Chcemy wygrać Ligę Mistrzów - rozmowa z prezesem Vive Tauronu Kielce, Bertusem Servaasem

- Cel minimum na najbliższy sezon to awans do Final Four rozgrywek Ligi Mistrzów. Nasz potencjał takie założenie uzasadnia - mówi prezes Vive Tauronu Kielce, Bertus Servaas.

Kamil Kołsut: Jakie nastroje panują w obozie mistrzów Polski na starcie nowego sezonu?

Bertus Servaas: Jestem bardzo zadowolony, wszystko idzie w dobrym kierunku. Zawodnicy są ze sobą zżyci. Latem dołączyło do nas tylko dwóch nowych graczy, wielkich zmian w zespole więc nie było. Jesteśmy przygotowani do sezonu bardzo dobrze i będziemy walczyć na wszystkich frontach.
[ad=rectangle]
Tuż przed startem rundy podpisaliście nową umowę sponsorską. Negocjacje z Tauronem nie były łatwe.

- Tak, faktycznie trwały one dość długo. Były trudne, ale poszły bardzo dobrze. Duże pochwały należą się naszym wiceprezesom, którzy włożyli w nie niezwykle dużo pracy. Jeżeli współpraca będzie się układać harmonijnie, to ten kontrakt może dać wiele dobrego zarówno nam, jak i Tauronowi.

Wszyscy wiedzą, że Bertus Servaas lubi zaskakiwać. Może więc w związku z dodatkowym zastrzykiem gotówki niebawem usłyszymy o kolejnych transferach?

- (śmiech) Nie, spokojnie. Trener Dujszebajew wierzy w swój zespół i zawodników, którzy go tworzą. Oczywiście jest nam bardzo szkoda Mariusza Jurkiewicza, bo liczyliśmy, że dołączy do nas już tego lata. Zespół także bez niego jest jednak w stanie grać fajną piłkę ręczną i taki jest nasz cel. Chcemy obronić mistrzostwo, puchar i po roku przerwy znów pojechać na Final Four Ligi Mistrzów do Kolonii.

Dlaczego transfer Jurkiewicza nie doszedł do skutku? Wymagania finansowe Wisły okazały się zbyt wygórowane?

- Tak to właśnie wygląda. Przedstawione kwoty były dla nas nierealne. Kilka tygodni temu złożyłem Wiśle naprawdę dobrą ofertę, ale oni odpowiedzieli, że jest już za późno i nie będą mieli czasu na znalezienie dla Mariusza zastępstwa. Jeżeli Wisła będzie chciała wznowić negocjacje, to my jesteśmy gotowi na ten temat dalej rozmawiać. W tym momencie sprawa jest jednak zamknięta. Płocczanie uznali, że najlepiej będzie, jeżeli Jurkiewicz najbliższy sezon rozegra u nich. Mają takie prawo i ja to rozumiem.

W całej sytuacji najbardziej poszkodowany jest sam Jurkiewicz, przed którym bardzo trudne miesiące. Kibice Wisły już w trakcie pierwszego letniego treningu dali mu do zrozumienia, co myślą o całej sytuacji.

- Mam z Mariuszem bardzo dobry kontakt. Doskonale rozumie on zarówno sytuację naszą, jak i Wisły. Podejrzewam, że wolałby trafić do Kielc już teraz. Cóż jednak może zrobić, kiedy kluby nie mogą dojść do porozumienia. Jego kontrakt w Płocku wciąż obowiązuje i Wisła ma pełne prawo postępować tak, jak postępuje.

- Jesteśmy przygotowani do sezonu bardzo dobrze i będziemy walczyć na wszystkich frontach - mówi Servaas
- Jesteśmy przygotowani do sezonu bardzo dobrze i będziemy walczyć na wszystkich frontach - mówi Servaas

Przed sezonem w zespole Manolo Cadenasa doszło do prawdziwej rewolucji. Wisła to wasz główny rywal w walce o mistrzostwo Polski, ruchy kadrowe Nafciarzy z pewnością obserwujecie więc ze zdwojoną uwagą. To będzie zespół słabszy czy silniejszy niż w poprzednim sezonie?

- Trudno powiedzieć. W ich zespole jest wiele nowego. Na korzyść Wisły działa system play-off, bo dzięki temu mają czas, żeby wszystko dobrze poukładać. Niezależnie od tej rewolucji musimy pamiętać, że płocczanie zawsze są groźni, zwłaszcza grając na własnym parkiecie. Ja jednak patrzę przede wszystkim na mój zespół i w niego wierzę. Na pewno będzie ciekawie. Dobrze dla polskiej piłki ręcznej, że Wisła idzie do góry. Podobnie, jak Górnik czy Azoty. Dla ligi to same pozytywne informacje.

Za plecami Wisły i Vive faktycznie robi się tłoczno. Jakie są szanse na to, że zespoły z drugiego szeregu namieszają wam w planach, w fazie zasadniczej urywając punkty faworytom?

- Wszystko jest możliwe. My latem przygotowania zaczęliśmy nieco później, a na początku sezonu czeka nas kilka spotkań wyjazdowych. Ryzyko więc istnieje, podjęliśmy je jednak świadomie, bo najważniejsza jest dla nas Liga Mistrzów.

O celach powiedziałeś już wcześniej. Przed rokiem do Kolonii pojechać się wam nie udało. Teraz podobnego scenariusza chyba nikt w Kielcach nie zakłada.

- Taki jest nasz cel i po to właśnie budujemy ten zespół. Oczywiście, zawsze jest możliwość, że odpadniemy wcześniej. Może się to jednak stać dopiero w ćwierćfinale, po dwóch świetnych meczach. Obecnie w Europie jest moim zdaniem osiem klubów, które stać na udział w turnieju Final Four. Kluczowa jest faza grupowa. Jeśli zakończymy ją na pierwszym miejscu, to będziemy mieli później przywilej własnego parkietu w meczach rewanżowych. To naprawdę istotne.

[nextpage]W grupie jesteście zdecydowanym faworytem. Trudno sobie wyobrazić wynik inny niż pierwsze miejsce.

- Myślenie, że grupa jest łatwa, zawsze niesie ze sobą ryzyko. Gramy z naprawdę solidnymi zespołami. Wierzę jednak w mój zespół i w to, że możemy zająć pierwsze miejsce. Zwycięstwo w grupie otwiera drogę do Final Four. Nie możemy jednak myśleć, że to wszystko będzie takie łatwe.

Zespół jest bogatszy o doświadczenia z poprzedniego sezonu. Wówczas po udanym starcie grupowej rywalizacji wydawało się, że pierwsze miejsce jest w zasięgu Vive, pod koniec roku drużynę dopadł jednak kryzys.

- Nie chciałbym porównywać sytuacji obecnej z tą sprzed roku. Teraz od samego początku z zespołem jest Talant Dujszebajew, a do drużyny dołączyli klasowi bramkarz i skrzydłowy. Mamy zawodników gotowych do walki o Final Four.

Latem w waszym zespole faktycznie rewolucji nie było, a trener mógł spokojnie pracować nad tym, by nadać drużynie swój autorski rys. Po pierwszych tygodniach pracy w mówił on, że jak na razie był w stanie przekazać zawodnikom zaledwie jedną dziesiątą tego, co chce. Obecnie przyznaje, że jest to już około sześćdziesięciu, siedemdziesięciu procent. Wreszcie zobaczymy, jak wygląda Vive Dujszebajewa.

- Tak, oczywiście. Musimy jednak pamiętać o tym, że obecny trener dostosowuje zespół do zupełnie innego systemu grania niż ten, który preferowaliśmy wcześniej. Na to potrzeba czasu. Agresywna obrona pięć jeden to coś zupełnie innego od obrony sześć zero, którą mieliśmy u Bogdana Wenty. Myślę, że jesteśmy na naprawdę dobrej ścieżce. Przykład THW Kiel pokazuje, jak trudno jest grać po kadrowej rewolucji. My mamy ustabilizowany skład. Nasz zespół jest doświadczony i głodny sukcesów.

Kiedy rozmawialiśmy jesienią ubiegłego roku już wówczas mówiłeś, że jesteście dogadani z trzema zawodnikami, którzy zasilą wasze szeregi po zakończeniu sezonu. Teraz także myślicie już o tym, co będzie za rok?

- Zawsze chcemy zmieniać zespół tak, jak wymaga tego trener. W najbliższym czasie będę rozmawiał na ten temat z Talantem. Wiem, że chce on pewne rzeczy zmienić i będziemy próbowali to realizować. Konkrety w negocjacjach z zawodnikami zawsze pojawiają się jednak dopiero w drugiej połowie roku.

W filozofię budowy zespołu opartego na polskich zawodnikach idealnie wpisywałby się Jakub Łucak.

- Na pewno jest to jakaś możliwość. Mamy jednak w zespole Tobiasa Reichmanna, z którym podpisaliśmy trzyletnią umowę. Zawsze możemy też przedłużyć kontrakt z Ivanem Cupiciem. Zobaczymy, jak to będzie wyglądać. Ivan ostatni rok miał trochę gorszy, na pewno jest to jednak jeden z najlepszych prawoskrzydłowych na świecie i czekamy, aż pokaże na parkiecie, że chce u nas zostać.

Czy wiosną prezes Vive znów będzie miał okazję do radości?
Czy wiosną prezes Vive znów będzie miał okazję do radości?

Wraz z zakończeniem sezonu wygasają kontrakty Cupicia i Piotra Grabarczyka. Na rewolucję się więc nie zanosi.

- Każdy zawodnik naszego zespołu musi codziennie udowadniać, że chce grać w Vive. Przez ten pryzmat będziemy oceniać zawodników. Jesteśmy już na tym etapie, że granie w naszym zespole powinno być dla szczypiornistów honorem. Trzeba to jasno powiedzieć.

Kilka miesięcy temu mówiło się o tym, że Vive mogłoby gościnnie odwiedzić nową halę w Krakowie. Faktycznie jest to możliwe?

- Mamy taki plan, dotyczy on jednak meczów w trakcie przygotowań do sezonu. Myśleliśmy nad tym, aby zorganizować tam jakiś event związany z piłką ręczną. Co do spotkań oficjalnych, to jesteśmy klubem kieleckim i gramy w Kielcach. Liczę, że Vive zasłuży wkrótce na nową halę.

To realny plan, możliwy do realizacji w najbliższej przyszłości?

- Mam taką nadzieję. Dysponujemy gotowym projektem obiektu na osiem tysięcy miejsc, a miasto jest nam przychylne. Liczymy też na ministerstwo. Mamy klub, który jest stabilny sportowo i finansowo. Od lat gramy na europejskim poziomie i pokazujemy, że warto w nas inwestować.

Kiedy Vive Tauron Kielce zostanie przekształcony w spółkę akcyjną?

- Jesteśmy gotowi zrobić to w każdym momencie. Wszystko jest przygotowane, do takiego ruchu potrzeba jednak ligi zawodowej. Każdego dnia jestem do dyspozycji innych klubów, w celu rozmów na ten temat. Na pewno w najbliższym czasie czeka nas kolejne spotkanie dotyczące profesjonalizacji rozgrywek. Mam nadzieję, że pozostałe kluby wciąż chcą wspólnie z nami uczestniczyć w tworzeniu tego projektu. Moim zdaniem w tej chwili jest to dla polskiej piłki ręcznej najlepsza droga.

Na koniec wróćmy na grunt sportowy. Sezon 2014/15 będzie najlepszy w historii kieleckiego klubu?

- Od wielu lat powtarzam, że naszym celem jest wygranie Ligi Mistrzów. Dlatego to wszystko robię. Cel minimum na najbliższy sezon to awans do Final Four. Nie kryję tego ja, nie kryje tego Tauron. Nasz potencjał takie założenie uzasadnia. Zespół jest zgrany i doświadczony. Pamiętajmy jednak, że to tylko sport, a obecnie w Europie jest kilka drużyn na podobnym poziomie. Barcelona, Kiel, Veszprem, Flensburg... W tym gronie każdy może wygrać z każdym.

Źródło artykułu: