Łukasz Luciński: Dlaczego zdecydowałeś się opuścić Zagłębie?
Michał Świrkula: - Ta decyzja kiełkowała we mnie od dłuższego czasu. Gdy teraz się nad tym zastanawiam, to nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie, gdyż wpłynęło na to kilka czynników. Przede wszystkim potrzebowałem jakiejś zmiany, nowego bodźca i myślę, że to właśnie była główna przyczyna mojego rozstania z Zagłębiem.
Skąd wybór tak egzotycznej dla przeciętnego kibica ligi?
- Cóż, chciałem zasmakować innej piłki ręcznej i po odejściu z Zagłębia założyłem sobie, że kolejny sezon spędzę poza granicami naszego kraju. Oferta z Luksemburga była najbardziej konkretna, gdyż dotychczasowy golkiper HC Berchem zdecydował się na zakończenie kariery. Trzeba tutaj dodać, że był on miejscową legendą, nie tylko dla klubu, ale również całej luksemburskiej piłki ręcznej, to taki odpowiednik naszego Sławka Szmala. Rzecz jasna zdawałem sobie sprawę, gdzie się wybieram. Oczywiście chciałem trafić do Niemiec, Francji czy Skandynawii, ale mimo wszystko po otrzymaniu oferty z Berchem zdecydowałem się podjąć to wyzwanie.
Czy miałeś oferty z innych klubów?
- Owszem pojawiło się sporo zapytań ze strony polskich klubów, a także kilka niezobowiązujących ofert z zachodu i północy Europy. Na ogólnikach się jednak kończyło. Otrzymałem także propozycję przedłużenia kontraktu z Zagłębiem, ale jak już wspomniałem byłem dosyć mocno zdeterminowany, by wyjechać.
Przed sezonem trenowałeś z Wybrzeżem…
- Trenowałem z Wybrzeżem tylko dzięki uprzejmości trenerów Wleklaka i Waszkiewicza. W pewnym momencie pojawiły się problemy mojego obecnego klubu i nie mogłem uczestniczyć w przygotowaniach wraz z drużyną. Jako, że pochodzę z Kartuz, a razem z rodziną mieszkamy w Gdańsku, treningi z gdańskim zespołem były dla mnie najlepszym rozwiązaniem. Bardzo miło wspominam ten okres i mam świadomość, że trenowałem pod okiem najlepszych fachowców. Wbrew ówczesnym doniesieniom nie było jednak tematu mojego transferu do Wybrzeża.
HC Berchem to dobry wybór?
- Na pewno nie żałuję swojej decyzji. Mam w tej chwili nowe, świeże spojrzenie na piłkę ręczną i sport. Myślę, że ta zmiana punktu widzenia dobrze na mnie wpłynęła i jestem gotów, by stawiać czoła nowym wyzwaniom.
Jak oceniłbyś poziom tamtejszej ligi?
- Liga składa się z ośmiu drużyn, z których pięć prezentuje zbliżony, dosyć wysoki poziom. Przekładając to na polskie realia umiejscowiłbym te zespoły gdzieś pomiędzy słabszymi zespołami Superligi oraz najlepszymi pierwszoligowcami, choć niektóre z nich bez cienia wątpliwości byłyby w stanie napsuć wiele krwi mocniejszym polskim klubom. Dodatkowo dochodzą nam mecze w tak zwanej Beneluxlidze, czyli lidze złożonej z zespołów luksemburskich, belgijskich i holenderskich, gdzie poziom jest znacznie wyższy.
Można mówić o profesjonalnych rozgrywkach?
- Cóż, podejście Luksemburczyków do treningu jest dosyć luźne. Nie da się ukryć, że piłkę ręczną traktują głównie jako hobby i dodatkowe zajęcie, które daje im wiele radości.
Jak spędzasz czas wolny od treningów?
- Cóż, chyba jak każdy człowiek, gdy ma chwilę wytchnienia (śmiech). No może poza tym, że potrafię godzinami siedzieć przed ekranem komputera, za pomocą którego kontaktuję się z żoną i dziećmi.
Jak Ci się mieszka w tym niewielkim państewku?
- Luksemburg to bardzo specyficzne państwo, a właściwie księstwo przyzwyczajone do dobrobytu i określonego standardu życia. Jest mi tu o tyle trudno, że z powodu kłopotów organizacyjnych nie mogłem przyjechać z żoną i dziećmi. Chociaż staram się jak najczęściej bywać w domu to odległość na pewno nie jest naszym sprzymierzeńcem.
Nie masz problemów z komunikacją?
- Nie mam z tym problemów. Z większością chłopaków mogę porozumieć się po angielsku, przy okazji doszkalam również swój niemiecki. Coraz więcej rozumiem również po francusku, gdyż trener pochodzi z tego kraju i siłą rzeczy musimy wiedzieć, co ma on nam do przekazania.
Myślisz już o przyszłości?
- Mogę powiedzieć z pełnym przekonaniem, że w przyszłym sezonie nie będę grał w Luksemburgu. Nie wiem jednak jak potoczą się moje dalsze losy, choć pojawiły się już pierwsze zapytania dotyczące mojej osoby. Na chwilę obecną maksymalnie skupiam się na dobrych występach w moich aktualnych barwach i w spokoju czekam na kolejne propozycje.
Chciałbyś wrócić do Polski?
- Jeśli chodzi o poziom sportowy to w kraju nad Wisłą absolutnie nie mamy się czego wstydzić, a nasza liga z roku na rok staje się coraz bardziej atrakcyjna. Ponowna gra w Polsce zajmuje wysokie miejsce na liście moich priorytetów
Myślisz czasem o powrocie do Gdańska, gdzie stawiałeś pierwsze kroki?
- Wybrzeże to coś więcej niż zwykły klub i na pewno byłoby fantastycznie móc znów zagrać w jego barwach. Byłoby to dla mnie ogromne wyzwanie, taki powrót do moich korzeni. W pewnym sensie przez te wszystkie lata zazdrościłem kolegom, którzy grają w miastach, gdzie przyszli na świat lub mieszkają od lat i są niejako "u siebie". To naprawdę daje niesamowitego kopa i jest sporym ułatwieniem logistycznym. Gdańsk zasługuje na piłkę ręczną i jestem pewien, że ten cel zostanie osiągnięty. Po tym, co zobaczyłem i czego doświadczyłem latem wiem, że to tylko kwestia czasu.
Śledzisz przebieg naszych ligowych rozgrywek?
- Jasne, że tak! Jakże mogłoby być inaczej skoro liga jest tak interesująca, jak chyba nigdy przedtem. Fajnie, że coraz więcej klubów, a przede wszystkim osób w nich zatrudnionych, stara się rozwijać naszą polską ligę. Jesteśmy na dobrej drodze i myślę, że jest coraz mniej elementów, których musielibyśmy się wstydzić. Wszyscy jednak muszą dążyć do tego, by przepaść między dwoma najmocniejszymi klubami, a resztą stawki malała, a nie rosła.
Który polski klub wywarł na Tobie szczególne wrażenie?
- Wiele zespołów wygląda w tym sezonie bardzo solidnie. To, co dzieje się chociażby w Szczecinie, czy Zabrzu musi robić wrażenie. Ponadto bardzo mocne są zespoły z Puław i Mielca, nie wspominając o naszych zespołach eksportowych, które niejako zdominowały rozgrywki. Do tego dochodzi jeszcze kilka tyleż solidnych, co nieobliczalnych zespołów z dolnych rejonów tabeli. Należy się cieszyć, że mamy coraz więcej dobrze zarządzanych klubów, a drużyny, które awansują do Superligi nie myślą już tylko o utrzymaniu, lecz włączają się do wali o play-offy. Bardzo podoba mi się również to, że kluby coraz odważniej wychodzą do swoich kibiców i za pomocą najróżniejszych sposobów próbują zachęcić kibiców do przyjścia na halę.
Twój poprzedni klub, który jeszcze kilka lat wstecz z powodzeniem walczył o medale, obecnie znajduje się w dolnej części tabeli…
- Wierzę, że przyjdzie taki moment, w którym Zagłębie nawiąże do lat swojej świetności. Drużyna, która zdobywała medale była budowana systematycznie, a przede wszystkim my, czyli zawodnicy, bardzo chcieliśmy te medale zdobywać i mieliśmy świadomość, że nie jest to niemożliwe. Obecnie w Zagłębiu trwa zmiana pokoleniowa i budowa drużyny rozpoczyna się od nowa, a ja mocno trzymam kciuki za kolegów, gdyż w pewnym sensie zawsze już będę miedziano-biało-zielony!
A jak oceniłbyś pierwsze miesiące pracy nowego selekcjonera reprezentacji Polski?
- Nie powiem nic nowego. Trener Biegel czasu nie miał zbyt dużo, a trzeba było grać imprezę rangi mistrzowskiej. Co do oceny, to poprzestanę tylko na tym, że nie możemy zaprzepaścić tego, co wypracowała nasza reprezentacja pod wodzą trenera Bogdana Wenty.