Zespół Bogdana Kowalczyka w środku tygodnia sprawił sporą niespodziankę, niespodziewanie pokonując w Puławach Orlen Wisłę Płock. Po triumfie nad wicemistrzem kraju Azoty były zdecydowanym faworytem spotkania z walczącym o utrzymanie beniaminkiem z Opola. Na puławską drużynę czekał jednak zimny prysznic w postaci w porażki 26:30.
Na pomeczowej konferencji zarówno prowadzący zespół trener Kowalczyk, jak i rozgrywający Michał Szyba zgodnie przyznali, że PE Gwardia wygrała zasłużenie. - Rywale byli bardziej od nas zdeterminowani. My może przyjechaliśmy zbyt pewni siebie po meczu z Płockiem, choć w środku tygodnia trenowaliśmy tak jak zawsze, z pełnym zaangażowaniem. Podświadomie to zwycięstwo z Wisłą było chyba jednak w naszych głowach i pewność siebie zgubiła nas - stwierdził Szyba.
25-letni rozgrywający jako przełomowy moment meczu wskazał 47. minutę meczu, kiedy puławianie po odrobieniu czterobramkowej straty nie byli w stanie pójść za ciosem. - Mieliśmy jeszcze szansę przy 20:20, ale gdzieś to uciekło gdy dostaliśmy niepotrzebne dwuminutowe kary. Gwardia wykorzystała to i stąd jej wygrana - dodał.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Szyba zwrócił ponadto uwagę na fakt, że Gwardziści przystąpili do sobotniego meczu znakomicie przygotowani taktycznie. - Znali wszystkie nasze zagrywki, a później jeszcze Adam Malcher wszedł i zamurował bramkę. Może wcześniej, gdy grał drugi z bramkarzy szło nam lepiej, bo trochę mniej nas znał, ale potem Adam, który zna każdego z nas, odmienił mecz - zakończył.