W pierwszym z półfinałów Vive Targi Kielce nie sprostały Barcelonie. Jak to spotkanie ocenił Eugeniusz Lijewski? - Oczekiwania wszystkich, którzy kibicują zespołowi z Kielc były duże, ale niestety Barcelona okazała się lepsza. Choć to wybitny przeciwnik, w tym meczu, moim zdaniem, był do pokonania. W pierwszej połowie udało się dojść do remisu. Po przerwie również. Wynik oscylował w granicach 1-2 bramki przewagi Barcelony. Popełniliśmy za dużo prostych własnych błędów. Trzy razy wyrzucaliśmy piłkę w aut. Nieskuteczne rzuty z drugiej linii. Poza tym było mało rzutów z drugiej linii. Większość zawodników bała się rzucać z dystansu. Być może podyktowane to było faktem, że w bramce Barcelony stał Sterbik, golkiper wielkiej klasy - powiedział obecny w Kolonii Eugeniusz Lijewski.
Czego zabrakło kieleckiej drużynie do triumfu nad Barceloną? - Okazało się, że mamy tylko jednego rzucającego zawodnika z drugiej linii, czyli Michała Jureckiego, z którym rywala także sobie radzili. Mój syn Krzysiek także rzucał za mało. Strefa Barcelony jest bardzo wysoka. Rzucić jej bramkę z drugiej linii było trudno - uważa Lijewski senior.
- W niedzielę Vive walczy o pierwszy historyczny medal na tak wielkiej imprezie. Przyjdzie im się jednak zmierzyć z wielkim THW Kiel, który po przegranym półfinale z HSV Hamburg jest na pewno mocno podrażniony. Oni przyjechali jako faworyt do Kolonii i chcieli zdobyć potrójną koronę w tym sezonie. Na pewno tę porażkę z soboty będą odczuwać w niedzielę. W finale pocieszania wynik jest sprawą otwartą, pod warunkiem, że Vive Targi Kielce zagra lepiej niż w półfinale - dodaje Eugeniusz Lijewski.
Eugeniusz Lijewski zna doskonale Bundesligę i HSV Hamburg, który niespodziewanie w półfinale ograł mistrzów Niemiec. - Oglądam bardzo dużo meczów HSV Hamburg z racji tego, że gra tam mój syn Marcin, a wcześniej grał jeszcze Krzysztof. Na przestrzeni ostatnich lat widziałem wiele ich meczów zarówno w lidze, pucharze czy Lidze Mistrzów. Muszę przyznać, że zagrali wspaniały mecz przeciwko THW Kiel. To co mój syn Marcin, przygotowania do tego turnieju były inne. Widać było, że HSV chce coś osiągnąć w tym sezonie, a po przegraniu ligi i pucharu, jedyną szansę na to mają w Lidze Mistrzów. Ten półfinał był kwintesencją handballu. Były ostre spięcia, wspaniała walka, kapitalne rzuty Domagoja Duvnjaka. Rewelacyjne asysty na koło, m.in. syna Marcina, dogrania do skrzydłowych, szybkie ataki. Aż miło było patrzeć na ten mecz. Cieszę się, że w jakimś stopniu przyczynił się do tego zwycięstwa także mój syn, Marcin, który w niedzielę zagra o najważniejsze trofeum w klubowej piłce ręcznej - podkreśla Eugeniusz Lijewski.
W niedzielę ciąg dalszy uczty szczypiorniaka w Kolonii. - Myślę, że w finale wszystko zależy od tego, jak zespoły wejdą w spotkanie i ile sił straciły w sobotę. HSV ma jednak krótką ławkę i na rozegraniach zmienia tylko jednego zawodnika do obrony. Barcelona wymienia prawie wszystkich. Hiszpanie mają dłuższą ławkę i w sobotę stracili na pewno mniej sił. Determinacja, wola walki, ambicja, chęć pokazania się przed 20-tysięczną widownią może zdziałać cuda. Kibicuję oczywiście HSV Hamburg i marzę o tym, by syn na koniec kariery zdobył to wspaniałe trofeum - kończy ojciec dwóch uczestników Final Four w Kolonii.[i]
[/i]