Nie była to równa walka - wypowiedzi po meczu Pogoń Baltica Szczecin - KPR Ruch Chorzów

Nie udało się piłkarkom ręcznym Pogoni Baltica podtrzymać passy i zdobyć kolejnych ważnych punktów w meczu ligowym. Zwycięstwo podopiecznych Janusza Szymczyka ani przez moment nie było zagrożone.

Krzysztof Kempski
Krzysztof Kempski

Dariusz Molski (szkoleniowiec Pogoni Baltica): My nie zagraliśmy po raz kolejny w ataku. Raziliśmy bardzo dużą nieskutecznością. W obronie w pierwszej połowie to jeszcze naprawdę fajnie wyglądało, natomiast samą obroną się nie wygra. Nawet z tej obrony jak wyprowadzaliśmy kontrataki to były one albo przerywane, albo zatrzymane, albo po prostu błędnie wyprowadzone. W drugiej połowie oglądaliśmy podobny scenariusz. Były sytuacje na jego wyprowadzenie, po drodze był jednak on zatrzymywany, zawsze któreś ogniwo zawodziło. To jest materiał do pracy.

Agata Cebula (rozgrywająca Pogoni Baltica): Uważam, że te dwa punkty były w tym meczu do zdobycia. Zawiodłyśmy przede wszystkim w ataku, bo w obronie jeszcze jako tako to wyglądało. A w ataku mimo, że miałyśmy sytuacje rzutowe, nie potrafiłyśmy skutecznie tych akcji wykończyć. Wyszło jak wyszło - porażka różnicą sześciu goli. Nie taki początek sobie zakładałyśmy.

Katarzyna Pasternak (skrzydłowa Pogoni Baltica): Nie udało się zdobyć punktów z naszej winy i przez to ten wynik jest taki a nie inny. Stanęłyśmy w drugiej połowie. Nie wiem co się stało. Obrona jeszcze jako tako funkcjonowała w tej pierwszej części, ale w drugiej przeciwniczki objeżdżały nas jak pachołki. Udało się zmniejszyć ich przewagę do sześciu goli, ale to i tak w ogóle nikogo nie zadowala. Powinnyśmy wygrać i przede wszystkim grać jak równy z równym, a wyglądało to trochę tak jakbyśmy się poddały. Nie była to równa walka i było to naszą zasługą.

Janusz Szymczyk (szkoleniowiec Ruchu): Przyznam, że spodziewaliśmy się trudniejszej przeprawy. Życie pokazało jednak zgoła co innego. W obronie na to zapracowały a w ataku dorzuciły jeszcze kilka bramek. Był taki decydujący moment, w którym szczecinianki zgubiły po rzucie piłkę. Przejęła ją Kinga (Grzyb – dop. red.) i zdobyła bramkę za darmo. To Nan jeszcze pomogło, a przeciwnikowi podcięło skrzydła. Cieszymy się, bo będziemy mieli niewątpliwie radosny powrót. Będziemy całą noc wracać. Zupełnie inaczej się wraca jak się wygrywa.

Karolina Jasinowska (rozgrywająca Ruchu): Po tych dwóch porażkach byłyśmy bardzo zdeterminowane, by już tej trzeciej porażki nie mieć. Byłyśmy tym bardziej załamane, bo niektóre dziewczyny odniosły kontuzje. Przyjechałyśmy w 13. Praktycznie tylko cztery rozgrywające. Udało się. Zagrałyśmy zespołowo. W obronie było bardzo dobrze. Poszły kontry i stąd taka nasza przewaga.

Kinga Grzyb (skrzydłowa Ruchu): Szczerze mówiąc bardzo obawiałyśmy się tego meczu ze względu na te wcześniejsze nasze porażki. Wiadomo, że po dwóch przegranych zespół ciężko jest odbudować. Przejechałyśmy tak długą drogę i gdybyśmy jeszcze przegrały to byśmy były wściekłe. Zrobiłyśmy wszystko, żeby ten mecz wygrać i jak widać po wyniku udało się. Powiedziałyśmy sobie: koniec porażek, następne tylko same wygrane.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×