Krzysztof Kempski: Ostatni pana przyjazd do Szczecina miał miejsce w 8. kolejce. Wtedy był pan jednak pierwszym szkoleniowcem mistrzyń Polski - Vistalu Łączpol Gdynia, teraz obejmuje pan drużynę Pogoni Baltica Szczecin.
Adrian Struzik: Oba te mecze dostarczyły mi wiele emocji. Ten pierwszy zakończył się happy-endem, drugi już nie, ale cieszę się, że tu jestem. Jest to bardzo ciekawy zespół. Myślę, że jeszcze będziemy wygrywać.
W jakich okolicznościach dowiedział się pan o zainteresowaniu i propozycji ze strony Pogoni?
- Telefonicznie. Zadzwonił do mnie pan prezes Mańkowski.
Długo się pan wahał?
- A jak pan myśli (śmiech). Nie, decyzję podjąłem dość szybko.
Szkolenie tutaj to zupełnie inne wyzwanie niż to w Gdyni. W Szczecinie nie będzie pan jedynie tymczasowym szkoleniowcem, chociaż presja wyniku nie będzie wcale mniejsza.
- Zawód trenera charakteryzuje się tym, że nie ma większego znaczenia w jakim mieście się pracuje. Presja zawsze jest duża. Z tym musiałem się liczyć. Cele są rzeczywiście inne. Sezon jest jednak jeszcze długi, także spokojnie. Sprawimy jeszcze niespodziankę.
Pracował pan z takimi osobistościami jak panowie: Gościński, Ciepliński, Orneborg, Niewrzawa czy ostatnio Steffensem. Miał pan więc okazję zdobyć pewne doświadczenie. Jaka jest pana filozofia piłki ręcznej?
- Ma pan rację. Pracowałem już z wieloma trenerami. Sam też byłem zawodnikiem. Ważne jest też to, jakich miałem szkoleniowców jako zawodnik, bo to też się jakoś potem przekłada na wykonywaną pracę. To oni wpoili mi pewne zasady i pamiętam je po dziś dzień. Moim pierwszym trenerem był Krzysztof Kotwicki. Od każdego z nich brałem to, co najlepsze.
W Szczecinie jest pan raptem kilka dni. Odbył pan z drużyną kilka treningów i od razu został pan rzucony na tzw. głęboką wodę. Mam tu na myśli mecz z Zagłębiem Lubin. W tym debiucie było wszystko poza punktami.
- Zagłębie Lubin, żeby z nami wygrać musiało 3 razy zmieniać sposób obrony i miało tego dnia naprawdę dużo szczęścia.
W najważniejszych momentach pojawiły się również kary indywidualne. To też się odbiło na stylu gry.
- Kary wynikały z tego, że dziewczyny podjęły walkę w obronie. Biły się po prostu o każdą piłkę. Na pewno to, że zmieniały tą obronę, wybijało mój zespół z rytmu, ale ja i tak jestem zadowolony i bardzo się cieszę, że tutaj jestem.
Celem, jaki został postawiony przed sezonem jest awans do play-off. Pogoń nie ma jednak zbyt korzystnego terminarza. Pojedynki z drużynami z Lublina, Gdyni, Koszalina czy Kielc będą bardzo ciężkie, w dodatku rozegracie je na wyjeździe. Zadanie więc jest naprawdę trudne do wykonania.
- To jest sport. Jestem dobrej myśli. Po to tu przyszedłem, a dziewczyny już pokazały, że potrafią grać.
Rzeczywiście mecz, który już za nami udowodnił, że wśród pana podopiecznych jest bojowa, ale i pozytywna atmosfera.
- Cieszę się, jeśli pan mówi, że atmosfera jest dobra. Mam nadzieję, że to się przełoży na nasze wyniki w tej lidze.
Ostatnie pytanie: czego życzyć Adrianowi Struzikowi w Szczecinie?
- Czego życzyć? Niech omijają nas kontuzje i oczywiście abyśmy wygrywali, bo to jest najważniejsze.