Początek sezonu był bardzo trudny zarówno dla obu zespołów. Azoty Puławy nie wygrały pierwszych siedmiu meczów, natomiast Wybrzeże Gdańsk poza konfrontacjami z pozostałymi beniaminkami, zdobyło zaledwie jeden punkt. W grze obu zespołów w ostatnim czasie było widać spore postępy. Gdańszczanie po remisie ze Śląskiem pokazali się z dobrej strony w Kielcach, natomiast Azoty po zmianie trenera pokonali beniaminków z Wrocławia i z Wągrowca.
[ad=rectangle]
Od pierwszych minut na minimalne prowadzenie wyszło Wybrzeże Gdańsk, które mimo kilku zmarnowanych czystych sytuacji oraz dwóch przestrzelonych karnych, po piętnastu minutach prowadziło 6:4. Duża w tym rola Artura Chmielińskiego, który kilka razy potrafił zatrzymać rosłych puławian.
Azoty na jedyne prowadzenie w pierwszej części spotkania wyszły w 23 minucie, gdy dwie kary pod rząd mieli gdańszczanie. Po rzucie świetnie grającego Nikoli Prce, podopieczni Ryszarda Skutnika wyszli na 9:8. Szybko jednak Wybrzeże wróciło na właściwe tory. Z ogromnym poświęceniem grał Łukasz Rogulski, a dobrą skutecznością popisywał się Marcin Lijewski. Przed przerwą gospodarze wyszli na dwubramkowe prowadzenie. Wynik pierwszej połowy rzutem z drugiej linii ustalił Adrian Kondratiuk. - Daliśmy gospodarzom narzucić styl gry. Graliśmy do tego słabiej w obronie, a jedyne bramki zdobywaliśmy z drugiej linii - zauważył Ryszard Skutnik.
Po zmianie stron przebieg spotkania nie uległ zmianie. Przez większość czasu gospodarze prowadzili, a podopieczni Ryszarda Skutnika potrafili jedynie dochodzić rywala na remis. Przez większość czasu to gdańszczanie grali w ataku pozycyjnym, a goście z Puław rzucali bramki z szybkich akcji.
Od 51 do 55 minuty czerwono-biało-niebiescy rzucili trzy bramki z rzędu i po rzucie Wojciecha Prymlewicza wyszli na trzybramkową przewagę. Wydawało się, że nic już nie powstrzyma gospodarzy i zdobędą dwa punkty, dzięki czemu zrównaliby się punktami z puławianami. Ci jednak postawili wysoką obronę. Na niecałe dwie minuty przed końcem, podczas kontry gości sfaulował Hubert Kornecki. Rzut karny wykorzystał Przemysław Krajewski i Azoty grały doprowadziły do remisu.
Do końca meczu gospodarze grali w osłabieniu. W ostatniej minucie Patryka Plaszczaka pokonał Jan Sobol i po raz drugi w meczu puławianie wyszli na jednobramkowe prowadzenie. Wynik spotkania ustalił Prymlewicz i mecz zakończył się podziałem punktów. - Scenariusz naszych ostatnich gier jest podobny. Dużo walki z naszej strony, trochę mniej umiejętności. Niestety zawodzimy po raz kolejny w decydujących momentach. Mecz się tak ułożył, że prowadziliśmy od początku i dobry zespół spotkania by nie przegrał. Na trzy minuty przed końcem prowadziliśmy trzema bramkami. Mogliśmy wygrać, ale mogliśmy też przegrać. Jest remis i z jednej strony się cieszę - podsumował Daniel Waszkiewicz.
Wybrzeże Gdańsk - KS Azoty Puławy 28:28 (14:12)
Wybrzeże: Chmieliński, Plaszczak, Sokołowski - Lijewski 6, Sulej 4, Mogielnicki 3, Prymlewicz 3, Kondratiuk 3, Kornecki 2, Rogulski 2, Rakowski 2, Abram 2, Jasowicz 1 oraz Nilsson.
Kary: 6 min.
Karne: 1/4.
KS Azoty: Bogdanov, Zapora - Prce 6, Krajewski 5, Tarabochia 4, Masłowski 4, Savić 4, Sobol 3, Kus 1, Skrabania 1 oraz Ćwikliński, Przybylski, Grzelak.
Kary: 4 min.
Karne: 3/4.
Kary: Wybrzeże - 6 min. (Sulej 2 min., Nilsson 2 min., Kornecki 2 min.), Azoty - 4 min. (Kus 2 min., Grzelak 2 min.).
Sędziowie: Młyński, Puszkarski.
Widzów: 985.
Remis z obopólnym niedosytem - relacja z meczu Wybrzeże Gdańsk - KS Azoty Puławy
Wybrzeże Gdańsk przez większość spotkania prowadziło z Azotami Puławy. Ostatecznie jednak spotkanie zakończyło się remisem. Bramkę na wagę punktu rzucił Wojciech Prymlewicz.