Maciej Wojs: Gdyby ktoś powiedział panu przed startem rozgrywek, że po sześciu kolejkach Stal będzie miała na swym koncie siedem punktów, jakby pan zareagował?
Paweł Noch: Szczerze mówiąc, nie byłbym wielce zaskoczony.
Nawet mimo trzech meczów z medalistami poprzednich rozgrywek oraz trudnymi starciami z Azotami oraz MMTS-em?
- Tak. Doskonale wiem jaki jest potencjał mojej drużyny i te wyniki nie są dla mnie w żadnym wypadku zaskoczeniem. Może to dla niektórych zabrzmi zarozumiale, ale wiedziałem, że stać nas na dobry start. Jedynie ten punkt wywalczony na parkiecie w Płocku jest sensacją i miłą dla nas niespodzianką, ale z kolei w meczu z Górnikiem zagraliśmy bardzo słabo w ataku pozycyjnym i ta porażka w głównej mierze była naszą winą, nie umniejszając oczywiście nic rywalom z Zabrza. Mogliśmy zagrać wtedy po prostu zdecydowanie lepiej.
[ad=rectangle]
Z jednej strony nie jestem zaskoczony pana słowami, z drugiej jednak na pewno miał pan świadomość po przygotowaniach, że wyniki będą sporą zagadką. Z jednej strony w sparingach potrafiliście ograć Górnika, z drugiej przegraliście choćby z MMTS-em i wysoko ulegliście Wybrzeżu. Dodatkowo wokół klubu gęstniała atmosfera w związku z sytuacją finansową. Spodziewał się pan że zespół tak dobrze zareaguje na to wszystko?
- Te problemy ciągle się pojawiały w naszej pracy. Mieliśmy kilka dni spokoju, potem znowu były jakieś komplikacje i trudniejsze chwile. O mobilizację chłopaków przed pierwszym meczem byłem jednak spokojny, Stal zawsze lubiła przecież grać z Azotami. Do końca nie byłem jedynie pewien jak kadrowo będziemy wyglądali i czy ktoś nas nie opuści jeszcze przed pierwszym meczem.
Myślę, że teoretycznie silniejszy rywal nas start ligi był dla bezpieczniejszą i zarazem dobrą opcją, bo ta mobilizacja była bardzo duża. A co do okresu przygotowawczego, rozegraliśmy w nim niewiele spotkań, bo poszliśmy na jakość gier, a nie ich ilość. I to dobrze wpłynęło na drużynę i jej grę.
Przed startem sezonu Stal nie była raczej wymieniana w gronie faworytów do gry o półfinał play-offów. Teraz, po tak dobrym starcie, nadzieje wśród kibiców wzrosły. Na co stać będzie Stal?
- Mamy swoje marzenia, swoje ambicje i swoje plany, ale w tym momencie rozgrywek za wcześniej jest na jakiekolwiek wyroki. Sporo grania przed nami w tym roku, do tego dochodzi przecież prawie cała druga runda w nowym roku, a na koniec to co najgorsze w mojej ocenie, czyli play-offy. W nich cała praca i przygotowania mogą być zniweczone w dwóch spotkaniach. Wystarczy, że jeden czy dwóch zawodników wypadnie przed play-offami ze składu ze względu na kontuzje czy chorobę i cały sezon zasadniczy może stracić znaczenie.
Cieniem na dobrym starcie sezonu kładzie się jedynie kontuzja Damiana Kostrzewy. Jego nieobecność będzie nie tylko widoczna w ataku, ale również w obronie. Idealnie tę lukę, chodzi mi o defensywę, mógłby wypełnić Kamil Krieger. Kiedy pana rozgrywający będzie mógł powrócić do gry?
- Jego powrót do gry jest bardzo bliski i całkiem możliwe, że wystąpi już w ostatnim meczu przed przerwą reprezentacyjną, czyli w Głogowie. A nawet jeśli nie, to jest to kwestia dwóch kolejek, kiedy Kamil zacznie normalnie funkcjonować.
Powrót Kamila do gry będzie dla was niczym nowy transfer do klubu. A propos transferów - przed sezonem dołączyli do pana zespołu dwaj zawodnicy, wśród nich Damian Krzysztofik. Po pierwszych treningach mówił pan, że obrotowy ma spore braki. Czy teraz wszedł już na taki optymalny poziom?
- Myślę, że jeszcze nie. Jest mu trudno rozkręcić się, ponieważ dotychczasowi przeciwnicy bardzo uważali na naszą współpracę z kołem. Dlatego też po każdym meczu Damian jest bardzo poturbowany i poobijany. Niemniej jednak choćby w spotkaniu z Azotami zagrał bardzo dobre zawody. To nasz mocny punkt, ale jestem pewien, że nie pokazał jeszcze maksimum swoich możliwości, co uczyni jeszcze w tym sezonie.
A jak ocenia pan grę Nebojsy Nikolicia, który do zespołu dołączył jeszcze przed Damianem Krzysztofikiem?
- Jeśli popatrzymy na dwa ostatnie mecze, to Nebojsa zagrał bardzo dobrze. Na razie jednak zbyt wcześniej jest mi oceniać jego grę i transfer, bo sezon kończy się w maju i przed nami wiele gry. Najważniejsze mecze będą dopiero po sezonie zasadniczym.
Chcę poruszyć również temat dwóch młodych chłopaków w pana zespole - Michała Obiały i Piotra Krępy. Ostatnie dni i tygodnie to dla tego pierwszego bardzo trudny okres.
- To trudna sytuacja, ponieważ Michał nie rozegrał żadnego meczu w okresie przygotowawczym. Potem zaczęła się liga, a on bodaj dopiero w drugiej kolejce był w stanie rozpocząć treningi z piłką. Jeśli chodzi o jego przygotowanie motoryczne, to mimo urazu przed sezonem nad tym pracował. Jeśli jednak chodzi o zrozumienie, grę i pracę z zespołem, to tak naprawdę nic nie zostało tutaj zrobione. To dla niego bardzo trudny okres, jest w ciężkim położeniu. W miarę możliwości będę starał się jednak dawać mu szanse, a czym to będzie skutkowało, to wyjdzie na koniec sezonu.
A co z Piotrkiem Krępą? Przed sezonem trener Ryszard Skutnik mówił o tym, że z chęcią wypożyczyłby go do Tarnowa. Ten temat całkowicie upadł?
- Tak. Piotrek przed sezonem wykonał ogromne postępy i cały czas, zarówno jeśli chodzi o jego fizyczność jak i grę, te zmiany są widoczne. Zasługuje na to, by grać coraz więcej, do tego robi postępy w grze obronnej i jestem bardzo zadowolony z jego postawy. Powołanie jakie dostał do młodzieżowej reprezentacji od trenera Wleklaka jest nagrodą za ogromną pracę jaką wykonał.
Na koniec wybiegając w przyszłość - do końca rundy zostało pięć kolejek. Stal po sześciu spotkaniach ma na swym koncie siedem punktów. Ile będzie miała po jedenastu meczach?
- Czeka nas bardzo trudny mecz wyjazdowy w Głogowie i myślami jesteśmy wyłącznie przy tym spotkaniu. Potem jest długa przerwa związana ze zgrupowaniami reprezentacji, dla nas będzie to czas by podleczyć drobne urazy i dobrze przygotować się do kolejnych spotkań. Teraz jednak nie liczy się nic więcej, niż spotkanie w Głogowie.