Sroga lekcja beniaminka - relacja z meczu MKS Kalisz - AZS UMCS Lublin

MKS Kalisz zrehabilitował się i pokazał swoim fanom, że potrafi wygrywać także przed własną publicznością. W sobotę kaliszanie rozbili beniaminka z Lublina.

- Jesteśmy faworytami tego starcia. Takie mecze musimy wygrywać - mówił w przedmeczowej rozmowie trener gospodarzy, Bruno Budrewicz. W jego wypowiedziach nadal było czuć nutę niezadowolenia po remisie w pierwszej kolejce zmagań, gdzie przed własną publicznością MKS zaledwie podzielił się punktami z KSSPR Końskie.

W starciu z beniaminkiem z Lublina kaliszanie nie mogli pozwolić sobie na kolejną wpadkę. Nie można powiedzieć, że gospodarze byli w pełni skoncentrowani od pierwszego gwizdka sędziego, ale mimo to wystarczało to, żeby prowadzić. Mimo wyniku 7:4, trener Budrewicz poprosił o czas dla swojego zespołu. - Nie wiem jak to możliwe, ale mój zespół czuje większą presję, jeśli musi wyjść na swój parkiet, przed własnymi kibicami. Na wyjazdach tego nie ma - przyznał.

Z kolei zawodnicy Mieczysława Grandy byli w znacznym stopniu ograniczeni kadrowo. Nie potrafili sobie poradzić z doskonałą w sobotę kaliską defensywą oraz duetem bramkarskim Tymon Trojański - Mikołaj Krekora. Obaj spisywali się znakomicie. Pierwszy doskonale powstrzymywał rywali w pierwszej części gry, natomiast drugi tuż po przerwie. Dodatkowo obronił aż trzy rzuty karne.

Presja stopniowo schodziła z gospodarzy, którzy z minuty na minutę grali coraz śmielej. Efektem tego była powiększająca się różnica między zespołami. Do przerwy kaliszanie prowadzili różnicą pięciu trafień.

W drugiej połowie lublinianie mieli poważne kłopoty, by nadążyć za kaliszanami. Przygotowanie fizyczne MKS wzięło górę i po kolejnych obronach Krekory częstym obrazkiem były skutecznie wykańczane kontrataki. Najlepiej w nich odnajdywał się Jakub Tomczak, który w sobotę wpisał się na listę strzelców aż 9-krotnie.

Przyjezdni byli w stanie utrzymywać wynik na poziomie aż do 45. minuty. Wówczas przewaga gospodarzy wynosiła "tylko" sześć trafień, jednak podczas ostatniego kwadransa gry zespół z najstarszego miasta pozwalał przeciwnikom na niewiele, trafiając do bramki rywali aż 11 razy.

MKS Kalisz - AZS UMCS Lublin 34:20 (16:11)

MKS: Trojański, Krekora - Tomczak 9, Nowakowski 5, Sieg 4, Kuśmierczyk 3, Gomółka 3, Celek 3, Klara 2, Fugiel 2, Bożek 1, Salamon 1, Krzywda.
Karne: 0/0.
Kary: 12 min.

AZS: Gajecki, Gruszczyński - Afanasjev 7, Lewtak 4, Buksiński 2/1, Dziemiach 2, Brodziak 2, Goral 1, Jurek 1, Ignaszewski 1, Baranowski, Chilimoniuk, Graboś, Kondraciuk, Gruszczyński. 
Karne: 1/4.
Kary: 6 min.

Sędziowali: Fahner, Kubis (Głogów).

Widzów: 400.

Komentarze (0)