Zainteresowani o reformie powiększającej Superligę

Wiele wskazuje na to, że w przyszłym sezonie w Superlidze będzie rywalizować dwanaście zespołów. Swoje zdanie na temat reformy wyrazili trenerzy zagrożonych spadkiem drużyn.

Obaj trenerzy spotkali się przy okazji meczu Ruchu Chorzów z SPR-em Olkusz w minioną sobotę. Wydawało się, że oba zespoły są zagrożone spadkiem, jednak reforma rozgrywek, którą w najbliższym czasie ma zatwierdzić Zarząd ZPRP sprawi, że z Superligi nikt bezpośrednio nie spadnie, a jedynie ostatni zespół rozegra baraż z pierwszoligowcem. Wychodzi zatem na to, że mecz, który odbył się w Chorzowie był głównie spotkaniem o prestiż. Z taką opinią nie zgadza się szkoleniowiec Niebieskich. - Mecz w Chorzowie nie do końca był o prestiż, bo nikt nie chce być w tej lidze ostatni i nikt nie chce grać tego barażu i przeżywać dodatkowego stresu. Wydaje mi się, że pierwsza reforma, która chciała ograniczyć liczbę drużyn w Superlidze była nie do końca przemyślana i dobrze, że ZPRP chce to naprawić - wyjaśniał Janusz Szymczyk.

Podobne zdanie na temat niespodzianki zafundowanej przez ZPRP ma szkoleniowiec SPR-u Olkusz. - Wydaje mi się, że ta niespodzianka to jest bardzo przemyślany i sensowny ruch. Nasza reprezentacja zdobyła czwarte miejsce na świecie. Na meczach Superligi kobiet pojawia się coraz większa liczba publiczności, więc głupstwem byłoby zmniejszenie liczby drużyn w Superlidze, zwłaszcza, że w takich miastach jak Olkusz, Jelenia Góra, Piotrków Trybunalski, czy Koszalin piłka ręczna jest sportem numer jeden. Poza tym skąd później reprezentacja Polski ma brać zawodniczki jak ich liczbę w lidze się ograniczy - tłumaczył Zdzisław Wąs.

Dla przedstawicieli najsilniejszych ekip w Polsce argumentem za zmniejszeniem ligi zawsze był fakt, że najlepsi z najsłabszymi wygrywają dużą liczbą bramek, a zwycięzca z góry jest ustalony. W tym sezonie ten argument ze względu na kilka zaskakujących wyników upadł. - Mogę się posłużyć przykładem. KPR Jelenia Góra wygrywa z Zagłębiem Lubin. Piotrcovia wygrywa ze Startem. U kobiet nie ma zdecydowanych faworytów. Poza tym gro młodych dziewcząt gra w zespołach z dołu tabeli, gdzie te środki finansowe są ograniczone. Dopiero później z tych zespołów trafiają do lepszych klubów. Jakoś do tej pory nie słyszałem o przykładzie, żeby jakaś zawodniczka trafiała do lepszego zespołu z I ligi. Zwykle trafiają do tych najbogatszych drużyn te z tych słabszych zespołów Superligi - argumentował Wąs.

Argumenty zwolenników zmniejszenia ligi odpiera też szkoleniowiec Ruchu. - Ta reforma nikomu nie szkodzi, a jeśli ktoś jest za zmniejszeniem ligi to niech daje pograć w meczu ze słabszymi drużynami swoim rezerwowym zawodniczkom. Bo my gramy z Zagłębiem to może na ostatnie trzy minuty wchodząc u nich dziewczyny z ławki rezerwowych. Z MKS-em jest podobnie. Zawodniczki, które u nas byłyby w podstawowym składzie, w MKS z Ruchem grają ostatnie kilkadziesiąt sekund, albo są odsyłane do pierwszoligowych rezerw - zakończył Szymczyk.

Źródło artykułu: