmowa z Krzysztofem Lijewskim, reprezentantem Polski

Krzysztof Lijewski po siedmiu latach spędzonych na obczyźnie wraca do Polski. Młodszy z braci wierzy, że z reprezentacją będzie odnosił jeszcze sukcesy, a jak zdrowie dopisze zagra na Euro 2016.

Maciej Kmiecik
Maciej Kmiecik

Maciej Kmiecik: W tym sezonie dokuczały Ci kontuzje. Jak teraz wygląda Twoje zdrowie?

Krzysztof Lijewski: Przede wszystkim nie jestem młodszy, tylko coraz starszy. Niezaleczone urazy powracają. Niestety, trzeba z nimi walczyć. Teraz mam wakacje i czas na podreperowanie zdrowia. Jak wspomniałem, lata lecą i organizm się odzywa.

Zmieniasz Niemcy na Kielce. Urządziłeś się już w nowym miejscu?

- Tak. Mieszkanie miałem znalezione pod koniec maja. Na początku czerwca je urządziłem. Najgorszy okres jeśli o przeprowadzkę do nowego miejsca mam już za sobą.

Cieszysz się z powrotu do kraju?

- Bardzo, przecież po wyjeździe z Ostrowa grałem tylko 3 lata w Śląsku Wrocław, a później siedem lat w Bundeslidze. Teraz wracam do Polski, do stabilnego i silnego klubu. Będę grał w bardzo dobrej drużynie z ambicjami. Widzę w tym same plusy.

Wracasz do drużyny, która pewnie nie odbiega od wielu drużyn Bundesligi, może poza ścisłą czołówką?

- Na papierze wygląda to bardzo dobrze. Jeżeli porównywać Vive do drużyn niemieckich, w pierwszej piątce Bundesligi zespół z Kielc spokojnie by się znalazł. Mamy czym straszyć rywali. Mam nadzieję, że w przyszłym sezonie to udowodnimy w Lidze Mistrzów.

Co będzie waszym celem w przyszłym sezonie? Debiutant Fuchse Berlin pokazał, że można awansować do Final Four Ligi Mistrzów...

- Do sukcesu potrzeba szczęścia. Przede wszystkim musi być zdrowa drużyna. Nie da się zdobywać laurów, kiedy zespół jest w rozsypce. Final Four Ligi Mistrzów Vive byłoby pewnie marzeniem dla całych Kielc, zarówno dla naszej drużyny, kibiców jak i prezesa. Nie będzie to jednak łatwe zadanie. W zeszłym sezonie zespół z Kielc odpadł w 1/8 finału. Trzeba zrobić wszystko, by tam się znaleźć, a później awansować do Final Four. Fajnie byłoby pobić najlepsze osiągnięcie w historii klubu.

Fakt, że znasz z pracy w reprezentacji trenera Bogdana Wentę, ułatwi Ci wejście w nowy zespół?

- Pewnie, że tak. Bogdana znam doskonale. Dobrze nam się współpracowało w kadrze. Nasze relacje zawsze były dobre i mam nadzieję, że tak pozostanie na stopie klubowej. Liczę na bardzo dobrą współpracę z trenerem.

Twój starszy brat Marcin po ostatnim meczu z Litwą na pytanie, kto powinien zostać trenerem reprezentacji, odpowiedział, że trenerów kadry już macie, mając na myśli Daniela Waszkiewicza i Damiana Wleklaka. Podzielasz tę opinię? 

-  Jak najbardziej. Uważam, że Daniel Waszkiewicz i Damian Wleklak to fajna mieszanka doświadczenia z dużym polotem jaki Damian wnosił do kadry, grając przecież jeszcze niedawno aktywnie w szczypiorniaka. Damian służy pomocą, jest za zawodnikami. On wie o co chodzi w piłce ręcznej. Ostatni dwumecz z Litwą to udowodnił, że obaj trenerzy wiedzą, co w trawie w piszczy. Trenerzy znają chłopaków. Kadra przecież tak dużo się nie zmieniła. Jest kilku nowych zawodników, ale przecież ten trzon kadry nie został nienaruszony. Uważam, że trzeba dać szansę Danielowi Waszkiewiczowi i Damianowi Wleklakowi.

Teraz jak wspomniałeś masz wakacje, ale akurat w tym roku wolałbyś pewnie ich nie mieć?

- Pewnie, że nie, jak każdy z reprezentantów Polski. Lepiej byłoby trenować i przygotowywać się do Igrzysk Olimpijskich niż odpoczywać. Marzeniem każdego sportowca jest gra na olimpiadzie.

Śni Ci się po nocach turniej w Alicante?

- Już nie. Powiem szczerze, że powoli rzucam to w niepamięć. Pozostał jednak wielki niedosyt. Na pewno przez pierwszy tydzień po turnieju w Hiszpanii bardzo bolało. Później jednak wpadliśmy w rytm meczowy i trzeba było skupić się na obowiązkach. O przegranym turnieju w Alicante trzeba po prostu zapomnieć.

Są nowe cele. W 2016 roku podczas Euro w Polsce może być ukoronowanie Twojej reprezentacyjnej kariery?

- Daj Boże zdrowie. To jest najważniejsze. Fajnie byłoby, gdyby zdrowie mi dopisało i mógłbym zagrać na tych Mistrzostwach Europy w Polsce. Widzimy, co się dzieje w naszym kraju, kiedy jest organizatorem ważnej imprezy. Cała Polska praktycznie wspierała piłkarzy. Chciałbym to przeżyć na własnej skórze. Z takimi kibicami jakich mamy w Polsce, jesteśmy w stanie zajść bardzo daleko na takiej imprezie w naszym kraju. Dużo czasu jeszcze do tego. Przed nami długie cztery lata. Mam nadzieję, że do Euro 2016 trzon kadry pozostanie zdrowy, a sztab trenerski się nie zmieni i będą z tego owoce.

Zazdrościłeś do tej pory siatkarzom czy koszykarzom, a obecnie piłkarzom, że mogą grać mistrzostwa Europy i świata przed własną publicznością?

- Jasne. Przecież tak wielkie imprezy, jakie mają czy będą mieli siatkarze. Koszykarze niedawno mieli Mistrzostwa Europy. Siatkarze też mieli Mistrzostwa Europy a za chwilę będą mieli mistrzostwa świata. Widzieliśmy, co działo się podczas piłkarskiego Euro.

Gdyby jednak nie wasze sukcesy sprzed kilku lat, pewnie nie byłoby takiego zainteresowania piłką ręczną w Polsce?

- Pewnie tak. Sukcesy reprezentacji sprawiają, że o danej dyscyplinie jest głośno. Jak nie ma sukcesów, kibiców będzie mniej. Zdajemy sobie sprawę, że ostatnio zawodzimy, ale ciężko pracujemy, staramy się podnosić nasze umiejętności, by te sukcesy powróciły. Wierzę, że jeszcze nie raz dostarczymy naszym kibicom wielu pięknych chwil, a w 2016 roku hale podczas meczów Polaków będą wypełnione do ostatniego miejsca.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×