12 zawodniczek zabrał do Turcji trener Reidar Moistad. Wśród tych, która ostatnio musiała pauzować, znalazła się Sara Garovic. Nieco więcej, bo aż 16 piłkarek ręcznych wpisał do protokołu przedmeczowego szkoleniowiec Ardesen GSK.
[ad=rectangle]
Wynik otworzyła Asli Iskit. Już w następnej akcji do wyrównania doprowadziła rzutem ze skrzydła Karolina Kalska. Co ciekawe, początek zawodów w wykonaniu miejscowych nie był zbyt udany. Wpływ na taki rozwój boiskowych wydarzeń miały aż dwa upomnienia dla gospodyń. Nie sposób było z tego nie skorzystać i w 6. minucie po kontrze na 3:2 wyprowadziła Akademiczki Sylwia Matuszczyk. Uzyskaną przewagę w początkowych minutach Polki zdołały utrzymywać (4:6 w 13. min.). Co więcej, to Akademiczki grały zdecydowanie lepiej i skuteczniej. Popełniały zdecydowanie mniej błędów w ataku, co wpływało na wynik zawodów. Podobać się mogła gra Kalskiej. Z drugiej strony ciężar gry brały na siebie: Sandra Nikcević (2 bramki) oraz Perihan Topaloglu (3 gole). Akcja tej ostatniej spowodowała, że wynik w 17. minucie brzmiał 7:7.
W drugim kwadransie AZS zdecydowanie stracił swoją skuteczność i mecz zaczął się odwracać. Szybko postanowił zareagować Moistad, zapraszając swoje podopieczne do siebie. Początkowo czas na żądanie nie przyniósł oczekiwanych rezultatów, a miejscowe zbudowały przewagę w postaci trzech bramek (10:7). Wydawało się, że do końca pierwszej połowy właśnie Turczynki będą dominować. Nic takiego nie miało jednak miejsca. Ostatnie minuty przed przerwą to już prawdziwa wymiana ciosów. Ostatecznie bardziej zadowolone schodziły z parkietu koszalinianki. Wynik ustaliła rzutem z drugiej linii Aleksandra Kobyłecka. Taki rezultat był zapowiedzią niezwykłych emocji w drugiej części.
Po zmianie stron mecz nabrał charakteru gry bramka za bramkę, niemniej jednak w dalszym ciągu lepsze wrażenie sprawiały przyjezdne (16:18 w 35. minucie meczu). Między 38. a 41 minutą tak jedna jak i druga drużyna grały wyśmienicie w ataku zapominając nieco o grze w defensywie. Klasą samą w sobie była w tym czasie Iskit, która trafiała niemalże raz za razem. Nic więc dziwnego, że w jej dorobku było już 10 "oczek". Gospodynie na polecenie swojego trenera postanowiły zmienić ustawienie w obronie. Krycie indywidualne otrzymała Paulina Muchocka. Tuż po wejściu ukaranej wcześniej Kirsten Balle miejscowe znowu stanęły systemem 6:0.
W 47. minucie do remisu po 23 rzutem z biodra doprowadziła Topaloglu. W tym momencie emocje sięgały już zenitu, a do końca zostało przecież sporo czasu. Na 8 minut przed końcem zawodniczki z Ardesen zaczęły seryjnie punktować. Dwukrotnie w krótkim czasie do siatki Beaty Kowalczyk trafiła Sakizcan Fatmagul. Wynik na tablicy świetlnej zmienił się na 29:25. Po chwili było jeszcze gorzej. To był kluczowy moment tego spotkania. Kilka szybkich kontr okazało się być zabójczych. Kibice miejscowych byli już pewni, że ich ulubienice tego meczu nie przegrają. Rzeczywiście stracić 6 bramek w 5 minut graniczyło z cudem. Akademiczki same jednak straciły nadzieję na odrobienie strat. Najgorsze dla nich było to, że z każdą upływającą sekundą wynik był coraz bardziej niekorzystny, a do rozegrania pozostało jeszcze spotkanie rewanżowe, które miało ostatecznie zdecydować o awansie którejś siódemki. Mecz ostatecznie zakończył się wynikiem 34:27.
Ardesen GSK - Energa AZS Koszalin 34:27 (14:15)
Ardesen: Tas, Yazici - Ozakaydin, Sen 1, Topaloglu 9, Gursal, Dilmac, Yakupaglu, Burlachenko 2, Gezeroglu, Surek, Sakizcan 6, Gencoglu, Nikcević 5, Iskit 11/1.
Kary: 6 min.
Karne: 1/1
Energa AZS: Kowalczyk, Prudzienica - Kalska 8/5, Kobyłecka 6, Muchocka 4, Chmiel, Załoga, Błaszczyk 3, Garović, Balle, Manoila 1, Matuszczyk 5.
Kary: 4 min.
Karne: 5/5
Kary: Ardesen - 6 min. (Burlachenko, Nikcević, Yakupaglu - po 2 min.); Energa AZS - 4 min. (Balle - 4 min.).
Sędziowie: Mads Dahl Hermann i Jesper Madsen (obaj z Danii).
Delegat EHF: Fahredin Hashani (z Kosowa).
Widzów: 2000.
Liga turecka nie grzeszy wirtuozkami handballu a to spokojnie wystarczyło.
Panu Reidarowi już "dziękujemy" za p Czytaj całość