Przed tym spotkaniem jako faworyta wskazywano zespół gospodarzy. Ekipa prowadzona przez Ryszarda Jarząbka bardzo dobrze spisywała się do tej pory we własnej hali (nie licząc potknięcia z zespołem z Tarnowa), a w przypadku wygranej z radomianami przeskoczyłaby ich w tabeli i mogłaby awansować nawet na 4 lokatę. Ale i AZS miał o co walczyć, bo - mając taki sam dorobek punktowy jak Viret (ale lepszy stosunek bramek) - także planował "podskoczyć" w pierwszoligowej tabeli i przed przerwą w rozgrywkach zadomowić się na miejscu czwartym.
Zdecydowanie bliżej osiągnięcia tego celu byli podopieczni Romana Trzmiela. Już od pierwszych minut spotkania to właśnie goście nadawali tempo gry, szybko uzyskali prowadzenie, które w 14 minucie wynosiło już cztery bramki (rezultat 6:10) i konsekwentnie je utrzymywali. W szeregach AZS-u bardzo dobrze spisywał się Maciej Jeżyna, który w całym spotkaniu aż 10 razy pokonywał golkipera zawiercian.
To właśnie młody skrzydłowy przejął w tym spotkaniu rolę Grzegorza Mroczka - najbardziej bramkostrzelnego zawodnika radomian, który z powodu kontuzji nie mógł wystąpić na Śląsku.
Po pierwszej połowie goście z Radomia nadal mieli w zapasie cztery oczka, a po zmianie stron swoje prowadzenie jeszcze powiększyli. Gospodarze dopiero po upływie kilku minut tej drugiej odsłony przypomnieli sobie jak grać powinni. Sergiusz Zagała, ale i Łukasz Szymański próbowali pociągnąć swój zespół do wzmożonego ataku na bramkę gości i faktycznie częściowo im się to udało. Zawiercianie zdołali odrobić większą część strat i zbliżyli się do radomian na odległość dwóch "oczek" (40 minuta - 21:23).
Ostatnia faza meczu to już prawdziwa walka o zwycięstwo. Gracze z Radomia próbowali ponownie odskoczyć rywalom na bezpieczne, przynajmniej dwubramkowe prowadzenie, ale miejscowi zawodnicy z niezwykłym zapałem starali się im te plany popsuć. W rezultacie, w ostatniej minucie zdołali doprowadzić do wyniku obustronnie identycznego i tym samym pokrzyżowali gościom plany wywiezienia z Zawiercia dwóch punktów.
Podopieczni trenera Trzmiela mogą mówić o prawdziwym pechu, bo do zwycięstwa i wymarzonego czwartego miejsca w pierwszoligowej tabeli zabrakło im naprawdę niewiele. Z kolei zawiercianie okazali się prawdziwymi szczęściarzami, bo przegrywali przez całe spotkanie i w samej końcówce zdołali wyszarpać jedno "oczko". Oznacza to, że ani jedna ani druga drużyna nie rozsiądzie się wygodnie na czwartej lokacie, ale zarówno jedni jak i drudzy zanotowali "podskok" o jedno miejsce - ale to tylko dzięki porażce drużyny KSSPR-u Końskie.
Viret CMC Zawiercie - AZS UT-H Radom 31:31 (15:19)
Viret CMC:
Cieślak, Kowalczyk - Szymański 6, S. Zagała 6, Kąpa 5, Pakulski 4, Biernacki 3, Kapral 2, Rupp 2, Bugaj 1, Nowak 1, Więckowski 1.
AZS UT-H: Polit, Bury - Jeżyna 10, Kalita 6, Świeca 6, Malinowski 5, Cupryś 3, Przykuta 1.
Kary: Viret CMC - 6 min, AZS UT-H - 4 min.
Sędziowali: Dębski - Rodacki.
Widzów: 280.