Zdzisław Wąs: Iść wyznaczoną wcześnej drogą

Olimpia-Beskid Nowy Sącz ma dużą ochotę na zdobycie piątego miejsca w PGNiG Superlidze. Aby wciąż o tym marzyć, musi utrzymać 4-bramkową zaliczkę z pierwszej potyczki z Pogonią Baltica Szczecin.

W pierwszym meczu sądeczanki wygrały 26:22, lecz mogą czuć pewien niedosyt, gdyż kilka minut po rozpoczęciu II połowy prowadziły już jedenastoma bramkami. - Miały na to wpływ również niezrozumiałe dla obu stron decyzje sędziów. Posypały się kary dwuminutowe, które szczególnie nas dotknęły. Mam nadzieję, że o sukcesie w rewanżu zadecyduje forma zawodniczek, a werdykty arbitrów nie będą przeszkadzać - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Zdzisław Wąs, trener Olimpii-Beskidu.

Zespół z Nowego Sącza imponuje w tym sezonie m.in przygotowaniem fizycznym. Stosunkowo krótka ławka rezerwowych powoduje, że niektóre zawodniczki muszą spędzać na parkiecie pełne 60 minut. Przed startem play-off sporo mówiło się o katorżniczych treningach narzuconych przez duet trenerski Lucyna Zygmunt - Zdzisław Wąs. Te musiały przynieść efekt, bo we wszystkich spotkaniach fazy pucharowej piłkarki ręczne z południa Polski bez problemu wytrzymywały trudy spotkań. - Do potyczki z Pogonią przygotowywaliśmy się standardowym cyklem treningowym. Jedynym utrudnieniem była absencja kontuzjowanej w ostatnim meczu Ani Maślanki. Nasza rozgrywająca mocno stłukła kręgosłup i nie mogła trenować. Postanowiliśmy też, że nie warto ryzykować pogłębienia kontuzji i będzie lepiej, jak zostanie w domu - dodał szkoleniowiec.

Pozostałe szczypiornistki Olimpii-Beskidu są w pełni sił, co zapowiada nam bardzo zaciętą walkę na szczecińskim parkiecie. Cel ekipy z Nowego Sącza jest prosty. - Przyjechaliśmy tu po to by zgarnąć pełną pulę i dalej walczyć o piąte miejsce. Doszliśmy już tak daleko, że trzeba do końca trasą, którą sobie wytyczyliśmy. Sposobem na sukces jest walka od pierwszej do ostatniej minuty - zakończył Zdzisław Wąs.

Komentarze (0)