W ubiegłym sezonie Piotr Papaj występował w grającym wówczas w PGNiG Superlidze zespole Czuwaju Przemyśl. Ostatnie mecze zawodnik Wybrzeża Gdańsk przesiedział na trybunach, gdyż złamał palec. W pierwszym meczu po kontuzji spisał się bardzo dobrze. - Czuję się dobrze. Jeszcze trochę boli, ale jak było widać w miarę dobrze szło. Na nieszczęście miałem złamany palec w prawej ręce. Oby teraz w kolejnych meczach też dobrze szło - powiedział Papaj.
Zespół z Kościerzyny od kilku tygodni nie przegrał żadnego meczu, więc mogło się wydawać, że postawi spory opór Wybrzeżu. - Wydaje mi się, że to my zagraliśmy na takim poziomie na jakim powinniśmy zarówno w obronie, jak i w ataku. Dlatego wynik był jaki był. Vetrex Sokół to nie jest słaby przeciwnik mimo, że wygraliśmy z nim 33:20. Nie przegrali ostatnich kilku spotkań, a my się męczyliśmy u nich na parkiecie. Podeszliśmy bardzo mocno skoncentrowani, dlatego tak się to wszystko ułożyło - uważa skrzydłowy czerwono-biało-niebieskich.
Rywalizacja na lewym skrzydle jest w Wybrzeżu bardzo duża, gdyż poza Papajem, grają na nim też Patryk Abram i Ireneusz Żak. - Ciężko powiedzieć, czy liczyłem na więcej. Każdy zawodnik chciałby grać po 60 minut i by był zadowolony. Nam jednak konkurencja wychodzi na dobre. Wszyscy gramy na odpowiednim poziomie i dajemy dużo zespołowi - stwierdził Piotr Papaj.
Już w sobotę Wybrzeże może zapewnić sobie awans do PGNiG Superligi. - Jeszcze nie myślimy o przyszłym sezonie, bo zostały nam dwa mecze, które musimy wygrać. Jak wszystko się powiedzie, to oczywiście że chciałbym zostać w Wybrzeżu. To świetnie zorganizowany klub, super drużyna i taki sztab szkoleniowy, że lepszego nie można sobie wymarzyć - powiedział szczypiornista. - Uważam, że w PGNiG Superlidze można walczyć z każdym - nawet z zespołami z Kielc i z Płocka. Wszyscy jesteśmy ludźmi i wszystko w tym sporcie zależy od głowy. Szczególnie u siebie przy fajnej atmosferze możemy pokusić się o zwycięstwa - zakończył.