Podopieczni Michaela Bieglera rozpoczęli zgrupowanie przed styczniowymi finałami mistrzostw świata. Na liście powołanych znalazło się aż dwudziestu ośmiu szczypiornistów, z czego czterech to absolutni debiutanci. - Znów pojawiły się nowe twarze. Tacy zawodnicy są na każdym zgrupowaniu, selekcjoner powołuje kolejnych utalentowanych graczy. To chyba dobry sygnał, zwłaszcza dla nich, bo w ten sposób zbierają oni owoce swojej ciężkiej pracy - nie kryje rozgrywający Vive Targów Kielce.
Zmiana selekcjonera oznaczała dla drużyny narodowej nowe otwarcie, co po zespole widać już teraz. Więcej w koszulkach z orzełkiem na piersi nie zagrają już Grzegorz Tkaczyk i Mariusz Jurasik, selekcjoner Biegler zrezygnował z usług Tomasza Tłuczyńskiego oraz Patryka Kuchczyńskiego, a coraz większe role w zespole zaczynają odgrywać Robert Orzechowski czy Michał Bartczak.
- Nie okłamujmy się. Trwa zmiana pokoleniowa i tamtej medalowej drużyny już nie ma - przyznaje Lijewski. - Czas biegnie do przodu i twarze będą się zmieniać. Cieszymy się jednak, że trzon zespołu pozostał taki sam i nawet jeśli do drużyny dołączają nowi, to nie czują się oni wyrzutkami, bo od razu są wkomponowywani w ekipę. Biegler przywiązuje do tego dużą wagę, robiąc nam spotkania integracyjne - nie kryje doświadczony zawodnik.
Jak będzie wyglądało najbliższe z nich? - Będzie bilard, dart i piłkarzyki. Kart raczej zabraknie. Generalnie zobaczymy, co wymyśli trener, trzeba zostawić to jego inwencji. Mam nadzieję, że takich wspólnych wieczorów będzie jak najwięcej - podkreśla reprezentacyjny rozgrywający.
Integracja zespołu to kolejny krok do sukcesu. Z jakiego wyniku biało-czerwoni będą zadowoleni podczas styczniowych mistrzostw świata? - Wiemy, jak smakuje medal. To jest wspaniałe uczucie i myślę, że każdy z nas chciałby krążek jeszcze raz przywieźć do kraju. Żadnych deklaracji składać jednak nie mogę, bo najpierw musimy to uzgodnić wewnątrz zespołu. Na pewno marzeniem każdego jest jednak to, by wrócić z Hiszpanii z jak najlepszym miejscem - podsumowuje Lijewski.