Gorzej być nie mogło - rozmowa z Mirosławem Gudzem, zawodnikiem Stralsunder HV

Kiedy przed trzema laty Mirosław Gudz, filar obrony Śląska Wrocław wyjechał do Grecji praktycznie słuch o nim zaginął. Po cichu, bez rozgłosu przeniósł się do 2 Bundesligi, wywalczył awans i obecnie zdobywa niezwykle cenne doświadczenie na parkietach najsilniejszej ligi świata.

Łukasz Darowski
Łukasz Darowski

Łukasz Darowski: Jak się zaczęła twoja przygoda ze szczypiorniakiem?

Mirosław Gudz: Tak jak chyba większość zawodników pierwszą styczność z piłką ręczną miałem w szkole podstawowej. Po niedługim czasie wylądowałem w Śląsku Wrocław i od tego momentu wszystko potoczyło się błyskawicznie. W wieku 17 lat zadebiutowałem w 1 drużynie, gdzie spędziłem kolejne 7 sezonów, zdobywając medale MP.

Niestety doskonała drużyna naszpikowana reprezentantami kraju praktycznie rozpadła się i do dziś Śląsk nie zdołał odbudować swojej potęgi.

- Dokładnie. Przez wiele lat WKS borykał się z problemami finansowymi, wynikiem czego było odejście jednego roku aż 8 zawodników. To był najprawdopodobniej ewenement na skalę całej polskiej ligi. W ten sposób trafiłem do Athinaikosu, mistrza Grecji, z którym wywalczyłem wicemistrzostwo oraz puchar. W następnym roku reprezentowałem kolejną grecką drużynę - Diomiis Argous. W poprzednim sezonie dostałem propozycję z 2 Bundesligi. Szczęśliwie z moim obecnym klubem wywalczyłem awans do najwyższej klasy rozgrywkowej i dzisiaj mogę grać z najlepszymi zawodnikami świata.

Czego się nauczyłeś w Grecji? Jak wygląda poziom tamtejszej ligi?

- Jedyne czego mogłem się nauczyć w Grecji to język (śmiech). Poziom tamtej ligi nie należy do najwyższych. Gdy grałem w tej lidze, wówczas o mistrzostwo walczyły 4 drużyny i z tego co wiem to się nie zmieniło. Pozostałe ekipy to typowe drużyny amatorskie. Każdego roku do Grecji trafiali Polacy, lecz nigdy nie mogli zagrzać miejsca na dłużej. Mam nadzieje, że jeszcze kiedyś tam wrócę, ale tylko na wakacje (śmiech - dop. red.). A tak na poważnie to nie wiadomo co się w życiu wydarzy. Chyba żaden polski piłkarz ręczny nie trafił z Grecji do Bundesligi.

Miałeś okazję przyczynić się do awansu swojego zespołu. Początek sezonu pokazał jednak, że nie będzie łatwo, a różnica poziomów jest ogromna. Spodziewaliście się tego?

- Nie wystartowaliśmy najlepiej. Oczywiście mieliśmy świadomość jakim potencjałem dysponują przeciwnicy. Nasz bilans jest bardzo prosty - 7 spotkań i tylko 2 zdobyte punkty. Chyba gorzej być nie mogło, ale z drugiej strony nie zapominamy ze jesteśmy beniaminkiem, który znalazł się wśród najlepszych drużyn. Każdy sobie zdaje sprawę, że utrzymanie w lidze nie będzie prostą sprawą, ale na pewno będziemy walczyć. Ze strony władz klubowych żadnego nacisku nie mamy, więc to nam może jedynie pomóc.

Liczysz na powołanie do kadry?

- Szansa zawsze jest, ale chętnych do gry w kadrze też nie brakuje. Jest wielu zawodników którzy, podobnie jak ja preferują twardą grę w obronie, a nie grają w reprezentacji. Wydaje mi się, ze trener Wenta ma już wykrystalizowany skład i za wielkich zmian nie będzie.

Jak oceniasz występy innych Polaków występujących w Bundeslidze?

- Początek sezonu jest dla nich z pewnością bardzo ciężki, szczególnie dla tych, którzy występowali na Igrzyskach Olimpijskich. Praktycznie bez odpoczynku grają drugi sezon. Każdy profesjonalista zna swój organizm i wie jak wrócić do optymalnej formy. Tak wiec możemy tylko czekać na końcowe wyniki sezonu, a w między czasie śledzić ich poczynania.

Kto jest twoim faworytem do mistrzostwa?

- Sezon jest długi i kryje wiele niespodzianek ,co mogliśmy zaobserwować już w 1 kolejce. Wydaje mi się, że drużyna THW Kiel ma jednak duże szanse powtórzyć wynik z ubiegłego sezonu.

Masz swój sportowy wzór?

- Bez wątpienia był nim kiedyś Michael Jordan, a dzisiaj podziwiam fenomenalną postać, którą jest bez wątpienia Michael Phelps.

W życiu profesjonalnego sportowca jest czas na rozrywki?

- Nie mam zbyt wiele wolnego czasu. A jeżeli już jest to spędzam wolne chwile z żoną i córeczką. Trochę surfuje po Internecie, chętnie odwiedzając strony sportowe. Oczywiście nie zapominam o przyjaciołach z Polski, z którymi utrzymuje kontakt telefoniczny.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×