Tomasz Pomiankiewicz: Mam do siebie wielki żal

Rzucił aż 8 goli w całym meczu. Nie mylił się z linii rzutów karnych aż do ostatnich chwil zawodów. Błąd się jednak pojawił i jak pokazało życie w newralgicznym momencie tego spotkania.

Krzysztof Kempski
Krzysztof Kempski

Sportowca, ale i nie tylko pamięta się po tym jak kończy. Ten koniec w meczu przeciwko Gaz-System Pogoni Szczecin w wykonaniu Tomasza Pomiankiewicza był niezbyt szczęśliwy. W ostatnich sekundach zawodów po raz piąty podszedł do wykonania rzutu karnego. Do tej chwili był w tym elemencie bezbłędny. Tym razem jego rzut wybronił Tomislav Stojković. - Oczywiście, że mam żal. Zdecydowanie tę jedną bramkę zamieniłbym na pozostałe osiem, które rzuciłem. Ona dałaby nam w tym meczu przynajmniej jeden punkt - przyznał bardzo zawiedziony rozgrywający.

Ten zawód jest tym bardziej większy, że KPR zdołał odrobić sporą stratę do gospodarzy. Nawet "ucieczka" Pogoni na 6 goli ich nie załamała. - Myślę, że dla kibiców był to bardzo dobry mecz, mecz walki. Pogoń odskoczyła dlatego, że to my zrobiliśmy dwa-trzy błędy, a potem, tak jak pan powiedział, otrzymaliśmy jeszcze kary. To w meczu na styku, który jest wyrównany, zdecydowanie odbija się na wyniku. Podnieśliśmy się z tego, nie załamaliśmy się, walczyliśmy do końca - dodał nasz rozmówca.
Decydujący gol Bartosza Konitza (autor zdj. Kuba Hajduk) Decydujący gol Bartosza Konitza (autor zdj. Kuba Hajduk)
- Myślę, że to nas już charakteryzuje od kilku ostatnich kolejek. Pokazaliśmy to nawet z Kielcami i Płockiem. Wszyscy mówią, że to były mecze kontrolowane, owszem, ale niech popatrzą na spotkania innych zespołów. One grały grały, ale jak przegrywały "siódemką" czy "dziesiątką" to przestawały. My walczyliśmy do końca, ponieważ kształtujemy charakter. Nasz styl gry jest taki, że nie odpuszczamy. Walczymy do końca razem - kontynuował 31-latek.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Na pytanie, czy to właśnie brak szczęścia zaważył na tym, że to jedno oczko uciekło jego drużynie Pomiankiewicz stwierdził. - Owszem, można tak powiedzieć, że zabrakło nam szczęścia, ale i trochę chłodnej głowy. Ja biorę to zdecydowanie na siebie, ponieważ miałem piłkę, która dałaby nam jeden punkt. Naprawdę tego dnia walczyliśmy fantastycznie. Należał nam się ten punkt. Niestety szczęście nie dopisało akurat mojej osobie. Wszystko padło na mnie. Mam nadzieję, że chłopaki nie będą mieli do pretensji, ale ja sam do siebie mam wielką - zakończył legionowianin.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×