Jestem zadowolony z wykonanej pracy - rozmowa ze Zdzisławem Wąsem, trenerem Ruchu Chorzów

Przed nowym sezonem PGNiG Superligi kobiet w Chorzowie zmieniono sztab trenerski. O pracy w Ruchu oraz dotychczasowych wynikach opowiadał nam Zdzisław Wąs.

Tomasz Boryn: Jak pan podsumuje występ swojego zespołu w Lyoness Cup?

Zdzisław Wąs: Mecz z Zagłębiem pokazał nam gdzie jesteśmy. Dzielą nas na chwilę obecną dwie klasy, jeśli chodzi o poziom indywidualny czy technikę. W trakcie turnieju pokazaliśmy, że z SPR-em Olkusz, czy KPR-em Jelenia Góra możemy sobie poradzić, jednak z Miedziowymi po prostu nie mamy szans. Ten zespół gra w takim składzie osobowym osiem lat, my w Chorzowie dopiero zaczynamy coś tworzyć. Cały czas powtarzam, że w Ruchu jest dziewięć, może dziesięć zawodniczek z papierami na Superligę i to od nich głównie będą zależeć wyniki zespołu.

Ponad półtora miesiąca treningów w Ruchu już za panem. Jest pan zadowolony z rezultatów dotychczasowych przygotowań?

- Trudne pytanie. Jestem zadowolony z wykonanej pracy. Współpraca zarówno z Michałem Pastuszko, jak i Piotrem Deptą układa się bardzo dobrze. Na pewno przez ten czas udało mi się nieco poznać zespół i jego mankamenty. Wiem, gdzie tkwi rezerwa, jednak aby te pokłady wydobyć, potrzebuję co najmniej pół roku.

Jak sam pan zauważył współpracuje pan z Michałem Pastuszko, który również jest nową osobą w Ruchu. Znali się panowie zanim trafili do Chorzowa?

- Tak, znałem Michała z pracy w Szkole Mistrzostwa Sportowego, zaś Piotr Depta od lat pracuje w ekstraklasie, dlatego siłą rzeczy też znaliśmy się już wcześniej.

Obsadę bramki podczas spotkań pozostawia pan trenerowi bramkarek, czy rezerwuje dla siebie?

- Powiem tak: ja biorę odpowiedzialność za wyniki zespołu, dlatego ostatecznie sam zawsze decyduję, kto stanie między słupkami, ale na pewno będę się też konsultował w tej sprawie ze sztabem trenerskim.

Czy podczas pracy w Chorzowie coś pana zaskoczyło?

- Na pewno mogę powiedzieć, że zawodniczki są na treningach bardzo uczciwe i pracowite. Realizujemy nasz plan treningowy w stu procentach. Nie chciałbym się źle wyrazić, ale ostatni rok i wyniki w nim osiągane bardzo źle wpłynęły na psychikę dziewczyn. Teraz potrzeba czasu, aż to wszystko się wyprostuje. One już zauważyły, że realizując nasze zamierzenia mogą osiągnąć sukces i odzyskują radość z gry.

Los pana nie szczędził, jeśli chodzi o kontuzje. Od początku przygotowań było ich naprawdę sporo. Której z kontuzjowanych zawodniczek najbardziej panu obecnie brakuje?

- Brakowało mi z pewnością Moniki Wąż, a teraz Karoliny Jasinowskiej. Są to świetne zawodniczki i ten sezon może należeć do nich. Uważam, że obie w tym roku mogą się odrodzić po okresie nieco słabszej gry. Bardzo często się zdarza, że byłe kadrowiczki pod moim okiem wracają do wysokiej dyspozycji. Tak było w przypadku Marty Rosińskiej w KSS-ie Kielce, czy Agnieszki Podrygały w Olimpii-Beskid Nowy Sącz. Oczywiście aby tak się stało, musi się spełnić szereg czynników, jak chociażby strata na wadze. Zrzucenie kilku zbędnych kilogramów ma tutaj dwutorowe skutki, ponieważ zawodniczka z jednej strony staje się szybsza, a z drugiej jest mniej narażona na różnego rodzaju urazy i przeciążenia, które w trakcie treningów z takim obciążeniem mogą się przydarzyć. Niemniej jednak obie wymienione zawodniczki, jeśli pokażą na co je stać, powinny się znaleźć w orbicie zainteresowań selekcjonera reprezentacji Polski.

Pracował pan w wielu klubach w Polsce. Jak na ich tle wypada Ruch jeśli chodzi o bazę treningową, czy względy organizacyjne?

- Jeśli chodzi o bazę treningową, to wszędzie ten poziom w Polsce jest podobny. Natomiast jeśli chodzi o poziom organizacyjny, to tutaj Ruch ucieka wielu klubom w naszym kraju. Naprawdę prezes Klaudiusz Sevković oraz Krzysiu Zioło stają na głowie, żeby to wszystko wyglądało jak najlepiej, i żeby zawodniczkom absolutnie niczego nie brakowało.

Związek Piłki Ręcznej w Polsce zdecydował się zmniejszyć Superligę kobiet do dziesięciu zespołów, przez co w tym sezonie każda drużyna nieawansująca do fazy play-off jest zagrożona spadkiem. Uważa pan, że ta reforma to krok w dobrym kierunku, czy raczej odwrotnie?

- Powiem szczerze, że nie zastanawiałem się nad tym, dlatego ciężko w tym miejscu coś powiedzieć. Reguły są jakie są i musimy się do nich dostosować. Ja jestem dla zawodniczek dostępny dwadzieścia cztery godziny na dobę i jeśli któraś miałaby jakiś problem, czy chciałaby w nocy potrenować, to zawsze mogę jej ze sztabem pomóc. Mam nadzieję, że spokojnie do tej ósemki awansujemy.

Źródło artykułu: