Od pierwszych minut półfinałowego meczu Vive Targi Kielce z Barceloną toczyła się niesamowita walka o każdy centymetr boiska. Trudno rzucało się zarówno jednym jak i drugim, aczkolwiek większe problemy ze sforsowaniem defensywy rywala miał mistrz Polski. - Muszę przyznać, że Barcelona bardzo dobrze odrobiła lekcje przed półfinałem. Miała nas doskonale rozpracowanych. Wiedziała, co gramy w ofensywie, stąd też nasze poczynania w ataku wyglądały tak, a nie inaczej. Przeszkadzali nam jak tylko mogli. Czasami odnosiłem wrażenie, że oni znają każdy nasz ruch, wiedzą, gdzie za chwilę pójdzie piłka. Twarda obrona ze strony Barcelony sprawiała, że musieliśmy się bardzo namęczyć, by dojść do pozycji rzutowych - wyjaśnia Michał Jurecki.
W drugiej połowie defensywa 5-1 sprawiła spore problemy rywalowi. Pozwoliło to Vive wyprowadził kilka kontr i odrobić straty. - Obrona wyglądała całkiem dobrze, szczególnie w drugiej połowie. Kilka wariantów gry naszej defensywy zafunkcjonowało w tym sezonie już całkiem dobrze, zarówno jeśli chodzi o polską ligę, jak i europejskie puchary. Niestety, nie udało się to na tyle, by pokonać Barcelonę - dodaje "Dzidziuś".
Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że w ekipie mistrzów Polski zabrakło zawodnika, który wziąłby na siebie ciężar gry. Na dodatek w końcówce kara 2 minut dla Denisa Bunticia bardzo mocno osłabiła kielczan w decydującym fragmencie meczu. - Barcelona wykorzystała skrzętnie grę w przewadze oraz wycofanie bramkarza. Nie ustrzegliśmy się w tych akcjach błędów i zostaliśmy szybko skarceni. To praktycznie rozstrzygnęło losy meczu - zakończył Jurecki, który na swoim koncie zapisał tylko dwa trafienia.
Z Kolonii dla SportoweFakty.pl
Maciej Kmiecik