Głogowianie przyjechali do Opola z chęcią wzięcia rewanżu za porażkę 26:27, poniesioną w październiku ubiegłego roku. Mieli ku temu realne podstawy, ponieważ w pięciu poprzednich kolejkach wywalczyli aż 9 z 10 możliwych do zdobycia punktów, dzięki czemu do starcia z Gwardią przystępowali z 4. miejsca w tabeli PGNiG Superligi. Na parkiecie beniaminka musieli sobie jednak radzić w dość mocno okrojonym składzie, ponieważ do kontuzjowanych od dłuższego czasu Bartosza Witkowskiego oraz Michała Świrkuli dołączyli obaj prawoskrzydłowi: Jakub Łucak i Wiktor Kubała .
Początek spotkania nie zwiastował nadchodzącego nieszczęścia dla drużyny z Dolnego Śląska. Na parkiecie rządził i dzielił Anton Prakapenia (1:3). Widząc swobodne poczynania Białorusina, trener opolan Tadeusz Jednoróg zaordynował swoim podopiecznym indywidualne krycie rozgrywającego jeszcze przed upływem 10. minuty.
Gdy bombardier z Głogowa został odcięty od podań, ciężar gry w ofensywie wziął na siebie Yuri Gromyko. Potężny obrotowy bardzo swobodnie radził sobie z defensywą gospodarzy przez całą pierwszą połowę, rzucając trzy bramki i wypracowując kilka parę rzutów karnych. Jego wysiłki nie wystarczały jednak na powstrzymywanie nawałnicy coraz bardziej rozpędzonych gwardzistów.
Miejscowi rozpoczęli swój szturm tuż po upływie kwadransa. Rozpoczął się on co prawda od dwóch niewykorzystanych sytuacji sam na sam przez Oskara Serpinę, ale jego niepowodzenia bardzo szybko nadrobił duet Nenad Zeljić - Remigiusz Lasoń . Opolskie armaty raz po raz dziurawiły siatkę w bramce Rafała Stachery, wyprowadzając swój zespół na prowadzenie 13:9. Szczypiorniści Chrobrego nie potrafili zdobyć bramki z gry przez niemal 13 minut, ponieważ między słupkami Gwardii popisową partię rozgrywał Vladimir Bozić. Udało im się jednak nieco zniwelować straty jeszcze przed przerwą, głównie za sprawą skutecznych kontrataków w wykonaniu Rafała Biegaja (15:13).
Goście ponownie pokazali próbkę swoich możliwości tuż po wyjściu z szatni. To oni rzucili trzy pierwsze bramki w drugiej części, a opolanom po raz kolejny dał się we znaki odpuszczony na chwilę Prakapenia (15:16). Radość przyjezdnych nie trwała jednak długo. Losy pojedynku rozstrzygnęły się pomiędzy 40. a 50. minutą.
Wszystko, co dobre dla Gwardii zapoczątkował Filip Scepanović. Rozgrywający okazał się idealnym jokerem w talii Jednoroga, ponieważ przed przerwą nie pojawił się na boisku choćby na sekundę. Jego wejście na parkiet odbudowało siłę ofensywną gospodarzy. Cztery gole zdobyte przez Serba pozwoliły na chwilę oddechu mocno eksploatowanemu duetowi Zeljić-Lasoń i w bardzo dużym stopniu wpłynęły na to, że na osiem minut przed końcem gwardziści prowadzili już 27:20.
Przyjezdni próbowali się ratować ciągłymi zmianami w sposobie bronienia, ale żaden z nich nie okazał się skuteczny. Bezradnych głogowian ostatecznie dobił efektownym trafieniem z wrzutki Zeljić (29:24).
Swoje "trzy grosze" do ich niepowodzenia dorzucił także fenomenalnie dysponowany Bozić. Chorwat spędził w bramce praktycznie cały mecz, jedynie dwukrotnie ustępując miejsca Adamowi Malcherowi przy rzutach karnych dla przeciwnika.
PE Gwardia Opole - SPR Chrobry Głogów 29:24 (15:13)
Gwardia: Bozić, Malcher - Zeljić 7, Prokop 6/2, Lasoń 5, Scepanović 4, Garbacz 2, Knop 2, Szolc 2, Drej 1, Pa. Adamczak, Serpina, Śmieszek
Karne: 2/3
Kary: 14 min.
Chrobry: Stachera, Kapela - Prakapenia 7/2, Gromyko 4, Świtała 4/3, Biegaj 3, Gujski 2, Płaczek 2, Gregor 1, Mochocki 1, Bednarek, Świątek
Karne: 5/7
Kary: 2 min.
Kary: Gwardia - 14 min. (Scepanović - 4 min., Drej, Garbacz, Knop, Serpina, Śmieszek - po 2 min.); Chrobry - 2 min. (Anton Prikapenia - 2 min.)
Sędziowie: Sebastian Pelc, Jakub Pretzlaf (obaj Rzeszów).