Wielkopolanie nadal straszą - relacja z meczu MKS Szczypiorno Kalisz - Olimpia Piekary Śląskie

Kaliscy szczypiorniści nie odpuszczają do ostatniej akcji! Przekonała się o tym już kolejna ekipa. Tym razem Olimpia Piekary Śląskie, która straciła niemal pewne zwycięstwo trzy sekundy przed końcem!

Nadszedł kolejny historyczny dzień dla kaliskiej piłki ręcznej. W Kalisz Arenie w końcu można było obserwować zmagania pierwszoligowców. Miejscowy MKS doczekał się debiutu, a pierwszym rywalem była Olimpia z Piekar Śląskich. Ekipy przystępowały do meczu w dobrych nastrojach - gospodarze wyszarpali remis w Świdnicy, natomiast olimpijczycy wysoko ograli beniaminka z Tarnowa, jednak faworyta nie było.

Głód szczypiorniaka widać było również po trybunach. Fani piłki ręcznej w Kaliszu nie zawiedli i licznie przybyli do przepięknej hali. Nie odstraszyły ich nawet... bilety. Sobotnia konfrontacja była pierwszą biletowaną potyczką w historii klubu.

Pierwsze minuty starcia były przede wszystkim popisem gry obronnej i parad bramkarskich. O ile gospodarze szybko wyszli na prowadzenie za sprawą Łukasza Siega, to później na kolejne trafienie trzeba było czekać do 5. minuty pojedynku. Po raz pierwszy na listę strzelców wpisał się Mariusz Kempys. Tak jak wszyscy się spodziewali, nie po raz ostatni. Wyrównany początek trwał do momentu, kiedy na tablicy świetlnej rozpoczęła się jedenasta minuta pojedynku. Wówczas do ofensywy ruszyło Szczypiorno.

Przewaga miejscowych nie miałaby miejsca, gdyby nie Błażej Potocki. Jeden z bardziej doświadczonych graczy wprost zamurował swoją bramkę i w niewiarygodny sposób powstrzymywał przeciwników. Po spotkaniu zebrał sporo zasłużonych pochwał od kolegów i trenera. - Od tego jest bramkarz. Inna sprawa, jak rzucali moi gracze. Inaczej się umawialiśmy, a później powielali błędy. W drugiej połowie poprawili się i od razu widać to po wyniku - przyznał Sławomir Szenkel, opiekun Olimpii.

W ataku znakomicie radził sobie Mariusz Kuśmierczyk, nowy nabytek kaliszan. To jego cztery trafienia robiły różnicę pomiędzy zespołami. Pewna i zdecydowana Olimpia z zeszłego tygodnia nie istniała. Inny z beniaminków boleśnie weryfikował możliwości szczypiornistów z Piekar Śląskich. Do przerwy prowadził 16:13, ale jak przyznaje trener Szenkel, mogło się skończyć zdecydowanie gorzej. - Pierwszy raz od dawnych czasów graliśmy w tak dużej hali, co miało bezpośrednie przełożenie w pierwszej połowie, gdzie nie mogliśmy się kompletnie odnaleźć - dodał.

Solidna reprymenda w szatni podziałała mobilizująco na gości, którzy w drugiej części byli już zupełnie inną drużyną. Przede wszystkim mieli niekwestionowanego lidera, którym był Mariusz Kempys, prawdziwy kat kaliszan. W całym meczu rzucił aż 14 bramek, z czego aż 10 w drugiej połowie, ale to po trafieniu Michała Rosoła, dziesięć minut przed końcem, przewaga przyjezdnych wzrosła do trzech goli (25:28), a karny Kempysa 120 sekund później dał aż cztery "oczka" przewagi.

Wydawało się, że z tak beznadziejnej opresji kaliszanie wyjść nie mogą, ale stał się prawdziwy cud. Szybkie dwie bramki oraz pudło Kempysa z karnego przywróciły nadzieje na korzystny wynik. Po trafieniu Kuśmierczyka Szczypiorno wyrównało, ale ponownie dało sobie wbić dwa gole. 60 sekund przed końcem Rafał Niedzielski trafił w poprzeczkę z siedmiu metrów. Dwa trafienia w minutę? Podopieczni Bruno Budrewicza dokonali niemożliwego! Najpierw za sprawą Kuśmierczyka, a później, 3 sekundy przed końcową syreną, do euforii fanów doprowadził Marcin Stefański, który wykorzystał błąd bramkarza i z trudnej pozycji dał swojej ekipie kolejny, niezwykle cenny punkt do ligowego dorobku.

W Kalisz Arenie wybuchła feta, jak gdyby gospodarze już utrzymali się na zapleczu ekstraklasy. - Taki był nasz plan. Dwa punkty w dwóch pierwszych meczach. Jestem niezwykle zadowolony - przyznał trener Budrewicz, ale musi zdawać sobie sprawę, że limit szczęścia jego zespół mógł już wykorzystać, o czym mówią dwa remisy uratowane w ostatnich minutach.

MKS Szczypiorno Kalisz - Olimpia Piekary Śląskie 32:32 (16:13)

MKS: Potocki, Krekora, Adamczak - Kuśmierczyk 9, Sieg 6, Stefański 3, Kaczmarek 3, Niedzielski 2, Kobusiński 2, Krupa 2, Staniek 2, Krygowski 1, Nowakowski 1.
Kary: 6 min

Olimpia: Zaborowski, Adamkiewicz - Kempys 14, Tatz 4, Kurełek 4, Chojniak 3, Rosół 3, Wicik 2, Smolin 1, Bednarczyk 1, Ogórek, Kurzawa, Danysz.
Kary: 6 min

Źródło artykułu: