Horror na życzenie - rozmowa z Pawłem Albinem, rozgrywającym KPR-u Legionowo

Paweł Albin w meczu z Wolsztyniakiem Wolsztyn zadebiutował przed legionowską publicznością. Były reprezentant Polski na parkiecie pojawił się po przerwie i rzucił rywalom dwie bramki.

Kamil Kołsut
Kamil Kołsut

Kamil Kołsut: Spotkanie z Wolsztyniakiem kosztowało was dużo nerwów. W pierwszej połowie wydawało się, że wygracie lekko, łatwo i przyjemnie, ale po przerwie rywal odrobił straty i losy dwóch punktów ważyły się aż do końcowej syreny.

Paweł Albin: Mieliśmy dobry początek meczu. Graliśmy nieźle w obronie, konsekwentnie w ataku i dzięki temu wypracowaliśmy sobie przewagę sześciu bramek. Później stanęliśmy jednak w ataku i zespół z Wolsztyna, który jest bardzo ruchliwy, zaczął podwyższać, przez co gubiliśmy sporo piłek, nie wykorzystaliśmy kilku okazji i sytuacja się zmieniła. Na własne życzenie doprowadziliśmy do horroru w końcówce.

Rywalom w trakcie meczu odskakiwaliście dwukrotnie - najpierw na siedem, a potem na pięć bramek. Za każdym razem sami podawaliście im jednak rękę.

- Po prostu zabrakło konsekwencji. Na pewno musimy jeszcze popracować nad grą bez piłki, bo przy takiej obronie, jaką zaprezentowali rywale, stojąc nic nie zrobimy. Piłka ręczna jest taką dyscypliną, w której trzeba dużo biegać i dużo się ruszać. To nie są te czasy, w których można wygrać mecz na stojąco.

A może po prostu chcieliście zapewnić trochę rozrywki kibicom? Takie właśnie emocjonujące starcia powinny pomóc wam w zapełnieniu trybun. Podobny przebieg miał dwa tygodnie temu mecz z Meble Wójcikiem.

- U siebie gramy tak, że wypracowujemy sobie przewagę siedmiu-ośmiu bramek, a potem wszystko się zatrzymuje, jakbyśmy zapomnieli jak się gra w piłkę ręczną. Doprowadzamy w ten sposób do wyniku remisowego, lub jednej czy dwóch bramek przewagi i zaczyna się lekka nerwówka. Sami sobie robimy krzywdę, bo musimy do końca walczyć. Na razie nam się udaje, ale mam nadzieję, że w kolejnych meczach poprawimy naszą grę i będziemy wygrywać gładko.

Przed wami dłuższa przerwa w ligowych rozgrywkach. To wam się przyda, bo będziecie mogli trochę odpocząć i podszlifować pewne elementy czy jednak trochę tego czasu szkoda, bo wybije to drużynę z meczowego rytmu?

- Dobrze nam się gra i szkoda, że jest ta przerwa. Na pewno wykorzystamy ją jednak na te braki, które jeszcze mamy i spróbujemy poprawić różne warianty, dzięki którym będziemy prezentować się coraz lepiej.

Jedenaście punktów to jest wynik, który przed sezonem bralibyście w ciemno czy jednak troszeczkę szkoda wam tego punktu zostawionego w Malborku?

- W meczu z Pomezanią tak naprawdę mogło być różnie i cieszymy się z tego remisu, bo równie dobrze mogliśmy tam przegrać. A tak wciąż pozostajemy w lidze bez porażki i oby tak było dalej.

Za nami sześć kolejek. Patrząc na wyniki można już wstępnie powiedzieć, kto będzie się liczył w walce o czołowe lokaty w tej lidze czy na to jest jeszcze zbyt wcześnie?

- Do rozegrania pozostało jeszcze sporo meczów i naprawdę dużo się może zmienić. Wiele zespołów na podobną liczbę punktów i może być różnie, mam jednak nadzieję, że my podtrzymamy taką passę, jaką mamy.

W najbliższą środę zagracie o awans do ćwierćfinału Pucharu Polski z Gaz-System Pogonią Szczecin. Wydaje się, że jest to rywal, którego jesteście w stanie ograć.

- Na pewno będziemy walczyć. W Pogoni same znane nazwiska, gramy jednak u siebie, mamy atut własnej hali i zamierzamy pokazać się z jak najlepszej strony.

Na losowanie narzekać w każdym razie nie możecie. Gracie na własnym parkiecie i trafiliście na szczecinian. Spośród zespołów, które mogliście wylosować, równie dogodnym rywalem byłby chyba jeszcze tylko Chrobry Głogów.

- Na pewno nie są to słabe zespoły. Wiadomo, mogliśmy trafić na rywala jeszcze mocniejszego, ale zdajemy sobie sprawę, że to my gramy w pierwszej lidze, a przeciwnicy rywalizują w ekstraklasie i łatwo nie będzie. Nie składamy jednak broni i będziemy walczyć na całego.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×