Krzysztof Kempski: Zacznijmy od spotkania z Katarem, które wszyscy kibice w Polsce mocno przeżywają. Jak pani ocenia tamto spotkanie?
Stefka Agova: To był niewątpliwie trudny mecz. Polacy zagrali troszkę słabiej. Wszyscy mówią, że winni są sędziowie, ale moim zdaniem nie do końca. Patrzę na to spotkanie z pozycji zawodniczki. Niestety nie udało się, choć kibicowałam Polsce. Katar pokazał, że jest dobrym zespołem.
Mówi się też, że sędziowie mieli wpływ na naszą postawę w defensywie. Szybkie kary za faule zmusiły do gry mniej agresywnej. Też tak to pani widzi?
- Tak, rzeczywiście. Słyszałam, że ci sędziowie tak już gwiżdżą. Jak gra się trochę mocniej, to przerywają i karzą upomnieniami.
[ad=rectangle]
Wróćmy już do meczu w Szczecinie. Tutejsi kibice sprawili pani miłą niespodziankę dziękując za występy w Pogoni Baltica.
- Bardzo się ucieszyłam. Miałam ciarki na skórze, jak dostawałyśmy wraz z Olą Kucharską te prezenty oraz oklaski od całej hali. Cóż mogę więc powiedzieć, serdecznie dziękuję im wszystkim.
To był dla pani pierwszy mecz w Szczecinie w nowej roli, tzn. jako rywalki swoich bliskich bądź co bądź koleżanek. Zapowiadałyście walkę, która nie do końca się udała.
- Walczyłyśmy, ale rzeczywiście nie do końca to nam się udało. Miałyśmy momenty lepszej i gorszej gry. Przez dziesięć minut praktycznie przestałyśmy grać, później włączyłyśmy się do walki i tak to wyglądało. Z takim przeciwnikiem i w ten sposób meczu się jednak nie wygra.
Jedna Stefka Agova, która rzuca jak na zawołanie to trochę za mało. Rozgrzewała się Agata Wypych. Wydawało się, że zagra tego dnia i wesprze Piotrcovię w ataku.
- Agata dalej jest w trakcie leczenia kontuzji. Jeszcze nie do końca udało się jej odzyskać pełnię zdrowia. Uspokajam jednak, że wkrótce z nami zagra.
Końcówka pierwszej połowy miała duże znaczenie. Na przerwę zeszłyście przegrywając naprawdę wysoko, bo już 16:10.
- Przeciwnik "odjechał" nam poprzez kontrę. Ciągle mamy z tym problem i musimy nad tym pracować na treningach.
Po przerwie nie było lepiej. Pogoń przejęła zdecydowaną inicjatywę. W pewnym momencie wpadała bramka na minutę. Tej straty już się nie dało odrobić.
- Niemniej, trochę odrobiłyśmy (śmiech).
Jaka będzie przyszłość Stefki Agovej w Piotrcovii? Przyszła pani do klubu, który nie gra o wysokie cele. Broni się wręcz przed spadkiem i jak na razie nie wygląda to za dobrze.
- Powiem szczerze, że dobrze się czuję w Piotrkowie Trybunalskim. Wszystkie koleżanki dobrze mnie przyjmują. Szkoda tylko, że cały czas przegrywamy. To jest niezwykle trudne dla zawodnika, jeśli cały czas się przegrywa. Podnosimy się po każdej porażce, gramy dalej o zwycięstwo. Mam nadzieję, że to się w końcu uda i utrzymamy się w lidze, bo o spadku nawet nie myślę. Nie ma mowy.
Sezon tak się układa, że ci rywale do strefy play-out są praktycznie znani. Cztery drużyny odstają od reszty stawki.
- Jeszcze nic nie wiadomo. Zobaczymy, jeszcze naprawdę zostało sporo spotkań do rozegrania.
Zostanie pani w Piotrcovii na następny sezon?
- Ja, jak zwykle nic nie wiem i nic nie powiem do samego końca.