Albin związał się półprofesjonalnym kontratem z klubem Stavanger Håndball. Poza grą w piłkę ręczną Polak pracuje na niepełny etat w firmie z branży paliwowej. Jednak w drużynie z regionu Rogaland okrzyknięto go gwiazdą. Od początku sezonu wiązano z nim ogromne nadzieje.
Klub byłego zawodnika Warszawianki nie spisuje się na razie dobrze. W 2. kolejce Eliteserien Stavanger w środę podjął przed własną publicznością Fyllingen. Już po pięciu minutach meczu na tablicy świetlnej widniał wynik 5:1 na korzyść przyjezdnych. Nie minęło 30 sekund, a dla Albina spotkanie się zakończyło. Polak doznał kontuzji. Jego drużyna przegrała w stosunku 22:32 (14:20).
- Nie wiemy nadal, jak poważny jest uraz, ale Paweł z ogromnym impetem skręcił kolano. Będziemy przeglądali zdjęcia rentgenowskie. Poza tym lekarz klubowy, Øystein Dahle, przeprowadzi badanie rezonansem magnetycznym - ujawnił fizjoterapueta, pracujący w pierwszoligowcu, Rune Bjørnevoll.
- Przypuszczamy, iż nabawił się on urazu łąkotki, ale teraz nie możemy tego powiedzieć z całą pewnością. Trudno cokolwiek ocenić, lecz dotychczasowe testy wykazały, iż nie uszkodzono więzadła. Jednak Paweł nie czuje się dobrze i nie może stanąć na nogach. Nie zagra on w piłkę ręczną, dopóki nie zobaczymy zdjęć kolana - stwierdził fizjoterapeuta.
- Problemy z łąkotką powodują zazwyczaj przerwę w grze od czterech do sześciu tygodni. Jeśli okaże się, iż jest to kłopot z więzadłami, wówczas zawodnik może stracić cały sezon. Z tego powodu można powiedzieć, iż bylibyśmy zadowoleni, gdyby to był pierwszy ze wspomnianych wariantów - stwierdził Bjørnevoll.
- Męczy mnie to, iż doznaliśmy porażki i nabawiłem się kontuzji. Pragnąłem pomóc drużynie, lecz niestety nie mogłem tego uczynić [...]. Teraz pozostaje mi tylko nadzieja, że powrócę na boisko najszybciej jak to możliwe - powiedział Albin.