Jeszcze dwa sezony temu GSPR Gorzów Wlkp. występował na parkietach PGNiG Superligi Mężczyzn. Co prawda gorzowscy szczypiorniści po sezonie gry w najwyższej klasie rozgrywkowej spadli z ligi z hukiem, jednak już wówczas występom zespołu z lubuskiego towarzyszyło jedno słowo: problemy.
Kłopoty finansowe GSPR-u, brak odpowiedniego wsparcia ze strony miasta oraz niewielkie zainteresowanie sponsorów sprawiły, że klub znajduje się obecnie w dramatycznym położeniu. Pieniędzy brakuje praktycznie na wszystko. - Mamy bardzo ograniczony budżet. Na mecze wyjazdowe jeździmy po 300-400 km busem w dniu spotkania, by zaoszczędzić na kosztach. Chcemy dograć do końca przynajmniej pierwszą rundę - stwierdza trener gorzowian, Piotr Gintowt.
Brak pieniędzy w kasie klubu odbił się na wyglądzie kadry zespołu prowadzonego przez Gintowta. - W porównaniu tylko do zeszłego roku odeszło od nas sześciu podstawowych zawodników. Obecnie mam do dyspozycji trzech seniorów, którzy trenują z nami, trzech którzy nie trenują, ale przychodzą na mecze oraz grupę dwunastu juniorów - wylicza opiekun GSPR-u.
Gorzowianie starali się wzmocnić swój zespół, wypożyczając z występującej na parkietach Superligi Gaz-System Pogoni Szczecin obrotowego Radosława Wolskiego oraz jednego z rozgrywających. Na przeszkodzie po raz kolejny stanęły pieniądze. - Temat wypożyczenia tych zawodników stanął w miejscu. Pogoń zażyczyła sobie, byśmy pokryli połowę kontraktów tych graczy, a nas po prostu na to nie stać - wyznaje Gintowt.
Gracze GSPR-u pomimo wiszącego nad głową widma wycofania zespołu z rozgrywek oraz ostatniego miejsca w tabeli I ligi, nie załamują rąk. - Mogliśmy zrezygnować z występów w I lidze jeszcze przed startem, jednak nie składamy broni. Mamy grupę bardzo młodych zawodników, większość z nich ma dopiero 18 lat. To dla nich bezcenna okazja, by zdobywać doświadczenie - uważa gorzowski trener.