Start blado wypadł już na samym początku tych zawodów. Co prawda elblążanki zdobyły jako pierwsze bramkę, a jej autorką była Katarzyna Cekała, ale do końca pierwszej połowy były już tłem dla gospodyń. W efekcie tego na przerwę zeszły z bagażem 6 bramek mniej. - W pierwszej połowie dziewczyny nie grały. Bały się podjąć decyzję. Stąd taki wynik - dość surowo oceniła sytuację trenerka EKS-u Justyna Stelina. Po chwili dodała jeszcze. - Nie uważam, byśmy były gorszym zespołem niż drużyna ze Szczecina. Tak naprawdę ekipy z miejsc od 4. do 9. są równorzędne, z każdym można podjąć walkę, ale by tak się stało to trzeba grać, trzeba podejmować decyzje, trzeba być odważnym i przede wszystkim próbować.
Obraz gry ekipy przyjezdnej zmienił się w drugiej części meczu, a dokładniej od 40. minuty, kiedy to Pogoń zanotowała pewien przestój. - Tak. Zgadza się. Cały czas powtarzam dziewczynom, że mecz trwa 60 minut, a nie 20, ani 15 czy 45, jak to zwykle bywa w naszym wydaniu. Dopóki one tego nie zrozumieją to tak naprawdę nie wygrają żadnego meczu, bo właśnie na tym polega piłka ręczna, że gra się od początku do końca. To jest nasz problem na chwilę obecną - stwierdziła Stelina.
Mimo porażki z Pogonią Baltica to zespół wciąż ma szanse na awans do najlepszej ósemki. Swoich wielkich obaw nie ukrywała jednak opiekunka Startu. - W ostatnim meczu mamy u siebie Kielce. Natomiast obawiam się, że jeśli dziewczyny nie zrozumieją tego, co powiedziałam wcześniej, to nic z tego nie będzie. To jest w głowach. Treningowo można wiele poprawić, ale jeżeli zawodniczka się boi, obawia się odpowiedzialności za wykonanie akcji, to jest to poważny problem. Tu mam największe zastrzeżenia do swoich podopiecznych. Ciężko jest do tego w jakiś sposób podejść i to wyeliminować - kontynuowała krytykę trenerka pomorskiego klubu.