O poważnych kłopotach słoweńskiego klubu mówiło się od dłuższego czasu. Z finansowania zespołu, który jeszcze kilkanaście miesięcy temu w 1/8 finału Ligi Mistrzów pokonał Vive Targi Kielce, na początku roku zrezygnowała firma Cimos, a wszyscy zawodnicy otrzymali wolną rękę w poszukiwaniu nowych pracodawców. Teraz kłopoty klubu znalazły swój smutny epilog, o czym poinformował portal handball-planet.com.
- Mimo ciężkiej pracy i wytężonych negocjacji z zawodnikami nie byliśmy w stanie znaleźć kompromisu. Wymagania finansowe naszych zawodników były zbyt wysokie - możemy przeczytać w oficjalnym komunikacie prasowym wydanym przez słoweński klub. Przedstawiciele Cimosu zaproponowali wszystkim szczypiornistom obniżkę pensji o 25%, ci na redukcję wynagrodzenia jednak nie przystali. - Nie mieliśmy żadnych gwarancji, że w ogóle te pieniądze otrzymamy - nie kryje Matjaz Brumen.
Upadłość Cimosu to kolejna fatalna wiadomość dla słoweńskiej piłki ręcznej po tym, jak kilka dni temu szansę na udział w przyszłorocznych finałach mistrzostw Europy straciła męska reprezentacja prowadzona przez Borisa Denicia.
Szeregi klubu już kilka tygodni temu opuścił Uros Bundalo, który wybrał ofertę Dinama Mińsk. Do ligi austriackiej przeniósł się Filip Gavrancić, a szeregi Gorenje Velenje zasilił David Miklavcic. Większość zawodników Cimosu wciąż pozostaje jednak bez kontraktu i z pewnością lada moment staną się oni łakomym transferowym kąskiem dla wielu europejskich klubów, na czele z pilnie szukającą wzmocnień Orlen Wisłą Płock.