Zawodnicy Vive Targów Kielce nie imponują ostatnio swoją formą, ale mimo to wciąż są faworytami niedzielnego meczu z Górnikiem Zabrze. Wszyscy żółto-biało-niebiescy zgodnie podkreślają, że chcą jak najszybciej zapomnieć o meczu z Dunkierką, a mają im w tym pomóc kolejne zwycięstwa.
- Najważniejsza jest teraz dla nas wygrana w Zabrzu, to jest sport, więc nie zawsze można zwyciężać. Forma raz idzie w górę, raz w dół - mówi przed meczem z Górnikiem zawodnik mistrza Polski, Manuel Strlek.
Drużyna ze Śląska to z pewnością jeden z kandydatów do medalu, a kielczanom nigdy zwycięstwa z Trójkolorowymi nie przychodziły łatwo. - Do Zabrza przyszli bardzo dobrzy zawodnicy, większość z nich to reprezentanci Polski, niektórzy wcześniej występowali w Vive Targach Kielce czy w Orlen Wiśle Płock. Teraz grają bardzo dobrze, więc to na pewno nie będzie łatwe spotkanie. Dla polskiej piłki ręcznej to zdecydowany plus że taki zespół, jak ten z Zabrza jest w lidze. Teraz gramy u nich w hali, co z pewnością utrudni nam jeszcze nasze zadanie. Musimy jednak zagrać tak, jak umiemy najlepiej i mam nadzieję, że będzie dobrze - komentuje chorwacki skrzydłowy.
Kielczanom w przygotowaniach do meczu zapewne nie pomagają doniesienia prasowe o zawirowaniach w klubie oraz o domniemanych podziałach wśród zawodników.
- Kiedy otwieram gazety i widzę to wszystko, co się pisze o naszych meczach, że to katastrofa, coś niemożliwego, to tego nie rozumiem. To jest sport. Ja chciałem tylko zapytać, kiedy Real Madryt zdobył jakiś tytuł? Sport jest nieprzewidywalny, ale zawsze trzeba grać na 100 proc. W kolejnych meczach musimy dawać z siebie wszystko i mam nadzieję, że tylko będzie tylko lepiej i nasza forma musi wrócić do normy. Jesteśmy profesjonalistami. Musimy zachować chłodne głowy i pełną koncentrację. Nie rozumiem, dlaczego mówi się o podziałach. Gdyby pięciu Polaków grało w Chorwacji, to wiadomo byłoby, że chodziliby razem na kawę, spotykali się, to jest taka sama mentalność. Podczas meczów, treningów wszyscy musimy być zawsze razem, ale to normalne, że prywatnie każdy spotyka się z kimś innym - kończy "Manu".