Czuję pozytywną zazdrość względem młodszych dziewczyn - rozmowa z Iwoną Niedźwiedź, zawodniczką Vistalu
Fakt, że nie wy same ustalacie sobie intensywność treningów, a trenerzy też na pewno wam pomaga...
- Ja myślę, że to jest tak, iż doświadczenie przez nas zdobyte jest w głowie. Każda z nas ma świadomość gdzie trzeba przycisnąć, a gdzie odpuścić. Najważniejsze, żeby było zdrowie i aby omijały nas kontuzje, bo wtedy trzeba się na nowo budować, wracać do formy i na nowo zdobywać pewność siebie. Gdy będzie zdrowie, wszystko będzie w porządku.
Po tych pierwszych sukcesach kobiecej piłki ręcznej, więcej dziewczyn może chcieć trenować tę dyscyplinę sportu? Jak widać na przykładzie mężczyzn, obecnie wiele klubów wygląda dużo profesjonalniej...
- Życzyłabym sobie tego, ale czy tak będzie? Jako kobiety może nie jesteśmy na pozycji straconej, ale męska piłka ręczna i w ogóle męski sport jest dynamiczniejszy, bardziej widowiskowy, siłowy. Mecze mężczyzn ogląda się z większym zacięciem i tutaj mają oni nad nami przewagę. Jeśli chodzi o naszą reprezentację, to czasem atmosfera panująca w grupie może przyciągnąć ludzi do nas. Rzeczywiście Rasmussenowi udało się zbudować drużynę z taką atmosferą, że może to zagrać na naszą korzyść. Nie liczy się jednak tylko wizualny look zespołu, ale i sukcesy. Jak ich nie ma, to marketingiem nic się nie zrobi. Zespół kobiecej kadry da się lubić i jest lubiany. Musimy to wykorzystać i fajnie, gdyby poszły za tym jakieś sukcesy. Zbliżające się mistrzostwa Europy będą tu kluczowe.- To nie był przypadek i już teraz mogę to stwierdzić. Zdarzały nam się jednak słabsze mecze z Portugalią i z Czechami. Kim Rasmussen odwala bardzo dużo fajnej roboty z żeńską kadrą. Zbudował zaufanie, co działa w dwie strony. To duży impuls do budowania sukcesów. To nie będzie jednorazowy wyskok, chociaż mamy mocną grupę na Węgrzech. Jak nam się uda z niej wyjść, to wtedy zespół nabierze wiatru w plecy. Na te mistrzostwa Europy, podobnie jak wcześniej na mistrzostwa świata jedziemy po medal, bo nie można jechać z innym nastawieniem. Trzeba stawiać sobie bardzo wysoko cele. Po co deklarować, że chce się tylko wejść do ćwierćfinału? Wydaje mi się, że to jest średnio motywujące.
Szczególnie, że poznałyście już smak zwycięstw w fazie pucharowej...- W Częstochowie mnie akurat nie było, bo byłam kontuzjowana. Oglądałam jednak ten mecz i to jest fantastyczne. W Lublinie i w Zielonej Górze też była niesamowita publiczność. Jak się wchodzi do takiej hali, to aż żal w sercu ściska, że rocznik taki, a nie inny. Kiedyś te czasy dla piłki ręcznej były gorsze. To pozytywna, szczera, zdrowa zazdrość względem młodszych dziewczyn, że mają okazję grać dla takiej publiczności. Byłam też w Krakowie, gdzie chłopcy będą grali w grupie w 2016 roku... To przepiękny obiekt. Jestem przekonana, że wypełni się do ostatniego miejsca i czekają nas znakomite mecze, oby się turniej zakończył medalem dla nas.
Coraz więcej doświadczonych zawodników planuje szkolić młodzież, organizuje campy... Masz podobne plany na przyszłość?
- Coś nam świtało w głowie z Patrycją Kulwińską, ale co z tego wyjdzie? Nie chcę zapeszać. Na razie na tyle na ile możemy, wspomagamy Rafała Kuptela, który zorganizował bardzo fajny camp we Władysławowie. Zapraszam wszystkie dzieciaki, żeby korzystały z takich opcji. Dziewczynek było trochę mniej niż chłopaków i ich szczególnie do tego zachęcam, by się to wyrównało. Były trzy sekcje - beach handball, street handball i piłka ręczna w hali. Każdy coś znajdzie dla siebie. To świetna opcja na spędzenie wakacji. Jako gość bardzo chętnie będę się pojawiała na tego typu imprezach, a czy jako organizator? Potrzeba do tego trochę osób. Są takie myśli, ale czy to wypali? Przekonamy się w przyszłości.